Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
08.06.14r. Skoki LL

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks VIII / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lama
Pensjonariusz
PostWysłany: Śro 21:27, 25 Cze 2014 Powrót do góry


Dołączył: 03 Maj 2013

Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Było już południe. Udałam się do Deandrei, aby poćwiczyć skoki z moim kochanym rudzielcem. Kiedy dotarłam na miejsce, swe kroki skierowałam natychmiast w stronę jego boksu. Przywitałam się z nim, dałam mu marchewkę i poszłam do siodlarni. Zabrałam jego rząd i zestaw do pielęgnacji. Wróciwszy wyprowadziłam kasztana z boksu i zabrałam się za czyszczenie. Najpierw dokładnie usunęłam wszystkie sklejki i inne takie. Następnie wyszczotkowałam go całego i wyczesałam mu grzywę i ogon. Na koniec wyczyściłam kopyta. Zaraz potem założyłam mu siodło i ochraniacze oraz zmieniłam jego kantar na ogłowie. Chwyciłam wodze i udaliśmy się spokojnym krokiem na pusty obecnie maneż.
Przywiązałam ogiera i zaczęłam ustawiać dla nas przeszkody. Najpierw położyłam na ziemi kilka drągów. Ustawiłam 60 cm krzyżak, 60 cm stacjonatę z trzema drągami przed nią, trzy stacjonaty - 70,80 i 90cm. Okser 70x80cm i szereg stacjonata 80cm, okser 75x80cm.
Wróciłam do kasztana, odwiązałam go i zwinnie wskoczyłam na jego grzbiet. Dałam mu łydkę i ruszyliśmy spokojnym stępem przed siebie. Poluzowałam mu wodze, więc szedł z opuszczoną szyją. W każdym narożniku robiliśmy woltę, a co jedno okrążenie zmienialiśmy kierunek na przemian po przekątnej i półwoltą. Po pięciu okrążeniach, zebrałam wodze i dałam mu łydeczkę. Ruszył żwawym kłusem przed siebie. Najpierw przejechaliśmy dwa pełne koła. Podczas trzech następnych wykonywaliśmy woltę w każdym narożniku. Co jakiś czas robiliśmy też serpentyny oraz ósemki. A co cztery okrążenia zmienialiśmy kierunek jazdy. Rudy szedł chętnie do przodu, zachęcałam go do wyciągania nóżek i pracowania zadem. Kenshin nie do końca jeszcze opanował tę sztukę, ale starał się i z każdym okrążeniem szło mu coraz lepiej. Po ośmiu okrążeniach żwawego kłusa, dałam mu jedno koło stępa odpoczynku. Poklepałam kasztanka po szyi. Zaraz po przejechaniu jednego koła znów ruszyliśmy żwawym kłusem. Wykonywaliśmy jednak więcej zmian kierunków i wolt. Po trzech kołach postanowiłam poćwiczyć z nim trochę płynne zmiany chodów. Co kilka kroków, zwalnialiśmy do stępa, potem na moment do stój, do stępa i do kłusa. Rudy radził sobie naprawdę dobrze, więc po dwóch okrążeniach odpuściliśmy i jechaliśmy znów jedynie kłusem. Zaraz potem skręciłam ogiera do wewnątrz maneżu, w stronę drągów. Dałam mu łydkę, zachęcając go do przejścia ich. Rudy przyspieszył kroku i przeszedł drągi wysoko podnosząc nogi. Nie puknął w żadnego z nich. Poklepałam go po szyi. Skróciliśmy koło, aby jak najszybciej najechać na drągi ponownie. Tym razem także udało się bez dotykania ich. Na drągi najeżdżaliśmy jeszcze kilka razy, a potem wróciliśmy na koło i dałam rudemu dwa okrążenia stępa dla odpoczynku. Zaraz potem znów ruszyliśmy kłusem. Zrobiliśmy sobie dwa pełne okrążenia. Podczas kolejnego robiliśmy woltę w każdym narożniku. Następnie znów najechaliśmy na drągi. Poszło nam dokładnie tak samo jak wcześniej. Rudy był już wyćwiczony i przechodził przez nie bardzo skupiony. Poklepałam go po szyi. Pojeździliśmy sobie te drążki jeszcze przez chwilę i wróciliśmy na koło. Zaraz potem dałam mu łydkę i ruszyliśmy galopem. Kenshin na początku strasznie wyrwał do przodu, ale szybko udało mi się nad nim zapanować i go uspokoić. Później już szedł równo i już nie tak żwawo. Jechaliśmy tak przez około cztery okrążenia. Zaraz potem poluzowałam mu troszkę wodze i pozwoliłam przyspieszyć. Rudy pędził przed siebie. Galopował równo, bardzo szybkim tempem. Ścinaliśmy na zakrętach. Tym tempem pokonaliśmy dwa okrążenia. Zaraz potem zwolniliśmy znów do spokojnego galopu. Przejechaliśmy tak jeszcze dwa koła i zwolniliśmy do kłusa. Pokłusowaliśmy sobie przez trzy koła i przeszliśmy na moment do stępa. Zmieniliśmy kierunek po przekątnej. Zaraz potem znów do kłusa, a po dwóch kołach przeszliśmy do galopu. Pogalopowaliśmy sobie trochę i wróciliśmy z powrotem do kłusa.
Zaraz potem nakierowałam Rudego na najniższą przeszkodę - 60 cm krzyżaka. Kenshin podniósł uszy i ruszył żwawiej do przodu. Przeskoczył bardzo ładnie, nawet nie otarł się o drągi. Poklepałam go po szyi. Wróciliśmy na koło i po chwili najechaliśmy na przeszkodę ponownie. Rudy przeskoczył idealnie. Poskakaliśmy tego krzyżaka jeszcze trzy razy i skierowałam go na stacjonatę z drągami. Ogier był bardzo skupiony. Szedł chętnie do przodu. Uważnie pokonał wszystkie drągi wysoko podnosząc nogi i oddał dobry skok. Pochwaliłam go. Najechaliśmy ponownie. Tym razem rudy drasnął kopytem o pierwszy drąg, rozproszył się i zahaczył tylnymi nogami o najwyższy drąg stacjonaty. Jednak nic nie spadło. Wróciliśmy na koło i po chwili znów skierowaliśmy się na tę przeszkodę, skok udał nam się jak ten pierwszy. Poskakaliśmy sobie jeszcze chwilkę tę stacjonatę i przeszliśmy na chwilę do stępa. Poluzowałam mu wodze, żeby mógł swobodnie wyciągnąć szyjkę. Po dwóch okrążeniach przeszliśmy z powrotem do kłusa, a potem do galopu. Po jednym kole najechaliśmy ponownie na małego krzyżaka. Kenshin nie miał żadnych problemów z przeskoczeniem przeszkody. Wróciliśmy na niego jeszcze raz, aby oddać znów perfekcyjny skok i skierowaliśmy się na stacjonatę 70 cm. Ogier przyspieszył kroku i skoczył. Zrobił strasznie duży zapas. Pochwaliłam go. Zaraz po skoku ruszyliśmy w stronę stacjonaty o 10 cm wyższej. Rudy wybił się bardzo mocno. Wyrzuciło mnie trochę z siodła, ale udało mi się utrzymać. To musiał być naprawdę niezły zapas. Zawróciliśmy i najechaliśmy na tę przeszkodę ponownie. Tym razem jednak skoczył już niżej, ale tak żeby nie zrzucić drągów. Poklepałam go po szyi i skręciłam na pojedynczy okser. Dałam mu łydkę żeby trochę przyspieszył. Posłusznie wykonał moje polecenie. Skok był naprawdę długi, ale udany. Rudy radził sobie naprawdę dobrze. Przeskoczyliśmy tego oksera jeszcze dwa razy, a potem skierowaliśmy się na szereg stacjonata i okser. Przy najeździe na pierwszą przeszkodę trochę skróciłam wodze. Kenshin zwolnił, jednak nadal szedł żywo. Oddał ładny skok, zaraz potem poluzowałam mu nieco wodze i dałam lekką łydeczkę. Przyspieszył i skoczył. Zahaczył przednimi nogami o drąg położony najwyżej, jednak nic nie spadło. Odetchnęłam z ulgą. Wróciliśmy na koło, a zaraz potem znów najechaliśmy na szereg. Tym razem prędzej ruszyliśmy żywszym galopem i skok przez okser udał się tak dobrze jak ten przez stacjonatę. Naszym następnym celem była najwyższa dzisiaj stacjonata. Skróciłam nieco wodze, Kenshin zwolnił. Jechaliśmy pewnym krokiem na przeszkodę. Rudy skoczył. Ładnie się wybił. Skok wyszedł nieźle. Rudy lekko otarł się tyłami o drąg, ale udało się obejść bez zrzutki. Skakaliśmy przez tą stacjonatę jeszcze kilka razy i przeszliśmy do kłusa. Po dwóch okrążeniach dałam mu dwa koła stępa. Czas na chwilę przerwy. Poluzowałam mu całkiem wodze, żeby mógł swobodnie wyciągnąć szyję. Po przejechaniu tych dwóch okrążeń ruszyliśmy kłusem. Tym razem czas na pokonanie tych wszystkich przeszkód jako całość. Ruszyliśmy kłusem na stacjonatę przed którą były drągi. Poradziliśmy sobie z nią śpiewająco. Zaraz po lądowaniu ruszyliśmy galopem. Skręciłam rudego na niziutkiego krzyżaka. Skoczył bez problemu. Następnie skierowałam go na stacjonatę 70 cm. Nadal dobrze. Zaraz potem ruszyliśmy na oksera. I tutaj dobry skok. Naszym kolejnym celem była stacjonata 80 cm. Rudy miał pewne zawahanie, jednak udało się skoczyć na czysto. Poklepałam rudego i skręciłam go na stacjonatę 90. Tutaj również dobrze. W końcu nadszedł czas na szereg. Ściągnęłam lekko wodze. Na stacjonatę najechaliśmy spokojnie, jednak zaraz po oddaniu dobrego skoku przyspieszyliśmy. Okser pokonaliśmy również dobrze. Pochwaliłam rudzielca. Pokonaliśmy taką trasę jeszcze dwa razy. Wystarczyło już na dzisiaj.
Pogalopowaliśmy sobie jeszcze w obie strony. Następnie przeszliśmy do kłusa. Jechaliśmy tym chodem przez około pięć okrążeń. W co drugim robiliśmy sobie po wolcie w każdym narożniku. A w trzecim zmieniliśmy kierunek półwoltą. Przejechaliśmy jeszcze raz przez drążki i wróciliśmy na koło. Zaraz potem ściągnęłam wodze i zwolniliśmy do stępa. Poluzowałam Kenshinowi wodze, pochwaliłam go. Spacerowaliśmy tak sobie dopóki pot nie zniknął z jego boków. Zaraz potem skierowaliśmy się ku wyjściu.
Zeskoczyłam z jego grzbietu, chwyciłam wodze i ruszyliśmy w stronę stajni. Na miejscu szybko zmieniłam jego ogłowie na kantar. Zdjęłam mu siodło i ochraniacze. Wytarłam go całego do sucha i wyczyściłam jeszcze raz. Obdarowałam smakołykami i odstawiłam do boksu. Pomiziałam go trochę, pożegnałam się i wróciłam do domu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks VIII / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare