Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
16.08.12 2500 Z donciskiem do Royal Specials no.2

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Zensational [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sayuri
Właściciel Stajni
PostWysłany: Pią 15:01, 17 Sie 2012 Powrót do góry


Dołączył: 02 Lut 2010

Posty: 498
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Dzisiaj kolejne przygotowania do Royal. Nim jednak zdążyłam uporać się ze sprawami finansowymi i całą resztą było już dobrze po południu. Kobyła dzięki Robertowi była już w boksie. Rob podkreślił że był to pierwszy i ostatni raz kiedy zbliżył się do tej mendy. No cóż. Przytargałam sobie sprzęt pod boks i cała męczarnia od początku. Założenie w boksie ogłowia przy uniknięciu zostania zabitym czy stratowanym. Wyprowadzenie klaczy i założenie kantara na ogłowie po czym przypięcie jej na dwa uwiązy w korytarzu. Póki co wszystko szło gładko. Coś było stanowczo nie tak. Gdy zapięłam drugi uwiąz Zen nagle odsadziła się stając niemal do pionu. Oczywiście kantar pękł a kobyła wyleciała radosnym galopem ze stajni. Klnąc jak szewc pobiegłam po prezenterkę a następnie szukać kobyły. Ta ganiała w okolicy pastwisk kwicząc i wierzgając z powodu swojej siostry po drugiej stronie płotu. Gdy udało mi się złapać Zen przeciągnęłam jej łańcuszek w pysku wściekła o kolejny rozwalony kantar. Zensa usiłowała mi się wyrwać ale łańcuszek skutecznie ją od tego odwiódł. Zaprowadziłam wściekłą kobyłę do stajni i uwiązałam na resztkach kantara. Prezenterkę nadal miałam w dłoni na wszelki wypadek. Okazało się to być dobrym pomysłem gdy Zeny znów spróbowała się odsadzić. Tym razem kara nastąpiła szybko i kobyła się zdziwiła. Czyściłam ją więc dalej. Gdy ja byłam na etapie siodłania Robi poszedł po Donciska. Nim ja osiodłałam klacz i założyłam jej bandaże na zadnie nogi Robi zdążył oporządzić ogiera. Gwautek odżył nieco gdy znów mógł się ścigać. Widać było ze na emeryturze brakuje mu tego a spacerki i tereny nie dawały mu tej satysfakcji. W każdym razie wyprowadziłam w końcu Zensę na zewnątrz i postanowiłam wsiąść. Jednak gdy tylko byłam w połowie nad siodłem Zensa wypruła przed siebie. Chyba tylko dzięki dawnemu obyciu z woltyżerką jakoś przerzuciłam nogę nad jej zadem i zatrzymałam z niemałym trudem skręcając na woltę i zmuszając do tak długiego zmniejszania koła aż kobyła musiała przejść do kłusa i do stępa. Robert po chwili podjechał do nas
- W porządku? - zapytał.
Przytaknęłam jedynie głową. Moje serce chwilowo nie miało ochoty się zatrzymywać na myśl o możliwości spotkania się z brukiem przy takiej prędkości. Cóż, Ruff była agresywna i wredna. Zensa była po prostu niebezpieczna. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam z Robertem na tor. Zen napierała na wędzidło zła, co chwila zgrzytała zębami. Jak poprzednio rozdzieliłam się z Robim i poszłam w swój kąt rozluźniać Zensę. Ta jednak była tak nabuzowana ze bardzo długo zajęło nam dojście do jakiegokolwiek porozumienia. Robert już dawno kentrował gdy my dopiero zaczynałyśmy kłus. W końcu jednak i ja pozwoliłam Zensie na kenter. Ta wolałaby od razu pruć galopem ale powstrzymałam ją od tego pomysłu. Gdy w końcu zatrzymałam się w pobliżu startu spojrzałam na Roberta
- To jak dzisiaj? - zapytał
- Tym razem nie trzymaj Doncisza, idź na całość, finisz pomiędzy 800-600 metrem.
- No dobra - chłopak ustawił się na starcie. Stanęłam z Zenią obok niego a po chwili dałam sygnał do startu. Oba folbluciszcze wystartowały jak strzały. Doncik był w tej kwestii o wiele lepszy niż Zensa. Ustawiłam klacz z tyłu. Pilnowałam jednak by Doncik nie uciekł nam za bardzo. Długość… Dwie… trzy… cztery… Starczy. Nie ma co zostawać bardziej w tyle. Zensa zdawała się być niezrażona tempem nadanym przed ogiera choć zauważyłam ze znacznie wcześniej zaczęła robić się mokra. Przygotowanie do zakrętu na Home turnie, lekki przechył i przyśpieszenie na wyjściu. Młoda zaczęła napierać na wędzidło chcąc już zacząć finiszować. Musiałam ją przytrzymywać choć pozwoliłam jej zmniejszyć nieco dystans. Zens musiała mieć przeciwnika przed sobą, inaczej nie miała potrzeby się ścigać. Na prostej zmniejszyłam dystans do Dontka do dwóch długości. Na final turnie skierowałam Zensę na bardziej zewnętrzny tor a gdy wyszłyśmy z zakrętu rozpoczęłam posył. Kobyła tylko na to czekała, czułam już jej zniecierpliwienie. Gdy tylko poluźniłam nieco wodzy Zensa wyciągnęła się wydłużając krok i dodając w galopie. Pokazałam jej bata i skryłam się mocniej za szyją klaczy. Zensa gnała przed siebie choć zaczynałam słyszeć jej coraz głośniejszy oddech. Tym razem nie użyłam bata. Posyłałam ją rytmicznie odpychając jej szyję Gdy zerknęłam w bok zobaczyłam Doncika i skulonego na nim Roberta. Popatrzyłam znów przed siebie i krzyknęłam na Zenę. Ta uruchomiła swoje ostatnie rezerwy i dodała jeszcze mocniej. Po chwili wpadliśmy na metę. Zensa dziś szybciej dała się zatrzymać i szła z wyciągniętą w dół głową parskając. Spojrzałam na Roberta który został w tyle. Po chwili zrównaliśmy się
- Ile? - zapytałam z uśmiechem
- Prawie o długość - Robert uśmiechnął się nieznacznie
- To się cieszę - powiedziałam klepiąc klacz po spoconej szyi.
Tak jak poprzednio zsiedliśmy z koni i występowaliśmy je w ręku rozmawiając wesoło o nadchodzącym wyścigu. Po treningu oba konie trafiły na myjkę a później na padok.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Zensational [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare