Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
29.08.10r. Trening krótkodystansowy (do wyścigu u Gniad)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Zenyatta [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Nie 16:12, 29 Sie 2010 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Kiedy tyko dzisiaj po południu znalazłam wolną chwilę, od razu zeszłam do stajni, żeby przygotować trochę Zenyattę do biegu u Gniadoszki. Zabrałam cały jej sprzęt, wyniosłam na zewnątrz i powiesiłam na metalowym koniowiązie. Potem złapałam ze sterty rzeczy uwiąz i poszłam w stronę padoków po Smoczycę.
Zbierało się na deszcz, tak więc chciałam szybko uporać się z oporządzaniem klaczy. Wśród 16 par uszu wyszukałam te znajdujące się najwyżej. Na moje szczęście Zenyatta stała dość blisko, tak więc podskoczyłam tylko po nią i zgarnęłam niezauważoną z padoku.
Wielka kobyła szła spokojnie koło mnie, machając co jakiś czas łbem i patrząc bystro na wszystko wkoło. Pogładziłam ją po szyi z uśmiechem i przywiązałam luźno do koniowiązu. Potem szybko przeczesałam wielkie cielsko szczotkami, po czym dosłownie wrzuciłam na nią podkładkę, derkę i siodło. Żeby podciągnąć popręg musiałam się nieźle nagimnastykować, ale w końcu się udało. Kiedy skończyłam, otarłam czoło przedramieniem i podprowadziłam ją pod murek przy wejściu do stajni. Wlazłam na murek i wybiłam się, przerzucając się przez jej grzbiet. Przełożyłam nogę przez zad i usadowiłam się w siodle.
Zen od razu ruszyła stępem w stronę toru. Pogładziłam ją po szyi i wyprostowałam się. Kiedy dojechałyśmy na miejsce, włożyłam nogi w strzemiona i dałam jej sygnał do kłusu. Zen ruszyła żwawo, napierając na wędzidło i parskając co jakiś czas. Chyba zanosiło się na jakąś burzę, bo klacz zaczynała się robić niespokojna.
Przekłusowałyśmy po pół okrążenia w dwie strony, po czym wykręciłam na niej kilka wolt, ósemek, wężyków na rozgrzewkę. Była bardzo czuła i szybko reagowała na moje pomoce, jednak z pośpiechu i roztargnienia ciągle wypadała zadem albo wpadała łopatką do środka.
Nie męczyłam jej już jednak psychicznie, i kiedy dojechałyśmy do miejsca startowego dystansu 1500 m, oddałam kobyle wodze i przybrałam pozycję. Klacz momentalnie zareagowała, wyrywając upragnionym galopem. Jak zwykle rozpędzałyśmy się dość długo, jednak bez zwalniania, równym tempem i niezmordowanie coraz szybciej parłyśmy na przód. Podczas biegu balansowałam ciężarem ciała, żeby obciążać różne partie mięśni klaczy. Klaczy nie robiło to zbytniej różnicy, więc po dwóch razach przybrałam prawidłową postawę i jedziemy dalej.
Zen rozpędzała się tak, jakby biegła z górki. Najpierw powoli, z każdym krokiem jednak nabierałyśmy wielkiej prędkości. Pochwaliłam ją. Nagle poczułam jak klacz mocno szarpnęła, gwałtownie przyśpieszając. Wykonała też swoje charakterystyczne wierzgnięcie.
Nie wiem, czy była to tabliczka oznaczająca 800 m do celownika, czy cień, z którym zaczęła się ścigać. Jednak uczucie było niesamowite, jakbyśmy mogły doścignąć wiatr. Z wielkim wyszczerzem radości kuliłam się na grzbiecie klaczy, żeby pęd powietrza nie zdmuchnął mnie w nagłym porywie. Smoczyca dosłownie leciała nad torem z taką prędkością, że tylko muskała kopytami ziemię, wyciągnięta maksymalnie. Wiatr szumiał mi w uszach, włosy wściekle łopotały. A my tak mknęłyśmy i mknęłyśmy..
100 m przed celownikiem posłałam ją porządnie i wpadłyśmy na metę. Fotokomórka zrobiła nam nawet zdjęcie, chociaż powinna być wyłączona. Była ustawiona trochę pod kątem, nie wiem dlaczego, ale ujęcie wyszło fajne. Pochwaliłam bardzo Zen, super biegła. Idealnie dobrała tempo do dystansu, pruła szybciej niż na długich. Wyhamowałam ją, bo ciągle miała pełno energii. Co do dla niej 1500 m xp
Stwierdziłam że jeszcze przebiegniemy sobie jedną prostą w ciągłym posyle. Chciałam ją wymęczyć, i sprawdzić, jak szybko potrafi biec bez konkurencji. Wyjechałyśmy z zakrętu, Zen automatycznie zmieniła nogę. Posłałam ją bardzo intensywnie, zachęcając do szybkiego biegu. Gniada z chęcią wystrzeliła, rozpędzając się tak jak poprzednio. Tym razem jednak ciągle ją posyłałam, wymagając dużego wysiłku. Zenyatta rwała kopytami trawę z toru, pędząc ze skulonymi uszami.
-Taaak, właśnie tak ! - nie mogłam się powstrzymać od okrzyku, śmiejąc się w wiatr. Poklepałam Zen i zwolniłam ją stopniowo. Trudno było wytrącić z prędkości tego potwora, ale się udało. Zebrałam jej galop, potem przeszłyśmy do kłusa. Przekłusowałam ją 3/4 kółka, resztę stępowałyśmy. Było dzisiaj chłodno i czułam, jak ciepło paruje z rozgrzanego ciała klaczy. Przytuliłam się do jej szyi zadowolona, i skierowałam folblutkę w stronę wyjścia z toru. Całe szczęście zdążyłyśmy, bo teraz zaczynało kropić, a w oddali przetoczył się grzmot. Dojechałam przed stajnię, zsiadłam i szybko wprowadziłam Zen do środka. Skoczyłam szybko po jej kantar który został na dworzu i rozsiodłałam kobyłkę. Potem wprowadziłam ją do boksu i szybko pobiegłam sprowadzić resztę koni przed burzą.
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deidre dnia Pon 14:54, 30 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Zenyatta [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare