Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Wielka powtórka umiejętności do Próby

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Arha [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gniadoszka
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 21:50, 19 Lut 2012 Powrót do góry


Dołączył: 02 Paź 2010

Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

W ramach przygotowań do próby dzielności zabrałam Arhę na trening ujeżdżeni owy. Chciałam przejechać jakiś prosty program i poćwiczyć wszystkie elementy. Poszłam do boksu, Arha była ostatnio jakaś przygaszona, nie miałam pojęcia czemu. Może taka temperatura czy coś. Zajęłam więc sobie halę i zaniosłam tam sprzęt –siodło ujeżdżeniowe, ogłowie z nachrapnikiem szwedzkim, wędzidło z rolkami i czaprak ujeżdżeniowy. Przed boks zaniosłam sobie kantar skórzany, uwiąz, szczotki i owijki. Wyprowadziłam klacz z boksu. Ona będzie dzisiaj całkiem do pchania, widziałam to już po tym jak wychodziła z boksu, leniwie, bez standardowych buntów. Uwiązałam ją i zaczęłam czyścić. Arha stała spokojnie, bez problemów przyjęła nawet mycie warg i ogólnie nosa. Nogi też podała bez problemowo. Zaczynało mi brakować tego jej charakteru. A może po prostu za rzadko trenujemy? Czyszczenie poszło dziś wyjątkowo szybko, nawet przy plątaniu koreczków nie machała łbem jak zwykle. Zawinęłam jej owijki na nogi i ruszyłam na halę. Dzisiaj było ciepło, śnieg stopniał i wszędzie było błoto. Arha szła spokojnie, z opuszczoną głową. Może jak już ją zapakuję w sprzęt jakoś się ożywi?

Na hali było cieplutko. Zdjęłam młodej kantar i założyłam ogłowie. Zarzuciłam na grzbiet czaprak, założyłam siodło i zapięłam popręg. Wyregulowałam sobie strzemiona i wsiadłam. Na drugiej połowie hali miałam kilka drągów ułożonych przez Maksa. Najpierw jednak zaczęłam od stępa. Klacz się ciągnęła, zostawała w tyle, nie miała chęci na jakąkolwiek aktywną pracę. Lekką łydką zmusiłam ją do większego zaangażowania. Chciałam jej dać chwilę stępa na luźnej wodzy, zwykle nawet tak chodziła z bardzo aktywnym zadkiem, a dzisiaj się rozwalcowała. Zrobiłam woltę, wciąż dając klaczy luz. Arha trochę lepiej pracowała zadami, od razu się to czuło. Jednak to wciąż nie było to. No cóż, spróbujemy potem, kiedy zejdziemy już do niskiego ustawienia. Po wykonaniu wolty przejechałam całą halę wzdłuż i skręciłam w lewo. Klacz zaczęła mi się wyrywać do kłusa, przyciągnęłam więc wodze do siebie z powrotem spowalniając karą. Potem znów stopniowo wydłużyłam je, sprawdzając czy młoda się nie wyrwie. Na szczęście nie, więc mogłyśmy jeszcze chwilę postępować.
Gdy zakończyłyśmy już tę część rozgrzewki, przeszłam do niskiego ustawienia poprzez półparadę. Klacz ładnie się opuściła. Gdy tylko ruszyłyśmy zauważyłam, ze klacz ładnie się zebrała. Czuć było dobrą pracę zadkiem. Na razie wciąż stępem nakierowałam młodą na drągi. Przejechała je ładnie, aktywnie. Przejeżdżałyśmy wzdłuż długiej ściany, kiedy drzwi się otworzyły, a klacz nagle się usztywniła. Zobaczyłam wchodzącego Dejca, który pomimo plusowej temperatury i tak miał na sobie szalik i grubą kurtkę.
- Można?
- Jasne – rzuciłam tylko i popędziłam klacz do kłusa. Arha była ładnie zaokrąglona z czego niezmiernie się cieszyłam. Fajnie się poprawiła, choć i tak minimalnie zostawiała zad z tyłu. Wykręciłam duże koło średnicy ok. 20 metrów, Arha całkiem fajnie sobie radziła. Następnie mały wężyk i kręta serpentyna przez całą ujeżdżalnię. Nie musiałam jej trzymać w dole, sama chętnie pracowała w takim ustawieniu. Ogólnie jak ostatnio weszłyśmy w porządny plan treningowy to się klaczuch wyrabia, ładnie zaokrągliły i uaktywniły jej się chody, nie jest już taka sztywna jak kiedyś. Po serpentynie wolta i przejazd wzdłuż długiej ściany. Ścięłyśmy narożnik, potem kolejny i w połowie długiej ściany kolejna wolta. Potem najechałam na cavaletki na kłus. Kilka razy puknęła, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że zostaje trochę w tyle. Zachęciłam ją do aktywniejszego chodu, ale klacz od razu chciała przejść do galopu, przez co trochę się z nią poszarpałam. Nadmiar energii zaczynał dawać o sobie znać. Pozwoliłam jej więc na chwilę galopu. Klacz wystrzeliła spode mnie jak głupia, zamiast pójść ładnym, harmonijnym galopkiem, eh. Próbowałam ją przyhamować, ale nic to nie dało, więc dałam jej się wyszaleć w galopie dookoła ujeżdżalni, no cóż. Gdy już dała się zwolnić, wróciłyśmy do w miarę normalnego galopu. Zrobiłam woltę i kilka wężyków, po czym znów wróciłam do kłusa. Lekka łydka, niskie ustawienie i Arha od razu zaczęła lepiej sobie radzić. Ponowny najazd na cavaletki, tym razem na czysto. Poklepałam klacz po szyi i znów zrobiłyśmy kilka wężyków. Po tym postanowiłam przećwiczyć wszystkie elementy.

Zaczęłyśmy od postaw, takich jak stęp pośredni. W stępie wykonałyśmy kilka wolt, dużych kół i wężyków. Było to proste ćwiczonko, nie sprawiało małej żadnych problemów. Drągi też pokonane bez problemów. Kłus roboczy, nie lubiłam go ja, osobiście, mała słabo pracowała w nim zadkiem i ogólnie nie był jakoś tak wizualnie ładny. Ale jak powtórka tak powtórka. Tutaj też duża wolta, kilka wężyków, kół i kręta serpentyna. Tutaj również brak problemów. Przy galopie roboczym miałam już lekkie obawy, bo kara cholernie się rwie, ale mimo wszystko spróbowałyśmy. O dziwo, mała mnie zaskoczyła i nie wyrwała do przodu jak głupia, a pozwoliła się poprowadzić dookoła ujeżdżalni. Udało nam się nawet zrobić kilka wężyków i kół. Mała fajnie sobie radziła, łah, byłam z niej dumna. Na koniec powtórki z klasy L zrobiłyśmy żucie z ręki. Często chodziłyśmy na treningach nisko, także klacz bez większych problemów wyżuła wodze z ręki pozostając na kontakcie. Ta część nie sprawiała jej żadnych problemów, była ćwiczona wciąż, na każdym treningu.
Powtórka klasy P była już trochę trudniejsza, ale Arha znała wszelkie polecenia. Problem w tym, że często w nich uciekała. Tym razem zaczęłyśmy od kłusa pośredniego. Na początek wolta i przejazd przez drągi. Czułam jak klacz się rozwlekła, słabo pracowała zadkiem, najwyraźniej straciła zainteresowanie. Lekką łydką starałam się ją przywołać do porządku. Ostatecznie pomogły wężyki i serpentyna. Uaktywniła nieco chód, znowu przejechałyśmy przez drągi po czym zwolniłam klacz. Ta była trochę zdziwiona, zwykle szłyśmy schematem stęp-kłus-galop. Dałam klaczy luźną wodzę, a ta niemal od razu wyciągnęła stęp. Zrobiłam duże koło w stępie, potem ciaśniejszą woltę i przeszłam do kłusa, a potem niemal od razu do galopu. Klacz była fajnie zaokrąglona, miękko stawiała nogi. Fajnie się z nią dzisiaj pracowało. Duże koło w galopie i z powrotem do kłusa. W kłusie znowu drągi, wolta. Potem dałam klaczy sygnał do ustępowania od łydki, ta jak zwykle wypróbowała wszelkie drogi ucieczki. Gdy je jej zamknęłam udało się wynegocjować chwilę ćwiczenia, po czym Arhut zaczął machać łbem i wyrywać w przód. O nie, tak dobrze to nie będzie. Przytrzymałam ją lekko, zrobiłam bardzo krętą serpentynę przez całą ujeżdżalnię i wróciłam do ustępowania. Tym razem wyszło lepiej, dużo lepiej, klacz nie próbowała tak zawzięcie uciekać. Jednak konie to mądre zwierzątka są, raz im się pokaże że czegoś nie wolno to w najbliższym czasie też tego nie zrobią. Co prawda kiedyś jeszcze spróbują, ale Smile . Kontrgalopu nie zamierzałam jeszcze próbować, to był temat na dłuższą metę, chociaż przypomnieć sobie krótkie ćwiczonka się przyda. Tak więc popędziłam klacz do galopu i zrobiłam kilka kółek wokół ujeżdżalni. Potem zmieniłam kierunek na przeciwny do ruchu wskazówek zegara i galopowałam na prawidłową nogę. Mijając drugi krótki róg na ścianie, delikatnie pokierowałam małą na łuk w takim ustawieniu jadąc kilka kroków. To miała opanowane i nie było problemów. Dalej dzisiaj nie próbowałam. Przed nami jeszcze dość długi program do P-1, po co ją męczyć.
Zaczęłam od wjechania w okolicy literki A, dalej kłusem roboczym. Przy X zatrzymanie, ukłon i ruszyłam kłusem roboczym w kierunku literki C. Potem skręciłam w lewo, po chwili znów w lewo. Po powrocie w okolice X wykonałyśmy woltę w lewo, a potem woltę w prawo. Na odcinku XBFA kłusem roboczym. Arha była już trochę zmęczona, ale dalej pracowała aktywnie. Przy A-C wykonałyśmy serpentynę o 4 łukach, Arha nie miała zbytniej ochoty na wyginanie, jednak udało mi się ją do tego namówić. Pomiędzy C i H miałyśmy kontrgalop. Był to krótki odcinek, dlatego spróbowałam. A nuż się uda? Arha bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, prawie bez problemów przejechała ten odcinek kontrgalopem, jedynie pod koniec trochę się pogubiła. Odcinek H-E już zwyczajnie, galopem z dobrej nogi, więc nie miałyśmy problemów. Przy E spore koło w lewo, po powrocie przez EKAF galopem roboczym. Trochę na początku się z nią poszarpałam, ale potem już była grzeczna. W FXH zmiana kierunku z przejściem do kłusa roboczego w X. Bałam się trochę tego przejścia, bo mała nie lubiła zwalniania. Dała mi to wyraźnie do zrozumienia przy X, uniosła się nad ziemię zanim doszłam z nią do ładu. Przy H do C znowu galopem roboczym z prawej nogi, także wszystko było ok. HCMB w dalszym ciągu galop roboczy. Mała zaczynała kulić uszy, nie bardzo podobało jej się to wszystko. Im dłużej tym bardziej się wściekała. Przy B koło w lewo. I dobrze, trochę się rozluźniła. Po powrocie znowu galop roboczy, miałam nadzieję, że wyrzuci z siebie chociaż trochę złych emocji. Marzenia. W A znów zwalniamy do kłusa roboczego i znowu mamy foch. Tym razem mało zauważalny, polegający jedynie na rzuceniu głową. W K to już w ogóle zwalniamy do stępa pośredniego. Był to wyjątkowo aktywny i wściekły stęp. Stępowałyśmy we wścieknięciu aż do E gdzie miałyśmy pół koła stępem na luźnej wodzy. Arha wyjątkowo zgodziła się na nie wyrywanie na luźnej wodzy, ale widziałam jak kuli uszy. Od B do F stępem pośrednim, również rwanym, dopiero po chwili się uspokoiła. Przy F kłusem roboczym, bardzo aktywnym. Kara bardzo energicznie stawiała nogi, na szczęście zbliżałyśmy się do końca. Przy A już wyjazd na środek. Zatrzymanie (z machaniem łbem x,x), ukłon i wyjazd na długiej wodzy.

Na koniec rozkłusowałam klacz kilkoma okrążeniami wokół ujeżdżalni. Mała opuściła łeb i była cała spocona. Kilka dużych kółek i mała trochę chłonęła. Potem przeszłam już do stępa. Tu dałam małej luźną wodzę. Stępowała sobie gdzie chciała, tak na rozluźnienie.
- Co sądzisz? – spytałam Dejca który siedział na trybunie. Pozostała bez kurtki, jeno w szaliku zmarzluch.
- Ładnie się wyrabia ^^. Jeszcze parę treningów i w ogóle będzie super. Ale charakterna jest.
- No niestety Smile . Ale mam nadzieję że trochę się uspokoi.
- No, postępuj z nią trochę, niech dobrze się rozciągnie po treningu. Ja spadam do domu, zimno mi u.u
- A idź! – uśmiechnęłam się. Wyjechałam z Arhą za Dejcem, która uprzejmie zamknęła halę. Pojechałyśmy w kierunku pastwisk. Postępowałyśmy ścieżkami wokół nich, Arha wyciągnęła łepek bardzo w dół, była wyraźnie zmęczona. Jak dojechałyśmy pod stajnię od razu ją rozsiodłałam i wprowadziłam do środka. Na myjce polałam ją chłodną wodą. Obejrzałam czy nie ma otarć, kamyków w kopytach itp. Na szczęście wszystko było w porządku. Przetarłam ją ręcznikiem i wstawiłam na solarkę. Poszłam odnieść sprzęt. Jak wróciłam, zarzuciłam młodej derkę i wyprowadziłam na pastwiska. Niech posiedzi na świeżym powietrzu, a co!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Arha [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare