Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
14.01.2013r. - skoki N/C

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sherlock [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tiara
Pensjonariusz
PostWysłany: Pon 23:04, 14 Sty 2013 Powrót do góry


Dołączył: 13 Cze 2011

Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

Obiecałam Dejowi, że wezmę Shera na treningos. Wbiłam więc rano do stajni, wpadłam do siodlarni, w której natknęłam się na dziewczynę, która z kolei w popłochu stamtąd uciekła. Zdziwiłam się i rozejrzałam po pomieszczeniu. NIE, tym razem nie uciekła, żeby ukryć swoją tajną działalność z Maksem. Tym razem chyba się wystraszyła wielgachnego pająka dyndającego tuż nad siodłem Sherlock'a. Ja również się wystraszyłam, bo w końcu miałam tego właśnie siodła używać. c.c Wybiegłam więc z siodlarni, zatrzasnęłam drzwi i wpadłam w ramiona Deja, która tam stała.
- Ratuj! D: - krzyknęłam, obejmując dziewczynę.
- No chyba Ty ratuj, to nie Twoje siodło leży pod nim x.x - odpowiedziała i jęknęła. Nie byłam w stanie określić czy jęknęła ze swojej słabości w związku z pająkiem czy z tego, że za mocno ją ścisnęłam. W każdym razie wydała taki dźwięk i nie roztrząsajmy dłużej jaki był tego powód.
- Ale jest to siodło konia, na którym będę jeździć :C – wydukałam ze strachem.
No i wtedy, jak na zawołanie, do stajni wszedł Maks. Spojrzał na nas i uniósł brwi, nie komentując tego jak wyglądałyśmy.
- O, o, MAKSIU! - krzyknęła Deidre i wydostała się z mojego uścisku. Podbiegła do chłopa i złapała go za rękę, ciągnąc w stronę drzwi siodlarni.
- Bo wiesz... mamy taki problem. Maleńki... - zaczęła.
- Ma osiem nóg, milion oczu, szczękoczułki, kądziołek przędny i płucotchawki... - dodałam szybko.
- I się zastanawia jak się spuścić, żeby nie wpaść D: - powiedziała Dei, co przeważyło szalę.
- No dawaj mi tego drania... - odparł Maks ze zdenerwowaniem. Dejowi oczy się zaświeciły, więc otworzyła drzwi, wepchnęła tam blondyna, po czym na powrót je zamknęła.
- Chyba nie umrze, prawda...? - zapytała i spojrzała na mnie z przerażeniem.
Nie zdążyłam odpowiedzieć gdy z siodlarni wyszedł Maks z pająkiem na dłoni. Wrzasnęłam jak oparzona i uciekłam, chowając się w jakimś pustym boksie. Nie wiedziałam co było dalej, ale słyszałam krzyk Deja, śmiech Maksa, a potem już tylko ciszę. Skuliłam się w kącie, bojąc się, że chłopak przyjdzie zaraz do mnie, straszyć mnie tym pajęczakiem, brrr.
- Tiaruuu, gdzie jesteeeeś? - usłyszałam jego rozbawiony głos. Przeszły mnie ciarki, ale wpadłam na genialny pomysł. Wygrzebałam marchewkę z kieszeni spodni, wybiegłam szybko z boksu, barykadując się z kolei w boksie Dancer'a. Rudy chyba nie za bardzo wiedział co się stało, więc mnie nie zaatakował, jednak wiedziałam, że na pewno posłuży za dobrego psa obronnego. >D Maks zobaczył, że wlazłam do jego boksu, więc od razu tam poszedł. Sun natychmiast wyskoczył na niego z zębami, dzikim kwikiem i w ogóle był straszny. XD Blondyn wrzasnął tylko, gdy Dancer go użarł, więc odszedł z fochem i... skończyła się sielanka. XD Rudy mnie przyuważył i momentalnie się odwrócił. Teraz to ja byłam celem. ;_; Tak więc wystawiłam tylko marchewkę na ręce i zamknęłam oczy, a gdy usłyszałam radosne chrupanie, uniosłam powieki i, stwierdzając, że przeżyłam, wyszłam zadowolona z boksu.

Powędrowałam już spokojna do siodlarni, wzięłam czaprak, siodło, ogłowie, ochraniacze, derkę i szczotki Sherlock’a (jezuiletegojest) i powędrowałam do boksu białasa. Prawie bym się wyjebuszyłą z całym tym sprzętem na łapach, ale na szczęście w ostatniej chwili oparłam się o drzwi i udało mi się uniknąć zrzucenia idealnie wypastowanego sprzętu. Sher uniósł głowę wystraszony i prychnął ze zdumieniem, jednak po chwili ponownie zaczął przeżuwać sianko.
Zaczęłam czyścić los ogierosa. A raczej użerać się z błotnymi plamami na jego białym zadku. Po jakichś trzydziestu minutach wyprostowałam się i otrzepałam dłonie. Byłam dumna ze swojego dzieła. 8D
Wreszcie osiodłałam rumaka i poszłam z nim na halę. Odłożyłam derkę na bok i właśnie miałam iść ustawiać przeszkody i drągi na rozgrzewkę, ale akurat obok placu przechodził Adaś z Artkiem, więc ich... wykorzystałam. >33 Ależ to miałam dzisiaj szczęście do tych facetów, którzy byli w pobliżu w idealnych momentach. :""""D JAK W FILMACH, AWWW.


Nevermind. Wskoczyłam na konia, dociągnęłam popręg i ruszyłam stępem, mówiąc chłopom co mają robić. Gdy skończyli, wygoniłam ich, a sama dalej się rozgrzewałam. Hala wyglądała teraz tak:
[link widoczny dla zalogowanych], a więc z jednej strony miałam miejsce na rozgrzewkę na drągach i trzech niższych przeszkodach - kopercie, stacjonacie i okserze. Druga część była zagospodarowana na parkur klasy N/C, ale o przeszkodach powiem dopiero później, póki co skupmy się na rozgrzewce.

Tak więc stępowałam sobie najpierw na długiej wodzy, powoli, krok po kroku, przygotowując konia do cięższej pracy i ożywiając go po dość długim odpoczynku. Miałam zamiar zacząć z nim skakać klasę C, więc porządna rozgrzewka na pewno dobrze mu zrobi.
Po kilku okrążeniach ni to stępa, ni to stania, zebrałam wodze i już na kontakcie kontynuowałam stępowanie. Zachęcanie konia łydkami, trochę dopychania, ale równocześnie uważanie, żeby nie wypadł z rytmu i cały czas stępował żywo. Wreszcie zrobiłam po jednej wolcie w każdym narożniku, ogier dobrze się spisał, porządnie się wyginając i chętnie współpracując.
Zmieniłam kierunek półwoltą, Sher trochę wypadł z rytmu, coś mu nie spasowało w narożniku, w którym akurat byliśmy. Szybko opanowałam sytuację, wyrównując tempo konia, jak i samego konia, który zboczył ze ścieżki. Zrobiliśmy dwa okrążenia, a potem znowu wolty. Sher odstawił mi pokaz idealnegowykonywaniaidealnychwoltwlewo. Hid zawsze mi odstawiał sceny podczas tego, lulz. Wyglądałam pewnie na mega skupioną, bo… naprawdę się skupiłam. XD Tak odruchowo, y’know. Sher natomiast… w sumie Sher jak to Sher - on zawsze wyglądał na skupionego i inteligentnego. Ot taki koń ideał.
W końcu stwierdziłam, że najadę sobie raz w stępie na nasze megatrudne drągi na kole. Wjechałam na koło, wyginając Sherlock'a i pobudzając go nieco przed drągami. Ogieros najechał ideolo na sam środek i zrobił idealne koło, mra. *-* Fajnie wyciągał szkity, bo drągi były ustawione na kłus, więc wyglądał jakby to był stęp hiszpański. Tak trochę. XD Zmieniłam kierunek i znowu poprowadziłam go na koło. Prychnął z zadowoleniem i pokonał z gracją wszystkie drągale.
Wjechałam z powrotem na ścianę i zaczęłam kłusować. Najpierw dwa luźne okrążenia, a potem trochę pracy. Najpierw zrobiłam szlaczek pomiędzy wszystkimi przeszkodami jakie były ustawione na ujeżdżalni. Robiłam zarówno ostre zakręty jak i łagodne łuki, za każdym razem wspomagając konia łydkami i dosiadem. Zmieniałam też tempo, żeby ogier trochę ambitniej popracował. Na koniec po jednej wolcie w każdym narożniku. Sher jest strasznie oddanym rumakiem i chętnie wykonywał wszystkie moje polecenia, robiąc okrągłe wolty. Tylko jedna mu tam coś nie wyszła. Znaczy wyszła, ale bardziej jajowata. Poza tym wszystkie idealne. ^ Później zmieniłam kierunek i znowu heja, robimy wolty w drugą stronę. Konisko płynnie wykonało ćwiczenie i fajnie się wygięło podczas każdego ćwiczenia.
Później podjechałam sobie do drągów na kole i nakierowałam na nie ogra. Mięśnie Shera super pracowały podczas tego ćwiczenia, a ja się tylko śliniłam. XD Biały przeskoczył dwa ostatnie drągi, a ja zrobiłam tylko minę DAFUQ, jednak jechałam dalej. XD Podczas drugiego koła przypilnowałam go, żeby cały czas szedł równym kłusem i żeby znowu nie odpierdzielił czegoś takiego. xp Od razu było widać efekty, bo Sherlock bardziej się skupił (lol, że to w ogóle możliwe przy tym jego maksymalnym skupieniu o.o) i perfekcyjnie przejechał całe koło. Zmieniłam kierunek i wjechałam na drągi ponownie. Całe ćwiczenie znowu wyszło nam mistrzowsko, a biały ogr świecił chrapami z podniecenia.
Zjechałam na ścianę i wreszcie dałam ogierowi sygnał do galopu. Zacmokałam zachęcająco do białego, a ten zarzucił łbem i wypruł przed siebie. Półparadą i lekkim działaniem wodzy przywróciłam go do porządku - wyrównałam tempo i zwolniłam do bezpiecznej prędkości w terenie zabudowanym. xD Zrobiliśmy w galopie trzy spokojne okrążenia, po czym najechaliśmy na nasze mini przeszkody do rozgrzewki.
Najpierw koperta 90cm - ogier przeskoczyły przeszkodę bez problemów, ze sporym zapasem. Pf, w końcu co to dla N-kowicza takie nędzne 90 centymetrów... xd Później oddaliśmy skoki przez okser o wysokości 100cm - przeszkody były rozstawione na odległość 60cm, więc był on dość szeroki. Mimo to skok był bez zarzutów, zrzutów i w ogóle cud miód. xd Tak samo pięknie przeskoczyliśmy stacjonatę o wysokości 120cm. Ogier miał jeszcze zapas, co umocniło mnie w przekonaniu, że przejście do klasy C było dobrym pomysłem. Wink Nie ma sensu się dłużej rozpisywać na temat tych rozgrzewkowych skoków, bo cała zabawa dopiero miała się zacząć... Pozwoliłam Sherlock’owi trochę odpocząć, przechodząc do stępa.

Przypomnę plan parkuru: [link widoczny dla zalogowanych], jak również rozpiskę przeszkód:
1. Stacjonata, 100cm
2. Stacjonata, 120cm
3a. Stacjonata, 110cm
3b. Stacjonata, 120cm
4. Stacjonata, 125cm
5a. Stacjonata, 100cm
5b. Okser, 110cm x 50cm
5c. Tripple barre, 100-110-120cm x 70cm
6a. Stacjonata, 120cm
6b. Stacjonata, 120cm
6c. Stacjonata, 130cm

Biały już zaczął wyrywać się do przelatywania nad przeszkodami, więc nie chciałam go dłużej trzymać w niepewności. xd Ustawiłam sobie Sherlock'a w narożniku i popędziłam go do galopu.
Ogieros od razu ze stój ruszył galopiszczem, więc poklepałam go i pogalopowałam w stronę pierwszej, niebieskiej przeszkody. Sher postawił uszyska i zaprychał ciężko, po czym wydłużył krok tak, żeby wybić się w odpowiednim miejscu. Trochę mu pomogłam, dociskając łydki i ofc pochylając się w siodle, a ogier wybił się mocno w górę. Przelecieliśmy czysto nad najniższą przeszkodą w całym parkurze, po czym wylądowaliśmy miękko po drugiej stronie. Poklepałam ogiera po łopatce i poprowadziłam go dalej.
Po dwóch, długich fulach, odbiłam lekko w lewo, kierując konia na drugą w kolejności, zieloną stacjonatę. Kolejne dwie fule, odskok i wylądowanie, tym razem nieco twarde, w wyniku czego Sher stracił równowagę. Prychnął z wysiłku, usiłując jak najlepiej wybrnąć z tej sytuacji. Najprawdopodobniej to koniowi coś nie podpasowało, albo w podłożu, albo w przeszkodzie. W każdym razie biały wyszedł z tego obronną... obronnym kopytem, a ja w skupieniu obmyślałam trasę do następnej przeszkody.
Jedna krótka fula, po czym zakręt 90 stopni w lewo. Kolejna fula, kolejny zakręt iii... pojechaliśmy w stronę fioletowego szeregu na skok-wyskok. Sherlock postawił uszy, ja zacmokałam i w mgnieniu oka znaleźliśmy się przed 110 centymetrową stacjonatą. Przycisnęłam nogi do boków konia i idealnie się z nim zgrałam, robiąc półsiad w momencie, w którym Sher odbił się od ziemi. Pokonaliśmy tą przeszkodę z dość sporym zapasem, jednak ten mały sukces nie wytrącił nas z równowagi - mieliśmy do pokonania jeszcze jedną stacjonatę. Konio wylądował miękko, a ja w tym samym momencie zacmokałam zachęcająco, popychając ogierosa łydkami (skojarzenia, skojarzenia wszędzie). Sherlock podniósł ponownie przednie nogi, by przeskoczyć stacjonatę na czysto. Pochyliłam się w siodle i oddałam wodze, a ogier przeskoczył sprawnie na drugą stronę przeszkody. Pochwaliłam go, klepiąc po łopatce i pokierowałam go w stronę kolejnej przeszkody.
Sheru zrobił trzy krótkie kroki galopu, widząc przed sobą czerwoną stacjonatę, a ja zacmokałam cicho, równocześnie ściskając lekko jego boki łydkami. Biały parsknął, wybijając się w powietrze swoimi mocnymi, zadnimi nogami. Uszy miał cały czas postawione, a oczy szeroko otwarte, nie ze strachu tylko raczej z zaciekawienia i podekscytowania. Po wylądowaniu pochwaliłam go porządnie, bo była to jedna z dwóch najwyższych przeszkód w całym parkurze.
Zrobiliśmy trzy długie fule, po czym skręciliśmy dość ostro w prawo, wykonując jeszcze jeden krok. Przed nami stała metrowa... zielona? miętowa? turkusowa? seledynowa? DAMMIT, Sher, jaki to kolor, bo jestem facetem i ich nie rozróżniam? D: Nieważne, uznajmy, że miętowy. Więc, stała przez nami metrowa, miętowa stacjonata. Ścisnęłam łydkami boki ogiera, a ten wybił się sprawnie i na czysto pokonał przeszkodę. Miękko wylądował i prychnął z zadowoleniem, strzygąc uszami. Zacmokałam do niego, żeby się na powrót skupił. Koń zrobił jeden krok i ponownie wzbił się w powietrze, by przeskoczyć wyższy o dziesięć centymetrów okser. Niestetyż zrzucił drąga z drugiej przeszkody, bo ja się zagapiłam i zostałam z ręką, w wyniku czego trochę wytrąciłam Sher'a z równowagi. c.c Mimo wszystko ogierrr się skupił i nie stracił głowy, bo skok przez tripple barre był mega udany. Pochwaliłam go z wyszczerzem na ryjcu i pojechaliśmy spokojnie dalej.
Zrobiliśmy dwie dość długie fule po łagodnym łuku w prawo. Przed nami ostatni, różowy (o man, dlaczego x.x) szereg na skok wyskok, złożony z dwóch 120 centymetrowych stacjonat i jednej 130 centymetrowej - najwyższej w całym parkurze. Poklepałam Sherlock'a zachęcająco i zacmokałam do niego, po czym przed przeszkodą docisnęłam łydki do jego boków. Biały wybił się wysoko i prychnął przy tym z wysiłku. Przelecieliśmy bez zrzutki nad pierwszą stacjonatą, jednak dość twardo i niepewnie wylądowaliśmy. Ogier napiął mięśnie i wybił się ponownie, by pokonać następną przeszkodę. Przeskoczył ją z naprawdę sporym zapasem, więc pochwaliłam go zadowolona, bo naprawdę się chłopak postarał. :3 Ostatni skok, najwyższa przeszkoda.
- To już klasa C, miśku - szepnęłam do ogiera, gdy ten unosił się w powietrze. Ogier skierował jedno ucho w moją stronę, a gdy wylądowaliśmy bez zrzutki, zarżał cicho w odpowiedzi. : D
- BRAWO, PANIE SHERLOCK'U!!!!!!!!111ONEONE - Byłam tak dumna z ogra, że aż wrzasnęłam na całą halę, a Sher prychnął z zadowoleniem.

Zatrzymałam ogierosa i zeskoczyłam na ziemię. Wykiziałam go i wymiziałam, po czym ściągnęłam siodło z czaprakiem i zawiesiłam je na najbliższej przeszkodzie. Poklepałam go po spoconym karczychu, po czym wdrapałam się na niego z powrotem i na długiej wodzy stępowaliśmy sobie spokojnie przez jakieś dwadzieścia minut. Sher człapał z opuszczoną nisko szyją i prychał od czasu do czasu.
Wreszcie się zatrzymaliśmy, zlazłam z niego i wzięłam siodło w łapska. Poszliśmy spokojnie przez halę, a gdy wyszliśmy na zewnątrz, przywitał nas nieprzyjemny chłód. Założyłam więc Sherlock'owi derkę, żeby się nie przeziębił i poszliśmy, tym razem szybciej, do stajni.


Odniosłam sprzęt na miejsce, po czym wróciłam do boksu, by wyczyścić ogiera. Sheru przywitał mnie cichym parsknięciem, a ja nagrodziłam go marchewą. Wyczyściłam go porządnie, potem wymasowałam, wypieściłam i w ogóle. <3 Taka przyjazna bestyja z niego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sherlock [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare