Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Trening "rodzinny" + Doncik xd

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Demonic Speed Creation [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gniadoszka
Pensjonariusz
PostWysłany: Pon 13:55, 27 Gru 2010 Powrót do góry


Dołączył: 02 Paź 2010

Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Jutro pierwszy trening Demka z nowym dżokejem i pierwszy po kontuzji. Stwierdziłam że fajnie będzie jeżeli porywalizuje trochę, zobaczymy jakie będą czasy. Zadzwoniłam więc do Jerrego i wszystko ustaliłam z Dejkiem co do Zeniucha.
- Hm… A może by Palomiaka z Reedemką ściągnąć…? – rzuciła Dei niby „ot tak”.
- Niezły pomysł! Zrobimy sobie rodzinny wyścig – zaśmiałam się. Od razu telefon do Palomy, a ta nie ukrywając radości zgodziła się Smile.
Następnego ranka wyciągnęłam Bita przed boks. Zostawiłam go tam z kuferkiem na szczotki a sama poszłam po Demonica. Siwy galopował w te i z powrotem ciesząc się zdrową nogą.
- A choć tu wariacie – powiedziałam wchodząc na biegalnię. Podpięłam młodemu uwiąz. Kochałam ten kantar *-*. Piękny kantarek z Kobyłki… Wyprowadziłam go przed biegalnię i uwiązałam. Powoli zaczęłam czyścić. Usłyszałam kroki w stajni. Odwróciłam głowę. Tak to był dżokej. Dżokej Demona. Jak to pięknie brzmi. A to jeszcze lepiej: Prawdziwy dżokej Demona, który nie ucieka z krzykiem na sam widok byczka Very Happy. Lub też jak to elokwentnie określiła Sayszu buhaja xd Bo przecież nie ma byczków Razz. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Ty wyczyścisz Litka – powiedziałam.
- Al..
- Już masz tam szczotki – powiedziałam odwracając się do siwego. Jerry ze zwieszoną głową poszedł do pobudzonego na maxa araba. Little przestępował z nogi na nogę, był ożywiony jak nigdy. Czyszczący musiał się nieźle namęczyć. Zaśmiałam się cicho wracając do pielęgnacji młodego. Czułam na sobie mściwe spojrzenie co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. Ale dobra… Ciii, dam radę. Nie zaśmieję się. Do stajni weszła Dei. Zmierzyła wszystko wzrokiem i niepewnie zatrzymała się na widoku gościa, który teoretycznie powinien czyścić Dema, a majstruje coś przy jej arabie. Potem przerzuciła wzrok na wyszczerzoną wariatkę, która macha do niej włosianką. Tak, to ja byłam tą wariatką Laughing . Dejszu niepewnie weszła w głąb stajni i jeszcze raz dokładnie popatrzyła na naszą dwójkę.
- No co…? – powiedziałam.
- A nic, nic… - rzuciła i poszła do Zenki. Poszłam po sprzęt. Gdy wróciłam Jerry zmierzył mnie wzrokiem.
- Skoro ty siodłasz siwego to ja…?
- Osiodłasz Littla.
- Jakżeby inaczej – mruknął pod nosem i raczej bez entuzjazmu poszedł do siodlarni. Ja zajęłam się Demonkiem. Najpierw ogłowie. Odpięłam Demonciowi mój ukochany kantar. Przez chwilę stał całkowicie luzem. Nigdy nic nie odpierniczał, więc byłam spokojna. Gdy odplątałam wszystkie paski tak, że mniej więcej widziałam ogłowie, a nie jakiś splot skórzanych paseczków, przystąpiłam do zakładania go na Demoncia. Jednak młodemu coś się odwidziało, bo zadarł łeb do góry i zrobił parę kroków w tył. Potem podkłusował w przód wjeżdżając na mnie piersią.
- Ej! Co ty wyprawiasz?! – zakrzyknęłam. Młody się zatrzymał, dziwnie się na mnie popatrzył a potem chapnął powietrze. Ponownie spróbowałam i znowu to samo. Lekko uderzyłam go w chrapy jednocześnie mówiąc twardo „Nie wolno!”. Młody skulił się i uszy skierował do tyłu. Spróbowałam raz jeszcze. W końcu udało mi się zmusić go do wzięcia kiełzna. Niech to szlag! Zapomniałam że to nowe ogłowie. Muszę wszystko wyregulować. Westchnęłam ciężko i zaczęłam powoli wszystko „ustawiać”. Gdy w końcu mi się udało usłyszałam jakiś hałas. Okazało się że to… Jerry tłucze się ze sprzętem Littla. Ja się jakoś powstrzymałam, ale Dei zaczęła się śmiać chowając się za Zenką. Jakoś udało się biedakowi zataszczyć siodło, ogłowie, czaprak i ochraniacze, które też poleciłam mu przynieść. Ja tym czasem założyłam na Demka podkładkę, derkę i siodło wyścigowe. Na siodle leżał zwinięty w rulon popręg. Demek nie lubił popręgu. Najlepiej by mu się biegało bez niego. Tylko gorzej by było wtedy z „pasażerem”. Odstawiając popręg na koniec zawinęłam młodemu owijki. Potem zaczęłam się mordować z tym popręgiem. Hmm… Czy Demek przytył czy mi się wydaje…? Po zapięciu popręgu zaczęłam stępować z młodym w te i z powrotem po stajni. Potem wyszłam z młodym na dziedziniec. Po chwili dołączyła do mnie Dei, z tą różnicą że już po chwili ona siedziała na koniu. Gdy doszedł Jerry podrzuciłam go na Demka a sama wsiadłam na Littla. Nie wiem czy minęła sekunda jak zajechała Palom.
- Przepraszam, przepraszam, ale przez te zaspy ciężko do was trafić!
Zaśmiałam się, a Palomcia wyprowadziła przygotowaną już Reedem.
- To na tor – zakomenderowała Dei. Gdy dojeżdżaliśmy, zauważyłam Saysza na Doncie która majstruje coś przy bramce.
- Ej, a ty tu po co..? – spytałam.
- Na trening… - powiedziała niepewnie Saisz.
- Przecież zostawiłam kartkę na stole.
- Ojć… Widzisz, rozlałam jakąś herbatę i wiesz no…
- Zalałaś ją i wyrzuciłaś?
- Nooo…
- Nie szkodzi, wiesz co? Bierz Donta i będzie poczwórny trening o. – odezwała się Dei.
Wjechaliśmy w piątkę na tor.
- Okej, to lecimy 2000m. Boksy już są. Ja będę tu przy celowniku ze stoperem. Każdy koń dostanie swój czas. Daję wam dwie minuty na rozgrzewkę. Potem obsługa, czyli Ross, Arryj, Carrot, którą sobie przywiozłam, i która patrzy na mnie teraz jakby chciała mnie zjeść i… O! Shame, chodź tu! Zapakują was do boksów. Następnie ktoś... Hm… Może Maks, który idzie w tę stronę, wlezie na górę i odpali bramki. Chyba już nie muszę tłumaczyć co dalej…? – ta przemowa w moim wykonaniu wywołała śmiechy. Potem koniska zaczęły kręcić wolty, ósemki, kłusować w te i z powrotem. Hurt ogierzył się i „zbaczał” wciąż w stronę Zenki. Gdy ta zasunęła mu barana przed nosem, nie zważając na starania Saysza pokłusował w stronę Reedem. Sayu w końcu go opanowała i mogli chwilkę się porozgrzewać. Chociaż Hurt wciąż był bardzo rozkojarzony udało im się wykręcić jakąś woltę. Demuś ożywiony kłusował w kółko obwąchując każdego konia który się z nim mijał. Czasami któregoś podszczypał. Zenka usiłowała odgonić natrętnego wielbiciela, czy to kopniakiem czy zębami. Reedka nie zwracała praktycznie na nic uwagi tylko żwawo kłusowała i kręciła różne pierdoły. W końcu skierowały się w stronę bramek. Tam wymienione wyżej Rysualki wsadziły konie do boksów. No taaak… Kasztan kręcił się wkoło boksu Zenki, ale Ross jakoś udało się wprowadzić go dwa boksy dalej. Carota bez problemów wprowadziła Demonka do bramki numer dwa. Obok, w „jedynce” stała Zenka, wprowadzona przez Shame. Demuś trochę ją podszczypywał. Do „trójki” została wprowadzona Reedem. Arryj nieźle sobie poradziła, bo gniada nagle się ożywiła i zaczęła kłusować w miejscu i wyczyniać inne cuda. Maks pozamykał je boksy od tyłu i wlazł tam gdzie miał wleźć. Xd Widziałam że wszyscy dżokeje zaciekle ze sobą konwersują, ale niestety usłyszeć ich nie mogłam. Z odległości 2km byłoby to co najmniej trudne. Nareszcie Maks wcisnął guzik i… Poszły! Włączyłam stoper. Na początek na sam przód wysunęła się Reedem. Za nią Hurt, potem Demonic i na końcu Zenka. Tak biegli mniej więcej do zakrętu, kiedy to Hurt zaczął zostawać w tyle a Zenka iść mocno do przodu. Reedem i Zenia szły łeb w łeb. Za nimi galopował Hurt wciąż próbując dostać się do Zenki. Ogierek był „nieco” rozkojarzony. Na samym końcu zaciekle walczył Demek. W koncu siwemu udało się dostać w okolice łopatki Donta! Teraz mamy dwie klacze i dwa ogiery które zaciekle walczą ze sobą o pozycję. Zenka wysunęła się na prowadzenie. Reedem nie pozostała jej dłużna i mocno wyrwała w przód. Demek szedł z Dontem łeb w łeb. OSTATNIA PROSTA! Zenia prowadziła jedną długością i wciąż przyspieszała. Reedem nieco opadła z sił, ale wciąż mocno rwała na przód. Demonowi udało się wyprzedzić Hurta, ale i tak Reedem miała nad nim zbyt dużą przewagę. Jednak młody się nie poddawał i wciąż skracał odległość do gniadej. Hurt starał się utrzymać na pozycji przy zadzie Demka, ale siwy poszedł mocno do przodu! 400m do celownika, konie dają z siebie wszystko i… Pierwsza Zenyatta z czasem 2’01”! W kilka chwil po niej wpadła Reedem. Stoper pokazał 2’03”! Następnie po dłuższej chwili przebiegł Demuś z czasem 2’08”. I na koniec Hurcik z czasem 2’10”. Wszyscy powoli wytracali prędkość. Cały czas jakoś utrzymywałam Littka, ale teraz bardzo niespokojnie się kręcił.
- A nich ci będzie – powiedziałam, schowałam stoper do kieszeni i popuściłam małemu wodze. Bit wyrwał do przodu i po chwili dogoniliśmy przechodzące do kłusa folbluty.
- I co? – rzuciła triumfalnie Dei w stronę Palomy.
- I nic. Mała miała gorszy dzień – odpowiedziała Paloma na co Dejcu odpowiedziała wybuchem śmiechu. Z Hurtem znowu się zaczęło. Zalecał się do Zenki ile wlezie. Ta przykleiła uszy do potylicy i chapnęła na szczęście powietrze. Hurcik zaczął krążyć od Reedem do Zenki. Sayu westchnęła ciężko i próbowała opanować ogiera, który lubił pokazywać to, że jest tym ogierem. Gdy emocje opadły pokazałam wszystkim czasy i nie było osoby która nie byłaby dumna z takiego dobrego czasu.
- I jak? – spytał Jerry.
- Nieźle. Jak na bieg z jednymi z najlepszych zawodniczek, które mają już jeden sezon za sobą to naprawdę dobrze. Takie bieganie z lepszymi końmi tylko podniesie mu czasy bo młody ma wolę walki.
- Też tak myślę. Strasznie cienko z nim na starcie i zakręty pozostawiają trochę do życzenia, ale siwy nadrabia na prostych. Mocno idzie do przodu i za wszelką cenę nie chce zostać w tyle – przytaknął – Dobrze go wytrenowałaś – dodał z uśmiechem.
- No wiem – zaśmiałam się i wszyscy ruszyliśmy do stajni. Tam wymieniłam się z Jerrym końmi. Wszystkie rysualki dzieliły się wrażeniami, a ja dokładnie przejrzałam kopyta Demka. Odwinęłam owijki i oglądnęłam nogi siwka. Szukałam jakichkolwiek zranień. Wyglądało na to ze wszystko ok. Odpięłam więc popręg, zdjęłam siodło, derkę i podkładkę za jednym zamachem. Następnie obejrzałam grzbiet. Podkładka świetnie spełniła swe zadanie. Ani jednego obtarcia, czy odciśnięcia. W ogłowiu oprowadziłam jeszcze Demka po korytarzu patrząc na nogi. Szczególnie zwróciłam uwagę na lewą tylną nogę – tą co ostatnio miał obitą. Nie utykał wszystko ok. Zdjęłam mu więc ogłowie i wypuściłam na biegalnię. Odniosłam sprzęt do siodlarni. Jerry musiał jechać w bliżej nieokreślone miejsce, więc odniosłam także sprzęt Littla i wpakowała araba do boksu. Potem, gdy reszta oporządziła konie, przekonałyśmy Palomka, żeby została na herbatę. Na ten czas Reedem została wypuszczona na padok. Po długiej rozmowie Palomek pożegnała się i pojechała do siebie. My jeszcze długo dyskutowałyśmy omawiając dzisiejszy trening.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gniadoszka dnia Pon 15:14, 27 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Demonic Speed Creation [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare