Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lama Pensjonariusz
|
Wysłany:
Śro 16:20, 11 Cze 2014 |
|
|
Dołączył: 03 Maj 2013
Posty: 196 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Ani dziś specjalnej pogody - ani specjalnej ochoty... Ale na taką wręcz chandrę można coś oczywiście poradzić! A na myśli mam tu oczywiście trening, ale żeby nie było rutynowo - z jakimś całkiem nowym koniem. Trafiło się właśnie ogłoszenie o trening z Kenshinem... To ta sama stajnia, a koń jednak praktycznie nieznany. Ubrał się James dość lekko - t-shirt z długim rękawem, kamizelka i jeansy. Do tego dla samego tylko zabezpieczenia kask. Tak bardzo ujeżdżeniowo... Wkroczył do stajni pewnie, z uśmiechem od ucha do ucha. Zaraz też przystanął przed boksem kasztana. Przez chwilę szukał w nim cech Sherlocka i Arhy... W końcu oba te konie znał, trenował z nimi.
-No hej, Kenshin.
Wysunął w jego kierunku pustą dłoń, żeby z zapachem się zapoznał... A tu po wstępny zapoznaniu, że poczęstunku nie ma zaraz niuchanie i łeb kierujący się do kieszeni. James zatrzymał go odruchowo, wziął jego kantar i momentalnie założył na łeb niestawiającego się rudzielca. Podpiął uwiąz, poprowadził przez korytarz aż na myjkę... I tu nie ma się co rozwodzić - zwykłe czyszczenie, sprawdzenie, oczyszczenie kopyt, siodłanie. Ogółem to pierwsze chwile spokojne - ale już przy kopytach kręcenie się, szturchanie. Podsunął mu mężczyzna jakąś szczotkę, ale na długo go nie zainteresowała, więc musiał się obejść z ubrudzonym ubraniem i bardziej wymagającym oporządzaniem. Po wszystkim poklepał jego szyję, na razie zanosiło się, że będzie raczej spokojnie... Złapał wodze ogiera i ku zachodzącemu słońcu! Znaczy hali... Tam sobie już zapobiegawczo porozstawiał trochę drągów i cavaletti.
Podpiął popręg, wspiął się w siodło, dopasował sobie strzemiona. Rudy w tym czasie kręcił się trochę, nie mógł lub nie chciał ustać w miejscu. James się więc trochę pospieszył, zaraz usadowił się porządniej w siodle, wodze w dłoń i łydka z bioderkiem do ruszenia naprzód... Tylko nie pomyślał, że to takie elektryczne! Ruszył mu Kenshin z miejsca kłusem! Na ściągnięcie wodzy, delikatne odchylenie się jeźdźca do tyłu zareagował chwilowym stuleniem uszu. Nerwowy dziś troszkę? Może i jemu ta pogoda odbiera humor... Przytrzymał go już tym razem w stępie i zapamiętał sobie, że lepiej używać delikatniejszych pomocy... Stopniowo przeszedł na luźną wodzę, zbierać będzie go sobie potem na kontakt. Na razie w większej mierze działał swoim ciężarem i dosiadem. Na sam początek rozgrzewki kilka delikatniejszych łuków, kół, które miały wprowadzić do rozciągania, trochę rozruszać. Właściwie to okazało się, że ta "elektryczna" reakcja kasztana była tylko chwilowa... Zaraz po tym zaczął go sobie naprowadzać łydką na wędzidło, stopniowo zbierać wodze, potem trochę zabawy już na kontakcie i zachęcanie do żucia. Ogier po kilku próbach zareagował, schodząc w trochę niższe ustawienie... Jeszcze zebranie trochę zadu i dalej! Po rozruszaniu przejście na bardziej rozciągające łuki, wolty, przejście w kłus - i tu sytuacja podobna, najpierw delikatne zakręty, potem coraz mocniejsze. Wygodnie się Jamesowi na nim siedziało, toteż pozostał w pełnym dosiadzie sprawując nad nim pełniejsza kontrolę. Biodro, łydka do galopu i tu koła, szersze wolty, delikatniejsze łuki i stopniowo wzmacniane łuki serpentyn, wężyków, etc. Tym samym sobie mężczyzna wybadywał rozciągnięcie ogiera.
Na sam początek treningu wymyślił sobie kilka ćwiczeń bardziej rozluźniająco-rozciągających. Na początek zwolnienie Kenshina z powrotem do stępa, najechanie na długą ścianę ujeżdżalni, kasztan cały czas chętnie współpracujący, niosący go lekko z gracją wręcz... To już wiemy, czemu ujeżdżenie! Na długiej ścianie ćwiczenie płynnego przechodzenia ze stępa do stój i na odwrót. Prócz wypracowania płynności samych przejść to ćwiczenie ma też kilka innych pozytywów - między innymi mocne rozciągniecie konia, skupienie go na pracy. Powtórzenie tej struktury na całej długiej ścianie, potem łydka, biodro do kłusa (James anglezujący) na ścianie krótkiej i znów powrót do tego ćwiczenia w stępie na ścianie długiej, ściana krótka znów kłus. Na następne okrążenie wersja trochę szybsza, czyli płynne przejścia stęp-kłus, kłus-stęp. Widać, że ktoś się do tego przykładał, bo ogier choć młody, to jednak już "wypracowany". Tutaj na krótkich ścianach po prostu przerwa od ćwiczenia i zwykły kłus. Cały czas pilnowane przy tym łuki, żeby były wyjeżdżane... Ale i tu u Kenshina nie było problemu, rozciągnięty był to i współpracował chętnie i bez zająknięcia. Przed przejściem w kolejny "segment" tego rozciągania nagrodził go jeszcze poklepaniem szyi, ciepłym słowem. Półparada, poprawienie ustawienia, biodro, łydka do galopu... Teraz przejścia troszeczkę mniej płynne, z racji musu zmniejszona trochę częstotliwość zmian. W galopie to jednak bardziej niż ujeżdżeniowca widział w nim skokowca - równa foula, dobrze pracujący zad, a przy tym skupienie... Kurczę, ten to musi nieźle skakać! Po zakończeniu tego ćwiczenia już w całości James usiadł głębiej w siodło, zwolnił kasztana aż do stępa, tu chwila oddechu na luźniejszej wodzy. Mimo iż jeszcze jakoś specjalnie nie pracowali, to jednak Rudy skorzystał z okazji i wyciągnął sobie, rozluźnił szyję. Nie był to jednak ani koniec, ani rzeczywista przerwa - teraz po prostu najechali w stępie najpierw na pojedynczy drąg, potem na całą ich linię. Z jedno czy dwa puknięcia na początu linii, ale to dało Kenowi do myślenia najwyraźniej, bo poprawa nadeszła właściwie z miejsca. Jeszcze raz przejechane (bezbłędnie, z pełnym skupieniem rudzielca) drągi, po tym pomoce do kłusa, i w tym samym tempie! Tu jedno puknięcie gdzieś w środku, znów powtórka, tym razem bez poprawy niestety. Akcja nóg świetna, tylko chwilowe rozproszenia ogiera. Zaraz więc poprawka, po niej zejście do stępa, luźna wodza... James kołysał się na razie luźno w siodle, dając się koniuchowi rozluźnić, wyjął z kieszeni telefon, kasztan cofnął na chwilę uszy, stulił je wręcz płasko przy potylicy.
-Sza, tylko sobie pomoc wzywam!
No więc krótki sms do Dejca, z prośbą o przysłanie jakiegoś stajennego i telefon znów w zapiętej kieszeni. Trzeba stwierdzić, że Rudy wykorzystał tę chwilę i zaczął łbem kręcić, oglądać sobie kąty hali, wyluzował się na maksa praktycznie. Wyluzował to może złe słowo - rozleniwił. Więc zaraz po tejże wiadomości zebranie go, w oczekiwaniu na stajennego powtórzone ćwiczenie z długich ścian, tylko z ramami stępa... Na krótkich ścianach wykrok skracany, przy tym cały czas praca jeźdźca aktywna, półparady - Kenshin utrzymywał się dzięki temu w aktywnym tempie, dobrym ustawieniu.
Zaraz też przybył stajenny, James wytłumaczył mu w czym rzecz... No i chwilę później mieli już drążki o podwyższonej jednej stronie na drodze ogiera. Najechali na linię drągów, tu już całkiem całkiem, chód nadal aktywny, w równowadze, mimo utrudnionego przejścia... No i przy tym praktycznie bez puknięcia - dobra akcja nóg, skupienie, ogier zebrany. Po pierwszym przejściu linii James z miejsca go nagrodził, potem jeszcze kilka powtórzeń i właściwie już końcówka.
Przeszedł do stępa, stopniowo zluzowanie wodzy, zejście z kontaktu... Pilnował teraz jedynie kierunku jazdy, kierował rudzielca luźno po całej hali. Opierał się właściwie tylko na napiętych nogach, odciążając jego grzbiet, dając chwilę wytchnienia. Dał sobie z tym spokój dopiero, kiedy zauważył, że oddech ogiera jest już wyrównany, spokojny. Wtedy też go zatrzymał, zeskoczył na ziemię, od razu poluzował popręg i wycieczka na myjkę, czyszczenie ze schłodzeniem nóg i do boksu... Z niespodzianką w postaci jabłka.
Post został pochwalony 0 razy |
|
 |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|