Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Skoki LL ze Skrzydełkiem 05.05.2012

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Koń 1 / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kik
Pensjonariusz
PostWysłany: Sob 17:59, 05 Maj 2012 Powrót do góry


Dołączył: 01 Maj 2012

Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Zaskoczona, że w końcu uda mi się popracować z Wikipedią, udałam się poraz kolejny dzisiajszego dnia do Deandrei. Dostałam zlecenie na skoki, małe bo małe, razem z najciekawszym, moim zdaniem, koniem w rysie. Trochę się tego obawiałam, ten koń wydawał mi się zawsze wybitnie niedostępny dla moich marnych zdolności naturalnych, jednak kasa jest mi potrzebna, więc trzeba się podiąć wyzwania. Może przekroczę próg, jakąś granicę i dalej będzie łatwiej?
Przygotowałam się w ten sposób, że wzięłam z domu cordeo, stare, skórzane, nie co wytarte, ale nadal mocne i spełniające funkcje. Uznałam, że nie ma co psuć klaczy moimi wybrakowanymi umiejętnościami w dziedzinie ogłowi bezwędzidłowych, więc będziemy jeździć na cordeo, skoro klaczka ponoć bardzo dobrze reaguje na najmniejszy sygnał. Dodatkowo przeglądnęłam poradniki skokowe i wybrałam rodzaj treningu – szereg gimnatyczny. Uznałam, że będzie to dobre dla konia, który dopiero wkracza w zawodowe uprawianie sportu – wyćwiczy w niej w jakimś stopniu wyczucie tempa oraz momentu odskoku. Oczywiście wybrałam również ukłąd, który chciałam z nią opanować – z kłusa: trzy drągi na ziemi i dalej trzy przeszkody z odległością około 3m pomiędzy. To miał być nasz cel, a zacząć miałyśmy od zwykłych drągów. Ale to chwila, najpierw czyszczenie.

Weszłam do stajni, gdzie stała Wika. Klacz z zainteresowaniem przyglądała się korytarzowi, kiedy przeszłam przez próg. Podeszłam do niej i wyciągnęłam do niej rękę. Ta cofnęła nie co łeb, ale ciekawość zwyciężyła i po chwili dokłądnie mnie obwąchała, prawdopodobnie czując zapach zawsze posiadanych przeze mnie smakołyków. Dałam jej jednego, o smaku marchewki, którego schrupała ze smakiem.
Wyprowadziłam klacz, która niechętnie do mnie podchodziła. W boksie schowała się w kąt, ale nie kopnęła, kiedy spokojnie i powoli do niej podeszłam. Starałam się być pewna i rozluźniona.
Zaczęłam czyszczenie od przejechania iglakiem po całym ciele, aby upewnić wzrok o braku zaklejek. Kolejną czynnością było wyciągnięcie kurzu gumą. Po tym dokładnie wymiotłam brud miękką szczotką. Oczywiscie wyczesałam grzywe i ogon oraz wyczysciłam kopyta. Później załozyłam jej na grzbiet siodło (uznałam, że cordeo cordeem, ale grzbietu jej tyłkiem obijać nie będę) a na szyję skórzany sznur. Wika zastanawiała się chyba trochę co to, ale miała jakieś doświadczenie z tym i nie zajmowała sobie tym zbytnio łba.

Wyszłyśmy razem na padok. Klacz kroczyła koło mnie coraz pewniej.
Wsiadłam w siodło. Rozejrzałam się po padoku, na którym prosiłam Kiki, aby rozstawiła drążki. Zrobiła to fachowo, tak jak chciałam, w pobliżu stanęły również stojaki sztuk sześć oraz kilka dodatkowych drągów na przeszkody.
My natomiast na początek zajęłyśmy się rozgrzewką. Wikipedia ruszyła energicznie, kiedy dałam jej delikatną łydkę. Faktycznie szłą od lekkiego impulsu. Robiłyśmy całkiem łądne, okrągłe wolty i zawiniete serpentyny, jak to zawsze ze mną bywa. Klacz wykonywała moje polecenia bez zastrzeżeń, jednak równiez bez specjalnego emocjonalnego zaangażowania. Przykre, ale ja tu tylko pracuję. Miałam z nią ćwiczyć, a nie otwierać ją na świat.
Po dłuższym stępie zakłusowałyśmy. Dziwny koń po tych moich. Wybijało mnie zbyt mocno do góry, starałam sie utrzymywac równowagę. Pozwoliłam sobie na wczucie się w rytm i poniesienie tempu klaczy. Dłuższy czas i ją wyczułam. Przez te kilka chwil robiłyśmy wolty – mniejsze większe, zależnie od punktu, który wybierałam za środek. Nie powiem, Wikipedia ładnie wykonywała wszystkie zakręty, nie wpadała i nie wypadała, szła na samej łydce. Pogłaskałam ją lekko po szyi, po czym do wolt dołożyłam serpentyny i ósemki. Tu również nie było większego problemu – Wikipedia była skupiona, ale i rozluźniona, dzięki czemu w pełni poddawała się treningowi.
Po dłuższym kłusie przeszłyśmy na chwilę do stępa. Wika zniżyła łeb i szła sobie spokojnie, przy czym pamiętałam, aby nie ślimaczyła mi się gdzies przy okazji.
Oddech przydał się nam obu, po czym przystąpiłyśmy do zagalopowań. Liczyłam, że klacz nie wywiezie mnie w pole, nie wiedziałam, w jakim dokładnie stanie reaguje na dosiad i cordeo, dlatego trochę się obawiałam. Strach i lęki starałam się jednak oddalić i zamknąć gdzieś w mojej głowie, a zająć się klaczą.
Ruszłyśmy energicznie kłusem, po czym wjechałyśmy na sporą, okrągłą woltę. Klacz poszła od jednego sygnału w galop. Pochwaliłam ją spokojnym głosem, po czym wczułam się lepiej w rytm, aby nie obijac się w siodle, jak jakiś dzieciak. W lekkim, dosyć dziwnym jak dla mnie tempie, zrobiłyśmy dwa pełne kółka, po czym zmieniłyśmy kierunek i powtórzyłyśmy to samo. Pogłaskałam ją delikatnie i przeszłam do kłusa. Wika parsknęła, zupełnie rozluźniona, dalej jednak nie do końca zaangażowana mentalnie.
Po kilku chwilach w luźnym stępie nakierowałam klaczkę na drążki. Były one dosyć wąskie, obawiałam sie, że może być ciężko, jednak Wika dała sobie dobrze radę. Nie trafiała może dokładnie na środek między drągami, jednak nie zahaczyła o żaden, cudem. Pogłaskałam ją i poprosiłam Kiki, aby zwiększyła odległości. Dziewczyna zrobiła to, a my z drugiego najazu skirowałyśmy się ponownie na przeszkodę. Tym razem Wik musiała nie co zapracować, drągi były szerzej. Dała sobie jednak radę wysoko podnosząc nogi. Pochwaliłam ją głosem i zmieniłam najazd, po czym powtórzyłam przejście. Również tym razem Wikipedia wykazała sie opanowaniem i ładnie pokonała drągi.
Poprosiłam Kiki, aby ustawiła nam po drągach małą kopertę. Dziewczyna zrobiła to, a my najechałyśmy. Wika, skupiona, patrzyła dokładnie na kopertę i po pokonaniu drągów wykonała wysoki sus nad przeszkodą. Pochwaliłam ją, po czym poprosiłam Kiki o lekkie podwyższenie koperty.
Najechałyśmy z drugiego najazdu. Wikipedia tym razem nie co przyspieszyła przed drągami, więc skierowałam ją na woltę i kręciłyśmy do czasu, aż się nie uspokoiła. Kiedy wyrównałam tempo, znowu najechałyśmy na przeszkodę. Wi szła spokojnie, moje potparcie jej łydkami dało jej jasno do zrozumienia, kiedy ma wyskoczyc i zrobiła to w najodpowiedniejszym momencie. Po przeszkodzie kilka kroków galopem. Pochwaliłam ją i zwolniłam do kłusa. Kiki w tym czasie stawiała drugą przeszkodę, o co ją chwilę wcześniej poprosiłam.
Kiedy wszystko było gotowe, skierowałam klacz na szereg. Na drągach ładnie podnosiła nóżki, pierwsza przeszkoda, druga przeszkoda bez foulee. Był to spory wysiłek dla klaczki, jednak pokonała zestaw poprzeczek. Pochwaliłam ją i przeszłam do stępa. Wi obniżyła szyje i szła w odpowiednim, rozluźnionym tempie. Kiki nieznacznie podiosła obie koperty – pierwsza miała teraz około 40cm, druga 50.
Chwila relaksu trwała stanowczo zbyt długo, więc zakłusowałyśmy energicznie. Nie co się zapomniałam, przyłozyłam łydki zbyt mocno i niemal przeszłyśmy w galop, jednak szybko uspokoiłam delikatną Wi. Skierowałyśmy swoje kroki w stronę drągów. Klacz nieznacznie przyspieszyłą, na co jej pozwoliłam. Dzięk temu ładnie przeszła drągi i bardzo energicznie przeszła przez przeszkody. Troszeczkę mnie zaalarmowało to, iż wyginałą się podczas skoków. Zapamiętałam, aby następnym razem pilnowac dokąłdnie linii prostej. Klacz miała zapracować, a nie szukać lżejszego rozwiązania – po skosie było jej łątwiej. Najechałyśmy momentalnie po raz kolejny. Tym razem trzymałąm jednostajne tempo i zamykałam ją w pomocach, głównie łydkach, nie co dosiadem, w minimalnym stopniu ręką. Tym razem wysiliła się i poderwała zadek na linii prostej. Pochwaliłam ją i znowu przeszłyśmy do stępa.
Kiki ustawiła ostatnią przeszkodę – półmetrową stacjonatę, a pierwszą kopertę doprowadziła do również 50cm. Teraz szereg był równy, tak jak zaplanowałam. Były to już nasze ostatnie skoki.
Rusyzłam kłusem i nakierowałam Wikipedię na szereg. Klacz postawiła uszy i dokłądnie przyglądała się stojacym przed nią przeszkodom. Trzymałąm ją zamkniętą w pomocach i kierowałam na sam środek. Drążki-koperta-koperta-stacjonata. Ja nie wiem, co te konie widzą takiego dziwnego w stacjonatach i zawsze skaczom je wyżej niż koperty, choćby miały taką samą wyskość. Dziwaczne. W każdym razie udało nam się utrzymac linię prostą, zrobić kilka foulee galopu po i w sumie trening uznałam za bardzo udany.
Rozkłusowałam pochwaloną klacz i podziękowałam Kiki za pomoc. Po rozluźniającym kłusie przeszłyśmy do stepa, w którym człapałyśmy do wystudzenia.

Zaprowadziłam Wikipedię do boksu, gdzie zdjęłam z niej cały sprzęt oraz poczęstowałam smakołykiem owocowym, chyba jabłkowym, w nagrodę. Nie powiem, przyjemny konik i całkiem zdolny. Ostatni raz ją pogłaskałam i zostawiłam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Koń 1 / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare