Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
20.05-01.06 - Praca pod okiem Chocky

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sherlock [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chocky
Pensjonariusz
PostWysłany: Sob 17:48, 09 Lip 2011 Powrót do góry


Dołączył: 13 Lut 2010

Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

    Korzystając z okazji, iż wraz z zbliżającym się terminem porodu Lady Cinnabar przebywałam na terenie Deandrei coraz więcej czasu, Deidre poprosiła mnie czy nie mogłabym zająć się jej podopiecznym - Sherlockiem. Zgodziłam się bez wahania, czy też niepotrzebnego "ale" Od jutra miałam zacząć treningi.


20.05.2011r
Poniedziałek

Albinos nie miał dzisiaj dnia wolnego, tak jak reszta koni w Deandrei. Chyba wiedział, co się święci bo usilnie nie chciał złapać się na pastwisku. Gdyby nie pomoc Maksa zapewne nadal biegałabym za nim z marchewką w ręku. Wyprowadziliśmy go i wspólnie wyczyściliśmy, zatracając się w rozmowie. Gdy Sherlock był gotowy, a ochraniaczach i ogłowiu - obrażony na mnie i na chłopaka, udaliśmy się w stronę maneżu. Najpierw porządnie rozgrzany w 3 chodach na długiej lonży, później przeszliśmy na roud pen gdzie ustawione zostały w około drągi. Zachęciłam go do kłusa, a ten przefrunął przez kombinacje 4 płaskich przeszkódek. Maks co chwila dokładał na ziemię drewniane, kolorowe drągi. Po pokonaniu wachlarza w obu chodach rozkłusowałam go i rozstępowałam. Dzisiejsza lonża miała za zadanie wstęp do podstawiania tyłka. Jutro zaczynamy pracę ujeżdżeniową z siodła.


21.05.2011r
Wtorek

Przyszłam do stajni wcześniej, by zająć się moim tymczasowym podopiecznym. Wczoraj po lonży wykąpaliśmy go, więc dzisiaj miałam mniej do szorowania. Osiodłałam go i ruszyliśmy w stronę hali, ponieważ nagłe załamanie pogody sprawiło nam letni deszczyk. Rozstępowałam go po ścianie na luźnych wodzach około 10 minut, potem zaczęłam wykręcać wszelkie koła, wolty, serpentyny - również na luźnych wodzach. Rozkłusowałam go porządnie na obie strony, nadal na delikatnym kontakcie kręcąc figury. Przeszłam do stępa i zaczęłam nabierać wodzy w dłonie, bawiąc się zewnętrzną i aktywizując go łydkami. Po chwili ogier wszedł na kontakt, ustawiając nos prostopadle do podłoża. Ruszyłam kłusem, pilnując ustawienia na woltach. Cały czas pilnowałam podstawienia zadku, a koń wpisywał się w łuk - starając się. Następnie przejścia kłus-stęp-kłus, kłus-stój-kłus. Poprosiłam go o najazd na ciasną woltę i zatrzymanie do stój na niej, cały czas pilnując by stał w odpowiednim wygięciu. Powtórzyliśmy ćwiczenia, najazdy na drążki i mogliśmy zagalopować. W galopie powtórzyliśmy ćwiczenia z kłusa mianowicie, wolty z zatrzymaniami, zatrzymania, przekątne ze zmianami nogi, szeroka serpentyna. Po godzinnym treningu rozkłusowałam go porządnie na całkiem luźnych wodzach, a gdy wyszło słońce ruszyłam na spacerek do lasu.


22.05.2011r
Środa

Rozpadało się na dobre. Naszykowałam go na jazdę i skierowałam w stronę hali. Dzisiaj w planach miałam jeszcze pracę ujeżdżeniową, jutro zaś miała nastąpić przerwa i poskaczemy. Rozgrzałam go porządnie w dwóch chodach, od początku pilnując ustawienia i aktywnego chodu. Nie pracowało mi się z nim dobrze, bowiem był rozkojarzony i zostawał w przekonaniu, że nawet banda hali może go zjeść. Przy wyjeździe z wolty przestraszył się na śmierć Deidre wchodzącej z Little Bitem, odskakując w bok, brykając kilkakrotnie tym samym zostawiając mnie na glebie. Wstałam, otrzepałam się i złapałam go za wodze, gramoląc się z powrotem w siodło. Po ów incydencie zapełniałam mu każdą minutę treningu ćwiczeniami, ćwicząc ustępowania na ścianie. Pogalopowałam jeszcze trochę i zakończyłam trening, odprowadziłam do stajni.


23.05.2011r
Czwartek

Po wczorajszej deszczowej pogodzie nie było niemal śladu, a świecące słońce dawało się we znaki. Było przeokropnie gorąco, więc razem z Maksem i Zenką udałam się nad jezioro, by skosztować przyjemności z pławienia. W pewnym momencie skarogniada klacz wypruła do przodu, na co Sherlock nie chciał być gorszy i poleciał za nią. Krzyknęłam do chłopaka, żeby cytując: do cholery zatrzymał tego konia. Udało nam się jednak ujść z życiem i śmiejąc się do bólu brzucha skorzystaliśmy z kąpieli. Albinos prócz tego jednego szaleńczego galopu zachowywał się bardzo dobrze. Jutro już na sto procent skaczemy!

24.05.2011r
Piątek

Wieczorem przyjechałam do szaleńca, by poskakać na parcourze. Deidre miała nam ustawić parcour i gdy zaczniemy skakać w razie czego odbudować. Męczyłam się z jego zaklejoną sierścią ponad pół godziny, więc z obolałymi rękami osiodłałam i wdrapałam się na jego grzbiet. Standardowo rozgrzałam go na różnych woltach w obu chodach, pogalopowałam w obie strony nie męcząc o nienaganne ustawienie. Skakaliśmy dzisiaj proste kombinacje do 100cm, jutro mam w planach szeregi lub skoki "na skos". Dzisiejszy trening był jednym z naszych najlepszych, pracowało nam się nieziemsko. Na przeszkodach Sherlock wykazał się dużą odwagą, nieraz ratując mnie z odległością. Pochwaliłam go mocno, w nagrodę robiąc po jeździe masaż i zabierając w teren by w jeziorku schłodzić nogi. Puściłam na padok po przyjeździe.

25.05.2011r
Sobota

Poprosiłam jedną z pomocnic Deidre, by ubrała i wyczyściła mi konia, gdyż ja utknęłam w korku. Gdy dopadłam go dziewczyna już stępowała. Podziękowałam jej i 40 minut spędziłam na poprawnej rozgrzewce w wszystkich 3 chodach, a jej intensywność można było zobaczyć na bokach Sherla, gdzie pojawił się pot. Zaczęliśmy skakać na jednych z mniejszych, 60-70cm przeszkód, nad którymi przefruwał z kopytkiem w zadku. Potem zaczęły się poważniejsze przeszkody, starał się lecz raz nie pasowała mu odległość i zrzucił przodami. Dzisiejsza praca była głównie na szeregach. Pierwszy z nich miał 4 człony od 50 do 90 cm co 3 foule. Jeden od 70 do 100 co 2 i 4 foule, ostatni co 1 foule zbudowany z 3 stacjonat 60cm. Poszło mu dobrze, pochwaliłam go i zaprowadziłam do stajni.

26.05.2011r
Niedziela

Dzisiaj miał dzień wolny.


27.05.2011r
Poniedziałek

Dzisiejszego dnia pojechałam na zawody z moją Arizoną, więc Sherlock wybrał się w 1,5 godzinny teren kondycyjny z jedną z pensjonariuszek. Na dzień jutrzejszy planuję skoki w korytarzu.

28.05.2011r
Wtorek

Ogarnęłam go, przerażając się zabójczą ilością sklejek na jego boku. Udało mi się jednak pokonać je szybko, założyłam ogłowie, odpięłam wodze a na nogi zapięłam ochraniacze i kaloszki. Zaprowadziłam go na maneż, gdzie wcześniej wraz z stajennym ustawiliśmy korytarzyk i przeszkody. Rozgrzałam go w 30minut na lonży i wpuściłam w korytarz, każąc biec. Poprzeskakiwał przeszkody do 110cm, potem ustawiłam tripl'a na 130. Doskoczył do 140cm, z jedną zrzutką. Maks wziął go potem na lonżę i zaprowadził do domu, a ja pojechałam potrenować Arizonę.


29.05.2011r
Środa

Cross. Słoneczna pogoda zachęciła mnie aby poskakać na niższych przeszkodach terenowych. Zaliczyłam glebę na trzeciej przeszkodzie, 80 cm stoliku obijając sobie silnie ramię. Deidre wsiadła na niego, jako że ja nie czułam się zdolna na dalszy trening. Dziewczyna również o mało nie spadła, gdy albinos wyłamał na jednej z kłód. Zawróciła, sprzedając mu bata za łydkę i najechała raz jeszcze. Skakała jeszcze kłody z plaży, po górce. Reszty treningu niestety nie widziałam, ponieważ poszłam obmyć twarz i napić się wody.


30.05.2011r
Czwartek

Poskakaliśmy na hali różne kombinacje, w tym szlifując skok wyskok, krzywe najazdy. Jeździło mi się bardzo dobrze, Sherlock był elastyczny, zainteresowany treningiem. Na koniec przejechałam 110 cm parcour z wcześniejszymi kombinacjami na czysto, z dobrym czasie. Rozjeździłam go na dworze. Wieczorem wybrałam się na godzinny teren z Deidre. Pogalopowałyśmy, poszalałyśmy i zmęczone wróciłyśmy do stajni. Zostałam na noc w stajni, na ognisko więc od razu mogłam wziąć albina w trening.

01.06.2011r
Piątek

Dzisiaj ostatni trening z ogierem, od jutra zacznie znów pracę pod okiem swojej właścicielki. Było mi przykro z tego powodu, bo przyjemnie jeździło się na doświadczonym, większym koniu od mojej Arizonki. Zaplanowałam że dzisiaj powozimy się po wolnej przestrzeni luźno, na kantarze sznurkowym i na oklep. Nie było żadnych sensacji, młody szybko się rozluźnił i nawet udało mi się go zebrać. Przytuliłam się do jego szyi pod stajnią, żegnając się. Poszłam zdać Deidre relacje z naszych treningów i nad czym powinna popracować. Kochane z niego konisko, to wiem na pewno.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sherlock [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare