Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
19.08.14r - Wyścig na 1200m.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks XI / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eviline
Pensjonariusz
PostWysłany: Pon 14:31, 18 Sie 2014 Powrót do góry


Dołączył: 11 Mar 2011

Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wparowałam do stajni z bananem na mordce i szybko podbiegłam do Fasta z chęcią i zamiarem porwania go na trening, starałam się robić to powoli, gdyż Belles ostatnio jest bardzo zazdrosna. Idąc po sprzęt zauważyłam, że nie ma jednak klaczy w boksie, więc mogłam być spokojna, teren czysty. Wróciłam i rozłożyłam wszystko tak, żeby mieć pod ręką. Zaczęłam czyścic karosza zdecydowanymi, szybkimi ruchami. Teraz czułam się prawie jak hodowca koni wyścigowych. Belles, Fast i Zanza w dzierżawę, co było dla mnie dość trudne, bo to jednak ogromny wysiłek robić przykładowo trzy treningi dziennie do wyścigów i wtedy ten jeden do skoków dla Sensa traktowałam już jak totalną zabawę. Jednak nie narzekałam na swój los, bardzo lubiłam Zanzę, więc czemu nie miałam pomóc Dei i nie wziąć jej w dzierżawę? Nic nie stało mi na przeszkodzie. W momencie moich rozmyślań skończyłam czyścic sierść ogiera, więc wzięłam kopystkę i przeszłam swobodnie do kopyt, gdzie ogier się bulwersował i walczył ze mną bylebym nie podniosła jego kopyta, bo to już gwałt, zoofilia i w ogóle mord na niewinnej duszyczce. Wywróciłam oczyma i strofując ogiera unosiłam kolejno każde kopyto i je rozczyszczałam. Twardym trzeba być, nie "miętkim"! Po czyszczeniu przyszedł czas na siodłanie, a że byłam koło kopyt to od razu zawinęłam mu owijki, które według mnie były dla niego niezbędne, choć ogier raczej tak nie uważał i starał się zeżreć mi włosy razem z mózgiem bylebym tylko zostawiła jego nogi w spokoju. Gdy tylko skończyłam, wydał z siebie przeciągłe chrapnięcie w stylu "co za uparta baba!", a ja zadowolona założyłam mu siodło i dopięłam popręg, co by nie przedłużać, że konisko stało grzecznie, lekko zadzierając łeb do góry, bym nie myślła, że on przypadkiem za grzeczny jest. Przeszłam do ogłowia z którym znów się namęczyłam, bo bydle nie chciało go przyjąć i odskakiwało z łbem w różne strony świata, aż w końcu przywróciłam go do normalności tonem niezwykle stanowczym i rozkazującym, dzięki któremu zdążyłam założyć ogłowie, a nawet w spokoju je pozapinać. Dumna wyprowadziłam ogiera ze stajni i wsiadłam od razy, co by do toru mieć już stępowanie za sobą. Szedł raźno, głowa nisko, pełna dziwota końska. Wiedział już jaki trening dziś planuję, więc trochę porywał do kłusa, choć to bardziej był jog, niezwykle skrócony kłus, ale żyć się dało, choć z wysiedzeniem gorzej.
Na torze puściłam ogiera kłusem, gdzie regulowałam tempo, a on zaś protestował i wyrywał się już bardziej do galopu, więc wprowadzałam go za każdym nieposłuszeństwem w ciasną woltę i dawałam sygnał palcatem po łopatce, jak to zazwyczaj. Ogier po kilku takich zagraniach był spokojniejszy i wydawało się, że nieco bardziej skupiony, choć nadal sprawdzał, czy aby na pewno go trzymam. Zrobiłam z dziesięć metrów prostej przy barierce i dałam sygnał do zagalopowania, gdzie już ogier wyrwał się na moją rękę. Zwalniał więc bocząc się na moje dłonie i starając wyrwać łbem, ale nie dawałam za wygraną i już po krótkim czasie mogłam zaobserwować moje wymagane tempo. Zrobiłam pełną ósemkę i zwolniłam go do kłusa, krótka wolta i zagalopowanie. Poćwiczyłam jeszcze przechodzenie z galopu w kłus, co było dość mozolnym procesem, ale wiedziałam, że ja go jeszcze nauczę. Zwalniając do stępa ruszyłam w stronę bramek.
Wprowadziłam ogiera do startboksu i usadziłam się wygodnie. Poprawiłam sobie wodze na kontakt, a ogier po prostu stał jakby nic tu się nie działo i żadnego treningu nie było. Gdzie ta jego werwa ja się pytam?! Moje konie zawsze muszą mieć w sobie coś nie tak. Dałam mu jakikolwiek znak łydkami, żeby wiedział, ze w ogóle coś się tu dzieje, chwilę później otworzyły się bramki, a ja zostałam zaskoczona prędkością z którą ogier wygalopował z miejsca startu. Wyciągał mocno przody, wydłużał tyły, zaokrąglał zad, piękne zjawisko. Pęd również był niewyobrażalny, dobrze mi imponujący, a ogier nie miał presji "biegu" tylko ciągle uważnie reagował na moje pomoce. Dobiliśmy do wewnętrznej barierki i gnaliśmy jak dwa głupki za serem z wiedzą, że i tak go nie dostaniemy. Prosta powoli się kończyła, ja co i raz bardziej chowałam się za szyją ogiera, w końcu nie było dziś zbyt ciepło. Żałowałam po mału, że nie wyciągnęłam na ten trening Zanzy, czy Belles, bo można w ten sposób sprawdzić większe pole możliwościowe Fasta. Tuż przed zakrętem mocno chwyciłam ogiera i lekko przytrzymałam, zmienił nogę w bardzo dobrym momencie i złożył się idealnie wpadając w zakręt z dobrą prędkością i zaokrąglonym zadkiem, co zdążyło mnie niezwykle ucieszyć. Mieliśmy minimalny problem z wyjściem z zakrętu, gdyż źle sobie to jak zwykle obliczyłam, jednak jakoś dałam radę nas wyratować tak, że obyło się bez strat czasowych. Już po chwili, gdy z zakrętu wyszliśmy w dużej mierze, Fast podstawił maksymalnie zad i odpychał się niezwykle potężnie zadnimi nogami, a ja skuliłam się za szyją karosza, dobrze sadowiąc się w strzemionach i wręcz czując, jak ogier znacznie przyspiesza i rozciąga mięśnie. Wyciągnął galop w maksymalny możliwy na chwilę teraźniejszą sposób, a ja już widziałam przed nami celownik. Szeptałam mu, pospieszałam, utwierdzałam w przekonaniu, że da radę jeszcze trochę się podkręcić. Szedł raźno, nie zwalniał ani na chwilę i wcale nie był aż tak przemęczony, tylko zawsze finisze zabierają najwięcej energii. Odpychał się zadem, walczył z wiatrem. Już po chwili minęliśmy celownik niezwykle zadowoleni z siebie. Zwalniałam stopniowo ogiera do stępa, a on bez protestów to robił, tylko postrzelał mi lekkie baranki radości na koniec, ale było to jak najbardziej do wysiedzenia. W stępie charakterystycznie opuścił łeb, a ja dałam mu luźną wodzę, co by spokojnie ochłonął i chodziliśmy tak w różne strony. Byłam z niego niezwykle dumna. W końcu może on będzie w stanie osiągnąć sukces choć taki, jak jego ojciec? Może nawet i wyższy, jeśli tylko zawody ruszą pełną parą, a do tego czasu będziemy się przygotowywać tyle, ile można. Zsiadłam z ogiera i rozluźniłam popręg. Odprowadziłam go pieszo do stajni, gdzie w spokoju rozsiodłałam, przeczyściłam z wierzchu i odprowadziłam do boksu, gdzie wytarłam go słomą i założyłam derkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eviline dnia Pon 14:32, 18 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks XI / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare