Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
25.06.13r. - Żucie z ręki, szlifowanie ustępowań w kłusie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks X / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Śro 0:01, 26 Cze 2013 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Bardzo dawno nie zajmowałam się ciapkiem i ta przykra myśl zaczęła mi ostatnio doskwierać. Usiadłam więc pewnego wieczoru w salonie wraz z laptopem i rozplanowałam ogólny zarys naszej pracy. Taki plan treningów, ła. Kiedy już się dokonał, z radością na ryjku krzyknełam "eureka!" i postanowiłam uczynić też w przyszłości takie plany dla reszty kopytnych. Zgodnie więc z założeniami już kolejnego dnia o poranku skierowałam swe kroki ku siodlarni. Dobrnęłam do zgrabnego wieszaczka z treningowym sprzętem ogiera i zabrałam wszystkie potrzebne klamoty ze sobą. Następnie przetransportowałam je dość sprawnie na zacieniony placyk przed stajnią. Tam znajdował się koniowiąz, do którego miałam zamiar przytwierdzić ciapka. Kiedy wszystko już było gotowe chwyciłam uwiąz w dłoń i poszłam na polowanie. Po 5 minutach już dreptałam z powrotem z Dirtym tuż obok. Dzisiaj był wybitnie dirty, yhm. Idąc miziałam go ręką po jedynym czystym fragmencie szyi, uśmiechając kiedy ten olbrzym pogodnie stawiał uszy i zdawał się cieszyć prażącym nas słońcem. Kiedy doszliśmy do koniowiązu zawiązałam uwiąz bezpiecznym węzłem i podparłam się pod boki, zastanawiając od czego zacząć. Ogierowi ogólnie przydałaby się pielęgnacja, więc nie bawiąc się w ceregiele zabrałam go szybciorem na myjkę. Tam w trybie turbo zmoczyłam całe wielkie cielsko ciapka wodą, namydliłam go połową (-.-) butelki szamponu dla siwych koni i bez wytchnienia szorooowaałam. Kiedy wreszcie uznałam, że wszelki brud dostatecznie nasiąknął i nie ma szans ze strumieniem wody, rozpoczęłam spłukiwanie. Z taranta spływały niemal hektolitry wody, zanim wysoki czech został dokładnie wypłukany z mydlin. Przyjrzałam się krytycznie memu dziełu, ściągając nadmiar wody z ogiera. Był znośnie czysty, wiec wyprowadziłam go na słoneczko. Tam przywiązałam ogiera ponownie i zaczęłam czyścić i nasmarowywać jego kopyta (staliśmy na brukowanym placyku, więc nie straszny nam był piach xD). Podcięłam też włosy, które nadmiernie wystawały poza koronkę kopyta. Kiedy cała puszka z zewnątrz i od spodu była idealnie czysta, wzięłam się za równanie grzywy i ogona. Kiedy skończyłam moje dzieło Sec dalej był lekko willgotny.. ah te siwki odbijające promienie sloneczne -.- Przeszłam się więc z nim dookoła budynku stajni, trzymając luźny uwiąz. Misiek szedł potulnie z lekko zniżonym łbem, kompletnie rozluźniony. Pomachałam do majaczących w oddali Tiar i Arr, po czym nie tracąc czasu wróciłam do koniowiązu. Wzięłam się za zaplatanie owijek wokół czyściutkich, lśniących nóżek ogiera. Kiedy przejechałam ręką po jego grzbiecie był już suchy, dlatego zadowolona zarzuciłam mięciutki, gruby, acz leciutki i chłonny czaprak na grzbiet ogiera i po chwili dołączyłam do niego ujeżdżeniowe siodeło. Dopasowałam wszystkie paski, żeby wsio się kupy trzymało, podpięłam luźno popręg i zajęłam zakładaniem ogłowia na, cóż, wysoko umiejscowionym ryjku delikwenta. Kiedy wszystko już było gotowe potargałam grzywkę ogiera i z lekkim uśmiechem na ustach podciągnęłam popręg, po czym wskoczyłam w siodło.
Jak przyjemnie było znów usiąść na tym bujającym, spokojnym, acz żwawym grzbiecie. Secret, jak to on już od pierwszych chwil pod siodłem szedł żwawo, ożywiony i chętny do pracy. Pogładziłam go po szyi z uśmiechem i pracując delikatnie dosiadem zachęciłam go do utrzymania takiego tempa. Skierowałam nasze długie kroki ku hali. Otworzyłam i zamknęłam drzwi z grzbietu ogiera, co lekko go spłoszyło ale dał się szybko przekonać, że to nic takiego.
Od samego początku skierowałam aktywne kroki ogiera na ścianę. Wodze miałam na razie luźno rzucone, jednak mocno pracowałam dosiadem aby utrzymać żwawe tempo. Kiedy porządnie się rozstępowaliśmy, dałam delikatny sygnał do zakłusowania. Od razu wymagałam dość energicznego tempa, wodze trzymałam na delikatnym kontakcie. Starałam się nie wyjeżdżać narożników i stworzyć na hali swego typu 'jajo'. Co więcej, na krótkich ścianach nieco zwalniałam, następnie na długich dodawałam kroku. Przejścia jednak następowały zawsze w tych samych punktach. Nietypowy ślad oraz zmiany tempa skłoniły ogiera do szybkiego skupienia uwagi na pomocach, które mu daje. Poczułam również, że jego ruch staje się elastyczny i bujający. Pochwaliłam go głosem i zmieniłam kierunek przez środek ujeżdżalni. W tą stronę również wykonaliśmy kilka owali. Następnie, w momencie wyjeżdżania narożnika zrobiłam półwoltę w B, w M wjeżdżając ponownie na ścianę. W C wykręciliśmy 15 m woltę. Pilnowałam zadu i łopatki ogiera, chociaż jeszcze trochę niedbale, w końcu to dopiero rozgrzewka. Po powrocie na ścianę znów robiliśmy półwoltę i wykonywaliśmy ćwiczenie od nowa. Starałam się utrzymać równe tempo i powtarzać te same odległości. Po kilku powtórzeniach miałam wrażenie, iż ogier zwiększył swoje rozluźnienie. Pochwaliłam go i dałam przejść do stępa, jednak nie odpuszczałam energicznego tempa. Kiedy zrobiliśmy niemal pełne koło, zatrzymałam ogiera w punkcie A. Był nieco zdezorientowany, niepewny czemu stoimy. przytrzymałam go tak około 6 sekund, po czym ustawiłam łydki do zagalopowania i wypchnęłam go wyraźnie z krzyża. Pojechaliśmy obszerną, 20 m woltę, starając się utrzymać żwawe tempo. W punkcie A znów starałam się wyegzekwować zatrzymanie. Ogier kręcił się nieco niespokojnie, dlatego skierowałam jego głowę w stronę ściany i przyłożyłam łydki. Wydawał się zdezorientowany - chcę, żeby wlazł na ścianę? Kiedy tylko jego nogi przestały się poruszać, natychmiast odpuściłam nacisk łydek. Po 6 sekundach stania znów ruszyliśmy galopem, tym razem z bardziej udanym zatrzymaniem. Trzeba też zauważyć, że wkradało nam się czasem kilka kroków kłusa, co starałam się zniwelować. Takie kółka stęp-stój-galop-stój-galop-stój-stęp powtórzyliśmy 3 razy na obie strony. Choć na początku trochę się spinał, pod koniec tego ćwiczenia ogier wydawał się rozluźniony i zadowolony. Dałam mu jeszcze przegalopować kółko czy dwa po śladzie, po czym skupiliśmy się na zagadnieniach na dzisiaj.
Przed rozpoczęciem szlifowania ustępowań z ogierem postanowiłam zrobić z nim jeszcze żucie z ręki. Nie byłam pewna, w jakim stopniu poprzedniczki wprowadzały ciapka w to zagadnienie, dlatego Rozpoczęłam od miarowych kół w kłusie, ok. 15-20 metrowych. Następnie zaczęłam przesuwać wędzidło po 1-2 cm w jedną i drugą stronę, po czym oddałam mu mocno wodzę i dopchnęłam łydkami. Ogier odruchowo zaczął szukać kontaktu i zszedł głową niżej, co od razu zauważyłam i pochwaliłam go obficie. Kontynuowałam moje starania, aż jego głowa nie znalazła się co najmniej na wysokości barku. Secret czasem tracił równowagę i unosił głowę wyżej, jednak szybko wracał do poprzedniej pozycji, chyba zauważył że jest dla niego wygodniejsza. Ja z kolei czułam, jak jego ruch staje się miększy, chód bujający, a grzbiet się rozciąga. Zmieniliśmy kierunek i ruszyliśmy w drugą stronę. Ciapek parsknął głośno, chyba zadowolony, a ja uśmiechnęłam się.
Powoli nabrałam wodze na mocniejszy kontakt i przeszliśmy do stępa. Jadąc po ścieżce doprowadziłam ogiera do narożnika, po czym kilka kroków przed właściwym śladem skręciliśmy na linię równoległą. Teraz, pilnując dłońmi i zewnętrzną łydką zebrania oraz tego, by pozostał prosty, zaczęłam spychać go wewnętrzną łydką do ściany. Ogier trochę niepewnie, ale ustąpił kilka kroków, za co go pochwaliłam. Teraz nie liczyła się długotrwałość, a jakość. Te kilka kroków mi wystarczyło. Ten stęp był tylko testem, w jaki sposób ogier reaguje na tego typu pomoce. W końcu ćwiczył już ustępowania z Astrid i Sayem. Przy kolejnej ścianie znów zrobiłam próbę, tym razem śmielszą. W kolejnym narożniku spokojne zakłusowanie i jedziemy znów tak samo. Musiałam mocno pilnować mu zadu, bo miał skłonności do wyprzedzania, ale ogólnie podobało mi się, jak reagował na łydki. Po kilku razach zmieniliśmy kierunek, a następnie zaczęłam wyjeżdżać z nim na linię środkową, nie w narożniki. Chwilę nam zajęło dojście do porozumienia, ale w końcu z satysfakcją uznałam, że świetnie krzyżuje i przody, i tyły, przy okazji zostając prostym i zwróconym w kierunku przeciwnym do ruchu. Pochwaliłam go i postanowiłam nieco utrudnić ćwiczenia, a mianowicie do połowy hali jechaliśmy ustępowanie w lewo, a następnie na środku zmienialiśmy w prawo. Przez pewien moment miałam wrażenie, że ogier zaplącze nogi w supeł xD ale za 3 razem udało nam się zrobić całkiem płynne przejście. Zadowolona pochwaliłam go i dałam trochę stępa na luźnej wodzy w nagrodę. Nie chciałam go przemęczyć i zniechęcić po dość sporej przerwie, dlatego ruszyliśmy jeszcze jeden raz kłusem zmieniając na środku łydkę, po czym dałam mu znak do zagalopowania. Po jednym okrążeniu spróbowaliśmy ustępowań w galopie, w zasadzie to bardziej z ciekawości niż z konieczności. Było mi ciężej przekonać go do takiego ustawienia, o jakie mi chodziło, aczkolwiek nie można powiedzieć że nam to kompletnie nie wyszło. Ot, takie dość pomyślne pierwsze kroki. Na drugą stronę poszło mu nieco lepiej, ale zauważyłam, że zaczyna się nieco irytować. Przejechaliśmy więc jeszcze kółko galopem, następnie żucie w kłusie na rzuconej wodzy. Kiedy ogier się rozluźnił i rozciągnął, przeszliśmy do stępa. Tutaj dałam mu już totalny luz, chcąc by się wyciszył i ochłonął. Popuściłam mu popręg i z uśmiechem poklepałam po zgrzanej szyi. Po ok. 10 minutach stępa, kiedy to oboje wyciszyliśmy nasze umysły, wyjechałam Secretem na zewnątrz. Powoli zaczynało się robić parno, słońce grzało nieubłaganie, dlatego prędko dojechałam do stajni i zeskoczyłam z wysokiego grzbietu taranta. Wprowadziłam go do chłodnej stajni, na co zareagował zadowolonym pomrukiem i zakotwiczył się tam gdzie go postawiłam. Mogłam go nawet nie przypinać, był tak zadowolony z dawki ruchu i jednocześnie przytłoczony gorącem panującym na zewnątrz, że przysnął. Zaśmiałam się więc i szybko rozsiodłałam ogiera. odniosłam sprzęt do siodlarni, czaprak i owijki wywieszając na zewnątrz do wyschnięcia. Dirtyego szybko przeczesałam, sprawdziłam kopyta, po czym leniwym tempem zaprowadziłam w stronę padoków. Czekało tam na niego paru ziomali, więc ożywił się nieznacznie i z radością uwolnił od uwiązu, kierując swe kroki ku soczystej trawce. Skubnął trochę, zerknął na mnie przeżuwając, po czym parsknąl zadowolony, jakby dziękował za trening.
-Ależ proszę, Secu ^^ -mruknęłam i pogwizdując skierowałam swe kroki z powrotem ku stajni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deidre dnia Sob 21:50, 29 Cze 2013, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks X / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare