Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Zapoznanie i join-up.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Dywizja [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rustler
Pensjonariusz
PostWysłany: Pon 20:37, 28 Lis 2011 Powrót do góry


Dołączył: 28 Gru 2009

Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Troszkę niepewnie zaparkowałam moją Kijankę na ahorowym parkingu. Wypakowałam z bagażnika kilka dupereli i udałam się do skrzydła klaczy. Nie trudno było wyróżnić siwą Dywizję z dwóch obecnych tutaj koni. Siwka przyglądała mi się z nieukrywaną ciekawością, kiedyś na pewno widziała mnie w SC, ale wtedy nie pakowałam jej się do boksu z kantarem i uwiązem. Na szczęście zanim poczuła chęć do buntu została już przywiązana na korytarzu. Kantar sznurkowy skutecznie przekonał ją do spokojnego stania, a ja mogłam szybko ją wyczyścić. Jej ogon nerwowo chodził na boki. Uszy uważnie śledziły moje poczynania. Na sierści zostało mnóstwo żółtych plam, ale nie miałam teraz czasu na pucowanie siwki. Z trudem doprosiłam się podania kopyt, lecz kiedy i one były czyste odetchnęłam wreszcie z ulgą. Wzięłam ze sobą lonżę, dopięłam do kantara hanowerki.

Najpierw odwiedziłyśmy karuzelę. Wiedziałam, że join up będzie niósł ze sobą dzikie galopady, a nie uważałam, żeby były odpowiednią rozgrzewką dla leciwej klaczy. Słyszałam nerwowe prychania, kilka razy głośne kopnięcia w ścianę przed lub za Dywą. Na początku 7 minut stępa w jedną stronę, potem tyle samo w drugą. Na sam koniec 3 minuty kłusa na każdą stronę i koniec. Wyprowadziłam nieco spokojniejszą siwkę. Nie można było powiedzieć, by była całkowicie zrelaksowana. Chyba nie do końca wiedziała co się dzieje. Wczoraj Centralka, dzisiaj Ahora i do tego jakaś dziwna laska wymagająca od niej Bóg wie czego. Przed samym round-penem Dywa wypatrzyła coś w krzaczkach, po czym zaczęła caplować. Na szczęście blisko znajdowało się już wejście, wpuściłam ją więc do środka i szybko zamknęłam za nami bramkę. Dywizja zdziwiona zatrzymała się na środku, patrząc na mnie wielkimi oczami i rozdymając nozdrza. Uniosłam ręce i spojrzałam klaczy w oczy. Siwka zaczęła się cofać. Jeszcze mocniej rozszerzyłam ramiona, rozciapierzyłam palce. Dywa wbiła uszy w potylicę, spięła wszystkie mięśnie i kłusem okrążała placyk. Kilka razy strzeliłam w stronę zadu końcem lonży, co wystarczyło by zachęcić ją do galopu. Klacz kilka razy posłała w powietrze soczystego bryka, zaraz jednak zawsze spoglądała na moją reakcję. Kiedy uznałam, że wystarczy zaszłam jej drogę. Ta zaryła kopytami w piachu i przysiadając na zadzie zmieniła kierunek biegu. Szyję miała prawie w pionie, doskonale mogłam wyróżnić malujące się pod skórą mięśnie. Opuściłam wzrok na zad, przestając patrzeć jej w oczy. Klacz postawiła uszy, lekko się rozluźniła. Kiedy przestała ją poganiać przeszła do kłusa, na co pozwoliłam. Szybciej niż myślałam zastrzygła uchem w moją stronę. Zmieniłam kierunek. Po kilku okrążeniach siwka opuściła łeb przeżuwając powietrze. Tak! Wbiłam wzrok w ziemię, szczelnie otuliałm się ramionami i odwróciłam się do niej plecami. Na pysku klaczy wymalowało się jedno wielkie zdziwko, połączone z lekkim przestrachem. Zwolniła do stępa, potem na chwilę przystanęła. Kilka sekund zastanowienia. Wreszcie podjęła ostateczną decyzję. Powoli ruszyła w moją stronę. Chrapy powędrowały do mojego ramienia. Klacz wydmuchała powietrze bacznie mnie obserwując. Powoli się do niej odwróciłam i odwzajemniłam powitanie w stadzie dmuchając jej powietrze w chrapy. Zastrzygła jednym uchem w bok, bez negatywnych emocji pozwoliła mi podrapać się między oczami. Odwróciłam się do niej ponownie tyłem i ruszyłam przed siebie. Siwa przez moment stała w miejscu, potem już pewnie, z postawionymi uszami poszła za mną. Z każdą kolejną minutą follow-up’u podążała za mną chętniej i z większym przekonaniem. Uśmiechnięta pocałowałam ją w chrapki, do kantar dopięłam lonżę i na chwilę zaprowadziłam ją za stajnię na soczystą trawkę. Mam nadzieję, że mnie Gniad za to nie zabije Wink

Po kilku minutach z powrotem wróciłyśmy do stajni, wpuściłam siwuskę do boksu, odpięłam lonżę. Nie musiałam zamykać boksu, grzecznie stała wyglądając na zewnątrz i bez problemu przyjęła wszystkie zabiegi kosmetyczne. Na koniec wrzuciłam do żłobu jabłko, rozmasowałam szyję i potylicę metodą T-Touch i zostawiłam samą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Dywizja [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare