Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
24.11.14r - Skoki do L z Jo

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks II / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eviline
Pensjonariusz
PostWysłany: Wto 2:29, 06 Sty 2015 Powrót do góry


Dołączył: 11 Mar 2011

Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Postanowiłam dziś spróbować conieco kicnąć ze Złotą. Bardziej nazwałabym to pracą na cavaletti, jednak co z tego wyjdzie - zobaczymy. Nie będę się specjalnie powstrzymywać jeśli wszystko będzie dobrze Wink Kiedy niemalże zamarzając wpadłam do stajni i przeleciałam truchtem obok boksu Statue, ta z czujnie śledziła każdy mój ruch, z niewielkim niepokojem w oczach. Szybko odnalazłam siodło wszechstronne, ochraniacze, ogłowie i polarową derkę, do tego chwyciłam jeszcze szczotki i dużo spokojniej wróciłam do kobyłki. Przyglądała mi się już z mniejszym strachem, była zaintrygowana i wyraźnie przechodziła wewnętrzną rozterkę pt "podejść czy nie podejść". Uchyliłam drzwiczki i stojąc w ich świetle wyciągnęłam w jej stronę dłoń trzymającą marchew. Zrobiła krok w przód, cofnęła się, niepewna moich zamiarów. Jeszcze raz, krok w przód i pół kroku w tył. Dwa kroki w przód, szykowanie do ucieczki, jednak została w miejscu. Jeszcze jeden kroczek i po wyciągnięciu szyi mogła już dostać się do warzywa. Odgryzła kawałek, a ja cofnęłam rękę tak, by była blisko mnie. Statue wahała się chwilę, ale podeszła i zgarnęła przysmak z ręki. Delikatnie, powoli pogładziłam ją po szyi, łopatce, poklepałam i do kantara przypięłam uwiąz, na którym wyprowadziłam klacz i uwiązałam luźno. Czyszczenie poszło całkiem sprawnie, chociaż raz za gwałtownie się podniosłam i wystraszyłam Złotą, co później musiałam odkręcać trochę czasu. Potem już uważniej osiodłałam ją, derkę założyłam bez wymachiwania nią niczym torreador, trochę miałam problemów z ogłowiem (koń wysoki + jeździec niski + podnoszenie łba = jeździec ma za krótkie rączki by cokolwiek koniowi zrobić), ale podstępem jakoś dałam sobie radę. Ubrałam kask, rękawiczki, wzięłam długi bacik w łapkę, wodze w drugą i maszerujemy na halę.

Szłyśmy energicznym krokiem, Statue oczywiście upatrzyła sobie coś strasznego po drodze i mało mnie nie rozdeptała, ale tak poza tym to było w porządku. Na hali, puściutkiej i cichej, wsiadłam na klacz z pomocą schodków i ruszyłyśmy aktywnym, jak najobszerniejszym stępem na luźnej wodzy. Stat rozglądała się z zainteresowaniem, a czasem i niepewnością po hali, ale dziarsko maszerowała do przodu, delikatnie motywowana moimi łydkami i dosiadem. Gdy minęło 10 minut sprawdziłam popręg i nabrałam wodze na delikatny kontakt. Izabelowata od razu "jezu, chce mnie skrzywdzić albo nie wiem co", a ja dyskutując z nią na spokojnie, jadąc aktywnym stępem próbowałam doprowadzić do sytuacji, w której szła by z głową opuszczoną, rozluźniona i bardziej ufna w stosunku do ręki. Czułam poprawę, dużo szybciej doszłyśmy do celu i ogólnie czuło się, że klaczka jest spokojniejsza, nie jest już w stanie wiecznej paniki, tylko potrafi właśnie rozluźnić się trochę i odpuścić sobie ciągłe baczne obserwowanie otoczenia. Poklepałam ją, gdy udało nam się pojeździć chwilę takim obszernym, luźnym stępem w niskim ustawieniu na obie nogi i zaczynamy kłus. Znowu musiałam otwierać Izabelkę, jechać aktywnie do przodu i możliwie najbardziej w dół. Ponad 5 minut minęło, nim zaczęła odpuszczać i poszerzać wykrok. Kłus sam w sobie miała rytmiczny i równy, co było stanowczo jej zaletą. Po 10 minutach kłusowania, wykręconych wielu, wielu kołach zaczęła się jazda przez drążki. Na początek 4, leżące płasko na ziemi, po linii prostej. Były ustawione dość szeroko, jednak jadąc tak, jak teraz spokojnie dałybyśmy radę. Utrzymując rytm i impuls najechałam z daleka na wprost, dając klaczy czas na zobaczenie zadania, które przed nią stoi. Podniosła głowę z zainteresowaniem, jednak nie zaczęła zwalniać ani nic, by dobrze dokłusować do pierwszego drążka i potem bez problemu,bez puknięcia pokonać pozostałe. Poklepałam ją i z drugiego łuku. Ten sam motyw, ten sam efekt. W drugą stronę też w porządku, jedno puknięcie się trafiło. No to zsiadamy, podnosimy każdy drąg z jednej strony, naprzemiennie, wsiadamy i jazda. W międzyczasie włączyłam w pracę parę przejść, im delikatniej działałam ręką i o dziwo mniej czasu dawałam Statue na przygotowanie, tym mniej podnosiła głowę. Chwaliłam ją często, co miało pomóc jej odbudować pewność siebie, jak i zaufanie do jeźdźca. Podwyższone drążki również nie były zbytnio problematyczne, jedynie mięśnie dawały znać o swojej nie do końca świetnej formie. Dlatego dokładnie liczyłam ilość przejazdów, patrzyłam, czy ich jakość się zmienia, na lepsze, na gorsze i zgodnie z tym albo odpuszczałam klaczy na trochę, albo próbowałam dać trochę trudniejsze zadanie. Po 20 minutach kłusa przejście do stępa swobodnego i chwila odsapki. Na szyi Statue widać już było wyraźne ślady potu. Zastanawiając się, czy nie spróbować jej ogolić postępowałam sobie 3 minuty i wracamy do pracy. Zakłusowanie, fajny, obszerny i całkiem luźny kłus z głową coraz częściej w dole, jeden przejazd przez drążki na kłus i jeden przez trzy cavaletti, podniesione do 30 cm, ustawione na skok-wyskok w galopie. Najechałam na nie w kłusie, tak, by klacz zrobiła dwa kroki pomiędzy każdym koziołkiem. Musiała podnosić nogi i starała się, jednak popukała je trochę. Zmieniłam kierunek i w drugą stronę. Mocniej podparłam ją łydką, wodzą chciałam zachęcić do zejścia z głową w dół i pracą grzbietem, a ostatecznie puknęła tylko raz, ostatniego koziołka, ostatnią nogą, kiedy już jej odpuściłam. Poklepałam ją i chwilka stępa, następnie kłus i na koło. Na dużym kole przygotowałam ją dość szybko do przejścia i zagalopowanie. Od razu po przejściu oddałam klaczy trochę wodzy, nie łapiąc wyraźnego kontaktu, dzięki czemu ta została z głową w dole. Sama trochę pociągnęła nią w dół, wchodząc na delikatny, ale stabilny kontakt i tak galopujemy do przodu. Dojeżdżałam łydką do ręki, bardzo delikatnej, cały czas będąc na kole. Statue otwierała się, nawet zaczynała podnosić swój galop, za co ją dużo chwaliłam głosem, rąk wolałam nie tykać. Przejście do kłusa, zmiana kierunku i w drugą stronę. Tu trochę ciężej, czasem podrywała głowę, ale po dwóch okrążeniach ładnego, pełniejszego już galopiku z głową w niskim ustawieniu do kłusa, do stępa, pochwała. Nabranie wodzy, kłus, galop. Tym razem wodze skróciłam trochę bardziej, by Statue spróbowała przyjąć normalne ustawienie. Udało mi się zrobić to na tyle delikatnie, by nie odbiła się od wędzidła i nieznacznie podniosła głowę, jednak wystarczająco, bym mogła spróbować jeszcze podnieść jej galop i wyjechać spokojnie na ślad, gdzie dodałyśmy solidnie parę razy. Fakt, z początku było to mocno nieśmiałe i wymuszone, jednak z czasem, zachęcona cmokaniem Złota rozgalopowała się i tylko czekała na drobny sygnał, by ruszyć pełną, dużą fulą przed siebie. Pochwaliłam ją i na kółeczko, wyciszamy się, do kłusa, zmiana kierunku, w drugą mańkę. Tu to w ogóle bez problemu. No, może pomijając podnoszenie głowy przez klacz, ale nie był to już akt buntu czy strachu, a jej naturalny odruch. Była czujnym koniem z natury i z tego co kojarzę, sama z siebie nieraz nosiła głowę wyżej niż potrzeba. Kiedy się rozgalopowałyśmy na dobre chwila stępa, wyklepanie, cukierek w nagrodę i czas na drążki.
Nabrałam wodze, krótkie przygotowanie i kłus, zaraz po nim galop. Poprosiłam Izabelkę o opuszczenie głowy, a gdy dała się namówić najechałam na dwa drążki w odstępie na 5-7 fule. Nam wyszło 7, więc tak, jakbyśmy jechały skróconym galopem. Wzmocniłam trochę galop klaczy i przy najeździe zostawiłam kontakt, dojeżdżając bardziej w łydkach. Udało się 6 zrobić. Pochwała, powtarzamy. No, nawet się ciut ciasno zrobiło. Jeszcze raz i próbujemy na 5. Wyraźnie pojechałam do przodu, nie rzucając wodzy ani siebie, ani konia. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, wyszło elegancko, chociaż mogłybyśmy podejść bliżej drugiego drąga, ale dobra, i tak jest super. Zmiana kierunku, to samo w drugą stronę. Tu było ciężej, Statue nie chciała się tak wydłużyć i parę razy przy próbie przejechania na 5 wyszło nam 5,5 itd. W końcu jednak, z chwilą na uspokojenie rozbuchanej kobyłki udało się wykonać ćwiczenie w 100% i odsapka. Po niej zagalopowanie i 3 cavaletti na skok-wyskok. Stat zaczynała trochę ciągnąć do "przeszkód", co mnie bardzo cieszyło. Pozwoliłam jej na trochę więcej wolnej woli i hop-hop-hop, ładne, może niezbyt płynny pokonanie koziołków. Powtarzamy. Mocniejsze podparcie łydką i znacznie lepiej. Jeszcze raz i zmiana kierunku. Tu zrobiło nam się ciasno i klaczka popukała próbując się wyrobić. Szczęśliwie nie przewróciła, bo nie miałam ochoty teraz zsiadać i tego poprawiać, była zbyt pobudzona. Uspokoiłam ją na kole i lekko przytrzymując jedziem. Lepiej, ale brakuje spokoju, nakręciła się solidnie. No to przejścia na kole. Galop-kłus-galop, galop-kłus-stęp-kłus-galop. Spokojniutko, wyciszamy się, studzimy głowy, a gdy miałam konia pod kontrolą, spokojnego (i zmęczonego, ale jeszcze nie tak, jak miał dziś być) ponowiłam próbę. Cały czas próbowałam opuszczać głowę klaczy w dół, utrzymać ją w ustawieniu i dojechać równo, spokojnie, dobrze wymierzając odskok. Udało się to przy trzecim podejściu i wtedy do stępa. Poklepałam Statue i zsiadłam z niej, chcąc ustawić sobie dwie-trzy przeszkódki na próbę. Zrobiłam sobie krzyżaka 50 cm ze wskazówką, stacjonatkę 60 cm i okserka 70x70.
Wsiadłam ze schodków (już przestały być straszne) i zagalopowałam na prawo. Ogarnęłyśmy się nieco na kole i jedziemy krzyżaka. Trzymając równy kontakt, z rozluźnioną ręką, dojeżdżając w łydkach najechałam na sam środek przeszkody. Dobrze domierzone do drążka, łydka, naskok i skok. Statue wybiła się tak z pół metra wyżej niż trzeba, zawisła trochę w powietrzu i wylądowała nieco pokracznie. Sama przeszkoda nie zrobiła na niej wrażenia. Poklepałam ją śmiejąc się i jeszcze raz. Lepiej, wyglądało to jak normalny skok, tylko znowu duużo wyżej niż to było potrzebne. Statue skakała tak, jakby miała skakać przez końce drągów oparte na stojakach... No cóż, jak kto woli. Zmieniłam nogę i z lewego najazdu. Przytrzymałam ją lekko przed przeszkodą, wpasowałyśmy się z odskokiem i ładny, okrągły skok, już chyba ciut niżej niż poprzednie. Wylądowałyśmy na prawą nogę, więc akurat dużym łukiem kierujemy się do stacjonaty. Zrobiłam Złotej długi, prosty najazd na środek. Lekko spłynęła do lewego stojaka, ale skoczyła bez wahania, dalej sadząc do góry. Powtarzamy, bardziej pilnując skakania przez środek przeszkody. Całkiem całkiem, nawet szło przyzwyczaić się do skakania pół metra wyżej. No to hajda na oksera. Stat lekko się zaczęła wycofywać, więc wzmocniłam działanie łydki, rozjechałam ją trochę i na odskoku delikatnie tryknęłam bacikiem. Odbiła się mocno, ponownie zawisła nad przeszkodą, jednak szczęśliwie była ona na tyle wąska, że nie wylądowała na drugim członie. Przy powtórce najechałam mocniej już z daleka, dodatkowo posyłając klacz na duży skok. To ją otworzyło. Poszła dużym susem do przodu, nie tykając drągów i lądując sporo za przeszkodą. Poklepałam ją i ostatni skok spokojniejszy, ale bez zawisania w powietrzu. Udało się tego dokonać, Statue odbiła się swoim zwyczajem jak na 120, ale oddała płynny, okrągły skok z miękkim lądowaniem. Poklepałam ją solidnie i na sam koniec najechałam na stacjonatkę w przeciwnym kierunku, z lewej nogi. Zero problemów pomijając sadzenie do góry i lekkie spływanie w lewo.
Zostałam w galopie i stopniowo oddając wodze próbowałam poprosić klacz o żucie z ręki. Ta z chęcią wyciągnęła szyję do przodu i w dół, parskając do chwila. Przeszłyśmy do kłusa i z głową jak najniżej chwilę kłusujemy, wielkopolka bardzo fajnie sie otworzyła, zaczęła iść z łopatki, rozluźniona, ale aktywna. Wyklepałam ją i stęp. Przykryłam derką polarową, popuściłam popręg i dałam smakołyka. Rozstępowanie zajęło nam około 15 minut, po tym czasie zsiadłam, opatuliłam klacz dokładniej i wracamy do stajni.

Zrobiło się już nieco cieplej, ale dalej wszystko szybko się zmrażało, więc maszerując dotarłyśmy do boksu Statue, gdzie wpierw zamieniłam jej ogłowie na kantar, uwiązałam, dałam marchew i potem szybciutko zdjęłam resztę sprzętu, zostawiając sam polar, coby wchłonął jak najwięcej potu i pary z klaczy. Ją samą zabrałam na myjkę, oczywiście pełną strachów, ale już nie zjadającą na wejściu, gdzie schłodziłam i umyłam jej nogi, następnie wróciłyśmy pod boks. Zostawiając Statue na chwilę samą popędziłam po kolejną derkę polarową, gdyż tamta wchłonęła już tyle, ile mogła, a koń nadal potrzebował jakiegoś okrycia. Szczęśliwie leżała z brzegu, więc zniknęłam z pola widzenia klaczy ledwie na ułamek sekundy. Gdy wróciłam zamieniłam derki, po drodze rozczesując mokre futro wielkopolki, a nie chcąc marnować czasu na bezczynne czekanie aż jeszcze podeschnie wygrzebałam nożyczki i przycięłam jej długą, wplątującą się w wodze grzywę, trochę skróciłam grzywkę i wyrównałam ogon. Gdy się cofnęłam chcąc zobaczyć efekt nie wiedziałam, czy wygląda lepiej, czy bez zmian. Gorzej na pewno nie było, ale i tak brakowało jej mięśni i solidnie prowadzonej pielęgnacji, by wyglądała oszałamiająco. Była urokliwa, bardzo, ale sportowiec mógłby jej nie docenić patrząc na sam wygląd. Nie chcąc jej już dłużej męczyć sprawdziłam, jak sytuacja pod derką i zdjęłam ją, pomasowałam trochę Statue, która nieco zaniepokojona obserwowała mnie uważnie, jednak z czasem rozluźniła się i stała odprężona, z przymrużonymi oczyma, odciążoną nogą i opuszczoną głową. Gdy skończyłam poklepałam ją, ubrałam w cieplejszą derkę i odstawiłam do boksu, wrzucając przy okazji parę smakowitości do żłobu. Zamknęłam ją ze swoją porcją witaminek, odniosłam i oczyściłam sprzęt, pozamiatałam po pielęgnacji i ruszyłam w drogę powrotną do Auruma, gdzie czekały na mnie moje dwie pannice.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks II / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare