Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
7.10.2011 - Reakcja na dosiad, łydkę i wodze

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks X / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sayuri
Właściciel Stajni
PostWysłany: Pią 11:04, 07 Paź 2011 Powrót do góry


Dołączył: 02 Lut 2010

Posty: 498
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Zapowiadał się dziś pracowity dzień. Odetchnęłam cicho i otworzyłam oczy. Za oknem zobaczyłam szare chmurska i siąpiący deszcz. W sumie nie miałam nic przeciwko. Już i tak było diabelnie sucho i pastwiska zaczynały nam wysiadać. Łatwo było mi myśleć tak optymistycznie gdy leżałam zwinięta w kłębek pod ciepłą pierzynką z własnym, prywatnym kaloryferem w postaci Robsonowego wielkoluda za plecami. Tak więc nim wyszłam spod kołdry wzrokiem namierzyłam ubranka. Wypełzłam w końcu spod kołdry i lotem trzmiela zebrałam bryczesy i bluzę oraz z szafki czystą bieliznę, koszulkę i wełniate skarpetki w romby (*-*) po czym dałam nura do łazienki. Ubrałam się szybko i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie tosty warując przy tosterze na wypadek gdyby Gniad postanowiła się zaczaić gdzieś za rogiem jak to ma w zwyczaju. Do kompletu ciepła, truskawkowa herbatka i wio do stajni. Przywitało mnie wspólne rżenie ihahaczy. Najwidoczniej po wczorajszym pawiowym melanżu Maksiu z Deikiem zaspali i kopytne były niemal tak głodne jak Gniadek po moim strajku gdy odmówiłam kupowania chleba tostowego >.> Tak więc nie zostało mi nic innego jak powlec się po taczkę i widły. Najpierw rozniosłam koniuchom siano a potem wedle rozpiski wszelkie owsy, pasze, witaminki i pierdółki również trafiły do żłobów. Na koniec nie mając co robić zamiotłam korytarz. Przyniosłam pod boks Sekrecika jego sprzęt. Ogier mielił jeszcze siano. I tak musiałam jeszcze poczekać aż nieco przetrawi. Po pół godzinie od posiłku wyprowadziłam go przed boks by nie zakleił mi się sianem, praca z pełnym żołądkiem nie jest dla nikogo przyjemna. Zaczęłam czyścić młodego długimi i powolnymi ruchami chcąc jednocześnie zrobić mu masaż. Sekrecik wiercił się chwilę oburzony że nie dali mu dokończyć śniadania ale wkrótce uspokoił się. Nie śpieszyłam się z czyszczeniem, miałam jeszcze co najmniej pół godziny nim Ciapek strawi swoje śniadanie. Gdy wyczyściłam go dokładnie zajęłam się rozczesywaniem ogona z pomocą dobrej odżywki. Gdy rozczesałam ogon przycięłam go lekko aby się nie plątał po ziemi. Po ogonie zajęłam się także grzywą i grzywką. Tu także porządne wyczesanie z odżywką i lekkie podrównanie. Po tym owinęłam mu nogi owijkami i założyłam kaloszki na przody. Sec był zaintrygowany kaloszkami. Było to dla niego coś nowego ale na szczęście stał grzecznie. Założyłam mu gruby padzik a na to ujeżdżeniówkę. Na głowę ogłowie z wędzidłem smakowym co ogier przyjął entuzjastycznie i od razu zaczął mamłać wędzidło. Zerknęłam na zegarek. W sumie od końca posiłku minęło półtorej godziny, nawet nie poczułam jak ten czas leciał. Wzięłam wiec kask na wszelki wypadek oraz bacik i poszłam z Sekretem na halę. Ogier szedł niemal stępem hiszpańskim z powodu kaloszków. Uspokoił się jednak nim doszliśmy do hali. Na miejscu powoli podciągnęłam popręg powoli i ostrożnie by nie zrazić młodego a później wsiadłam ze stopnia. Czułam że młody mimo że miał za sobą zajazdkę nadal nie czuje się pewnie pod jeźdźcem. Dałam mu lekki sygnał do stępa na który nie zareagował więc za drugim razem pomogłam sobie lekkim klepnięciem bacika. Ogier ruszył do przodu. Nie ruszałam wodzy. Chciałam by przyzwyczaił się do tego ciężkiego klocka na grzbiecie. Stępowałam wiec z nim „na pasażera” pozwalając mu iść gdzie chce, pilnowałam jedynie tempa, gdy zwalniał lekkie przypomnienie bacikiem a gdy przyśpieszał za mocno odchylałam się lekko do tyłu obciążając mu mocniej zad jednocześnie robiąc głębszy wydech powietrza. Młodziak wkrótce rozluźnił się nieco i opuścił głowę. Najbardziej miłym faktem było to że jedno ucho cały czas miał skierowane lekko do tyłu, uważał na to co robiłam. Gdy poczułam ze młody czuje się pewnie zebrałam lekko wodze starając się zostawić mu trochę swobody. Zaczęłam z nim wykonywać ćwiczenia w stępie. Póki co najważniejsze dla mnie było nauczyć go reakcji na łydkę i dosiad a nie kształt figury. Młodzik bardzo ładnie reagował na przesunięcie ciężaru ciała, właściwie tylko to było potrzebne do wykonania skrętu. Musiałam go jednak pilnować łydkami i wodzą aby nie wypadał z łuku co mu się zdarzało. Najfajniejszą cechą jaką zauważyłam u ogiera było bardzo chętne dążenie głową do dołu do rozluźnienia oraz to że mimo wszystko nie wieszał się na ręce. Był bardzo reaktywny w pysku i bardzo dobrze ustępował na działanie wodzy. Uwielbiałam takie konie choć zawsze bałam się ze zrobię im krzywdę swoim brakiem umiejętności. Oddałam ogierowi nieco wodzy i dałam łydką sygnał do kłusa. Młody od razu ruszył jednak nieco za szybko. Zwolniłam go dosiadem i głosem po czym znów zakłusowanie. Próbowałam tak kilka razy i z każdym kolejnym Sekret robił coraz lepsze przejścia. Nie mogłam też wymagać od niego zbyt wiele jako że idąc szybciej miał trochę lepszą równowagę którą ja niestety mu zaburzałam więc tak to sobie kompensował. W końcu pozwoliłam mu na całe koło kłusa. Trzymałam z nim delikatny kontakt na wodzy. Kłus ogiera był na prawdę cudowny do wysiedzenia, z siodła zdawało się ze on ledwo muska kopytami ziemię pozostając zawieszony w powietrzu. Szedł bardzo rytmicznie i energicznie. Znów najpierw głównie jazda po prostej aż młody wyregulował sobie tempo na wygodne i nieco odpuścił. Chwaliłam go dużo głosem lub pokizianiem go po szyi. Chwila przerwy w stępie na długiej wodzy. Sekret wyciągnął się chętnie w dół parskając cicho. Pogładziłam go po szyi drapiąc lekko. Zebrałam znów wodze i zaczęłam leciutko bawić się wędzidłem podpierając działanie wodzy łydką starając się wepchnąć Sekreta na zewnętrzną wodzę. Młodziak na początku nie bardzo wiedząc o co chodzi nieco się usztywnił ale po chwili zaokrąglił się nieco i odpuścił w potylicy. Przeszłam z nim tak kilka kroków w stępie po czym pochwaliłam go mocno. Powtórzyłam to samo w drugą stronę. Sec tym razem szybciej zareagował poprawnie na moje działanie. Znów nagroda a po niej znów trochę kłusa. Tym razem do kłusa dołączyły wolty. Znów zaczęłam spychać Seca wewnętrzną łydką na zewnętrzną wodzę. Młodemu trochę trudniej było wykonać polecenie w kłusie ale dość szybko pojął że ta pozycja jest dla niego wygodniejsza. Bardzo mnie to cieszyło, to był pierwszy krok do prawdziwego zebrania. Zmieniłam kierunek przez dłuższą prostą. Sekret usztywnił się gdy zmieniłam pomoce na drugą stronę. Jednak gdy wjechaliśmy na koło dość szybko przyjął odpowiednie ustawienie. Od razu wyczułam dużą zmianę in plus w jego chodzie. Wyjechałam na prostą po chwili. Jazda po prostej w ustawieniu była jeszcze dla Sekreta trochę zbyt trudną rzeczą. Nie karałam go za to że nieco wyszedł z ustawienia a raczej starałam się go delikatnie zachęcić dosiadem i łydką do odnalezienia ustawienia. Sec kombinował w dobrym kierunku i za samo to dostał znów solidną pochwałę. Zatrzymałam Sekreta i wyjęłam z kieszeni bluzy cukierka końskiego. Za jego pomocą nakłoniłam ogiera do wygięcia szyi tak ze pyskiem niemal dotknął mojego buta. Nie zmuszałam go do tego za pomocą wodzy, te leżały luźno na jego szyi. Przy pomocy drugiego cukierka rozciągnęłam go na drugą stronę. Pochwaliłam go za dobrze wykonane ćwiczenie i ruszyłam stępem. Po kolejnej chwili przerwy w stępie przeszłam do kłusa i wjechałam na koło. Dałam młodemu sygnał do zagalopowania pomagając sobie batem po zewnętrznej stronie sekret zagalopował dość gwałtownie ale przynajmniej na pierwszy sygnał. Tempo wyregulowaliśmy sobie na ścianie. W galopie nie chciałam jeszcze wymagać od niego czegokolwiek. Zrobiliśmy pełne okrążenie hali w galopie po czym do kłusa i stępa. Zmieniliśmy kierunek i w drugą stronę to samo. Zagalopowanie na kole i wio. Sekret bryknął sobie kilka razy na ścianie ale były to raczej niegroźne wesołe podskoki niż prawdziwa chęć pozbycia się jeźdźca z grzbietu. Po całym kole znów do kłusa i chwila na długiej wodzy. Przeszłam do półsiadu gdy młodziak wyciągnął głowę w dół i szedł na konia tropiącego. Byłam naprawdę zadowolona z tego treningu. Może i mało wymagałam od Seca ale jak dla mnie to jeszcze był świerzakiem a nie chciałam zabić w nim tej ekspresji i chęci ruchu na przód stawiając zbyt wysokie wymagania. Po porządnym rozstępowaniu zabrałam ogiera do stajni gdzie go rozsiodłałam i poszłam z nim na basen. Młody nie widział go wcześniej więc nim wszedł zachrapał głośno. Musiał wszystko dokładnie obadać i obwąchać. Wszedł jedynie po nadgarstki. Pozwoliłam mu na bicie kopytem w wodę. Niech się chłopak pobawi i przekona że woda go nie zje. Poprosiłam go o jeszcze jeden krok do przodu. Młody ociągał się ale w końcu podszedł jeszcze krok. Pochwaliłam go za to więc i od razu wyszliśmy z wody. Poszliśmy na solarium gdzie Sec wygrzał się porządnie. Po wszystkim trafił do boksu gdzie mógł dokończyć swoje śniadanie.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks X / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare