Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
24.05.15r - Ujeżdżenie kl. N, przejazd N5

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Koń 1 / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eviline
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 22:16, 24 Maj 2015 Powrót do góry


Dołączył: 11 Mar 2011

Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Po solidnej rozgrzewce z wolna zebrałam ogiera i postanowiłam przejść do czynnego treningu. Zrobiłam z nim dwa małe koła w kłusie zebranym i tak oto też wjechaliśmy na naszą ujeżdżalnię (przez punkt A). Ogier szedł swobodnie, nie wyrywał się, anie też nie denerwował, co było ukazaniem jego sumienności pracy i łagodnego charakteru. Dojechaliśmy do punktu X w którym dla mnie wszystko dopiero się zaczynało. Zatrzymałam konia i gdy się unieruchomiliśmy wykonałam ukłon w stronę mojego jury, którym w tym momencie był akurat Jacek. Sylwetkę miałam wyprostowaną, wręcz dumną, gdyż takie treningi brałam na poważnie, w końcu byliśmy profesjonalistami, czyż nie? Ruszyłam od razu kłusem zebranym, co ogier przyjął należycie. Panowałam nad wszystkim, a przynajmniej się starałam jak mogłam i tym bardziej nie miałam sobie nic do zarzucenia. Na końcu skręciliśmy w lewo (punkt C) i swobodnie szliśmy do przodu, nie było się co denerwować, choć byliśmy strasznie nakręceni, że wracamy na ring i znów może będziemy brać udział w zawodach, bo ostatnie miesiące mieliśmy wakacyjne, ale tak, że ciągnęło nas wszystkich do powrotu. Dojechaliśmy do punktu S, a tam z delikatnością i pomocami zrobiliśmy dziesięciometrową woltę w lewo. Nie byłą znowu aż tak mała byśmy popełnili na niej błąd, w końcu katowaliśmy te nasze kanciaste wolty tak, że doszliśmy do jakiejś perfekcji w działaniu. Teraz musieliśmy pracować tylko z lekka nad tym, by nie robić za małych wolt, bo to się czasami zdarzało, ale ta wyszła nam jak najbardziej dobrze, nie była kanciasta, ładne zgięcie, a ogier ciągle był zebrany, więc chwaliło nam się to. Po powrocie na niejaką prostą jechaliśmy łopatką do wewnątrz w lewą stronę (od punktu S do V), gdzie ogier szedł bardzo płynnie i lekko, a równowaga została zachowana, moja sylwetka też się zbytnio nie naruszyła, ale nie była sztywna. Nie mogliśmy osiąść jednak na laurach, bo wtedy momentalnie się psuje, więc pozostałam w skupieniu. Od razu na V rozpoczęłam półwoltę (znów ta dziesięciometrowa...) w lewo, co ogierzasty przyjął należycie. Nie był toporny, ani też nie usztywniał ciała, więc ćwiczenie wyszło nam jak najbardziej płynnie i harmonijnie. Dojechaliśmy tak do punktu L, gdzie zmierzyliśmy się z czymś, czego ogier się uczył w zakładzie treningowym, a ze mną już potem tylko korygował możliwe błędy. Zmierzyliśmy się więc z ciągiem, który wcale nie okazał się jakoś specjalnie straszny. Mieliśmy iść tak w lewą stronę do punktu S. Ogier był lekko wygięty dookoła mojej wewnętrznej łydki, ciało miał w równoległym ustawieniu do ściany, a przód lekko wyprzedzał zad, co wyszło nam jak najlepiej. Zewnętrzne nogi przekraczały i krzyżowały się przed wewnętrznymi kończynami w pełnym ładzie. Przód Donata był skierowany odpowiednio w lewą stronę. Dodatkowo cały czas pozostał pod zebraniem, gratulacje wręcz i ukłony za wykonanie zadania. Już w punkcie S pojechaliśmy swobodnie kłusem zebranym do punktu H, a dalej w stronę punktu C. Szliśmy lekko i swobodnie, ogier nie był zmęczony, nie widać było żadnych oznak zmęczenia, czy sfrustrowania moimi wymaganiami, co do ćwiczeń, więc czułam się doceniona z jego strony. Zatrzymaliśmy się w punkcie C, ogier był nadzwyczaj skupiony, ja zachowywałam sumiennie prostą, dystyngowaną sylwetkę. Cofnęłam się z nim na trzy kroki co tyłu, wyszły cztery, ale ogier posłusznie zrobił zadanie, a ten margines jednego kroku był akurat dopuszczalny, powyżej czterech jest gorzej. Bezpośrednio po cofaniu ruszyliśmy od razu w pełnym zebraniu kłusem. Ogier był z lekka zbyt zadowolony, ale wiedział, że bryki i skoki z udziałem latania jeźdźca zostawiamy sobie na chwile po treningu, teraz trzeba pracować. Jechaliśmy przez punkt M do punktu R, droga przebiegła nam swobodnie, nie było zawahań, czy też oznak znudzenia się ze strony Donata. W punkcie R wykonaliśmy pełną, dziesięciometrową woltę w praco, która wyszła nam bardzo płynne i chyba dobrze jeśli chodzi o odmierzenie odległości. Ogier kłusował niezwykle lekko i precyzyjnie, więc do jego chodu nie miałam żadnych zastrzeżeń. Dalej, od R do P pojechaliśmy łopatką do wewnątrz w prawo, co już nie było dla nas żadnym wyzwaniem, po niższych klasach, więc nie było z tym większych problemów, ciągle był ten sam kąt i dobre zgięcie. Od punktu P do L polecieliśmy ładną (kolejną już) dziesięciometrową półwoltą w prawo, która już chyba lepiej nie mogła nam wyjść, ogier przy okazji znów się lepiej rozciągnął, a ja chwilę odetchnęłam, by zaraz znów od punktu L zacząć ciąg w prawo, gdzie ogier znów się wygiął do wewnętrznej łydki, ciało miał równolegle do ściany, przód z lekka wyprzedzał tył, a nogi zdecydowanie odpowiednio się krzyżowały. Wyszliśmy tylko z ciągu i mieliśmy już przed sobą dłuuugi odpoczynek, gdyż lecieliśmy kłusem zebranym przez punkty RMC aż do H. Ogier był rozluźniony, szedł płynnie i nadal lekko, więc nie było mowy o ociężałości, ja byłam spokojna, choć już z lekka zmęczona pracą, choć ten pode mną miał gorzej, to on latał, ja mu tylko pomagałam. W punkcie H zostaliśmy w kłusie, ale pośrednim, co było zbyt małą zmianą byśmy jakoś zostali przy niej długo myślami, choć została wykonana odpowiednio, ale po tych udziwnieniach, to był zdecydowanie pikuś. Dojechaliśmy do P i powróciliśmy do zebrania, a ogier poddał się temu całkowicie. Był elastyczny, a przez całą pracę odpowiednio panował nad nogami, dobrze wydłużał, odpowiednio angażował zad, utrzymaliśmy odpowiedni rytm, przejazd był gładki i z pewnością precyzyjny, aż byłam dumna z mojego ogierzaka. W punkcie F przeszliśmy do wyciągniętego stępa i choć nie lubiliśmy wolnych chodów, to akurat teraz nie mieliśmy nic przeciwko. Widoczne było rozluźnienie grzbietu, dobra praca nóg, jak i całego ciała, łopatki były swobodne, nie sztywne, a kroki odpowiednio wydłużone. Przeszliśmy tak przez punkt A do punktu K, gdzie czekała nas mała zmiana, bo po prostu wydłużyliśmy nasz stęp. Ogier przejawiał dobrą aktywność i niezwykłą regularność chodu, nie spinał się i szedł odpowiednio za wędzidłem, aż chciałam go poklepać, ale sama wyuczyłam, że nagrody są po treningu. Doszliśmy tak do punktu R i przeszliśmy w stęp zebrany, ogier skrócił i podniósł kroki, takie samoniesienie, a ja czułam się jak na chmurkach, co było dość... dziwnym porównaniem, ale właściciele koni już tak mają. Przejechaliśmy tak przez punkt M, gdzie nadal zachowywaliśmy swobodę i rozluźnienie, a w punkcie C już ruszyliśmy galopem zebranym z lewej nogi, co wyszło nam rewelacyjnie. Ogier był cały czas aktywny, nie szarpał, szedł nad wyraz dobrze. W punkcie S przeszliśmy do galopu pośredniego i samo przejście wyszło nam bardzo efektownie, a w punkcie K powróciliśmy do galopu zebranego. Ogier przez ostatnie punkty po prostu miał tendencję tzw "pod górę", jak i dobrze wydłużył kroki, które nadal były lekkie, takie podsumowanie. Przez punkty KDE zrobiliśmy delikatne, wręcz lekkie pół wolty w lewo (ponownie dziesięciometrówka), ogier dobrze się zginał i wyprostowywał, miał rewelacyjną akcję nóg, więc nie szło mu czegokolwiek zarzucić, takiego mam czempiona. Wyszliśmy z połowy i już dobrze nam znany z innych klas kontrgalop przez punkty ESHC, nie było to dla nas żadną nowością, ogier spisywał się wyśmienicie, więc nie było sensu zwracać na to większej uwagi., bo wałkowaliśmy to przykładowo w klasie P co trening, gdzie jak zwykle doczepiałam się najmniejszego błędu. W C prawidłowo zmieniliśmy nogę z jakimiś trzema, czy czterema widocznymi krokami stępa, goier zareagował szybko na pomoce, dobry refleks się kłania, a przy okazji zachował płynność i równowagę. W punkcie M przeszliśmy do wyciągniętego galopu z dobrym impulsem i wydłużeniem kroku, bo po Ruby'm strasznie widać różnicę między galopami. W punkcie F przeszliśmy bardzo dobrze i płynnie w galop zebrany, a potem kolejne pół wolty w prawo, gdzie ogier ponownie był rozluźniony, emanował od niego spokój w połączeniu z precyzją. Widoczne było lekkie zmęczenie, posapywanie, ale nie gubił rytmu i starał się jak najmocniej. Dłuuugi kontrgalop przez punkty BRMS, który nas trochę wymęczył, ale ogier wykonywał dobrze swoje zadanie, szedł równo, był odpowiednio zebrany i nie wyglądał jak stary rozklekotany wózek jak to mieliśmy mieć okazję wyglądać jeszcze na początku naszej współpracy przy poznaniu. W C zmieniliśmy nogę, dobre cztery kroki stępa, szybka reakcja i odpowiednie reagowanie. Do A wykonaliśmy serpentynę o trzech łukach, co ogierowi szło prawidłowo, po przecięciu linii środkowej ponownie zmieniliśmy nogę, tym razem znów wyszło nam to tak samo dobrze jak za poprzednimi razami. Jakość galopu nam się nie zmieniła, nadal był dobry, wydajny z odpowiednią pracą nóg. W 0punkcie A zjechaliśmy w końcu na linię środkową, a w punkcie X zatrzymałam ogiera, czekałam na jego pełen spokój i zachowanie nieruchomości, co osiągnęliśmy w mgnieniu oka, po czym odpowiednio się ukłoniłam i opuściliśmy czworobok juz spokojnym stępem na długiej wodzy, a Jacek zaczął nam klaskać.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Koń 1 / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare