Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
12.07.2013 - skoki LL (NAPRAWDĘ KIEDYŚ TO SKOŃCZĘ! XD)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Koń 1 / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tiara
Pensjonariusz
PostWysłany: Pią 21:41, 12 Lip 2013 Powrót do góry


Dołączył: 13 Cze 2011

Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

W końcu nadszedł czas, by wziąć Karego w obroty i zacząć z nim coś trenować. Postanowiłam zacząć od małych skoczków-podskoczków do dziewięćdziesięciu centymetrów. Wbiłam na halę, bo odkryta ujeżdżalnia to póki co za duże wyzwanie dla Enza, i ustawiłam dwie stacjonaty 50 i 90 cm, kopertę 90 cm i okser 70 cm. Oprócz tego cztery drągi na rysunku koła iii... pośmigałam do stajni.
Wzięłam cały potrzebny sprzęt, czyli siodło skokowe, ogłowie, czaprak, ochraniacze, no i szczotki. Zaniosłam wsio przed stajnię i ułożyłam sobie pedantycznie na swoim ulubionym miejscu do czyszczenia. Wróciłam do stajni i, uzbrojona w uwiąz i jabłko, poszłam do najmhroczniejszego wcielenia zła, czyt. Enza.

Wyprowadziłam go i nawet obyło się bez buntów i innych popierdółek. Co prawda ogier zaczął kwiczeć złowrogim tonem w kierunku innych koni, no ale to już codzienna rutyna, cusz. Wyprowadziłam go przed stajnię i przywiązałam na stanowisku, a następnie zabrałam się za czyszczenie. Zawiesiłam mu zabawkę, coby się dzieciaczek nie nudził, no i żeby zajął się czymś innym od uprzykrzania mi życia. Szybko uporałam się z wyczyszczeniem ogiera, chociaż gdy czyściłam mu kopyta nie było zbyt kolorowo. Koń przypomniał sobie o mojej obecności i postanowił sobie potańcować. Szybko jednak się ogarnął i mogłam dokończyć oporządzanie.
Osiodłanie nie sprawiło mi najmniejszego problemu, gorzej z kiełznaniem. Enzo postanowił dzisiaj pozadzierać głowę i zarzucić fochem, bo przerwałam mu zabawę najlepszą zabawką na świecie. W końcu przestał unosić łepetynę do niebios, nie chciał jednak wziąć wędzidła. Próbowałam mu je wcisnąć na 23483049 sposobów, ale jedynym skutecznym okazało się położenie na łapie kostki cukru i szybkie zamontowanie wędzidła w ryjku Karego. Zazwyczaj wykorzystywałam metodę naciskania palcem kącika pyska konia, ale w jego wypadku wolałam nie ryzykować straceniem palców. Mogą mi się w końcu jeszcze przydać. D:
Gdy koń był gotowy, założyłam kamizelkę, bo bałam się o życie + kask, bo... bałam się o życie. Ubrałam też rękawiczki, w razie jakbym miała zatrzymywać rozjuszonego ogiera silnym ciągnięciem wodzy. Palcata nie brałam, bom ja naturals (he he, yea, sure) i nie korzystam, aaa tak to wszystko inne miałam. To znaczy nie jestem pewna czy miałam głowę na karku, w końcu pójście z Luckiem na trening to wyzwanie godne Achillesa, ALE CO TAM. Poszliśmy więc w kierunku hali, a gdy byliśmy już w środku, zamknęłam dokładnie drzwi, żeby nie sprawiły mi figla i się nagle nie otworzyły.

Dociągnęłam popręg i wsiadłam na grzbiet ogiera. Koń prychnął i poruszył uszami, a ja poprawiłam sobie strzemiona. Docisnęłam wreszcie łydki, a gdy koń ruszył przed siebie stępem, dałam mu długą wodzę. Niech się dzieciak jeszcze chwilę nacieszy względną swobodą. Enzo prychnął z dezaprobatą, że w ogóle musi cokolwiek robić, bo przecież on najchętniej tylko by mordował i gwałcił (te zwłoki, bo on nie jest normalny). Udało nam się jednak zrobić cztery okrążenia w spokoju, kary trochę powłóczył tylnymi nogami, ale bałam się go pospieszać, jeszcze by mi wysadził galopem przez zamknięte drzwi hali, z nim wszystko jest możliwe. Poklepałam go po łopatce i skróciłam wodze, by utrzymywać kontakt już do końca treningu. Ogier się zganaszował i świsnął ogonem, ale gdy zorientował się, że wcale nie oczekiwałam od niego by aż tak się zebrał, opuścił szyję i ruszył żywiej przed siebie. Pochwaliłam go i zmieniłam kierunek półwoltą. Kary trochę się spiął, gdy zeszliśmy ze ścieżki, ale chwilę później na powrót się skupił.
Na długiej ścianie ścisnęłam łydkami boki konia, by łagodnie przejść do kłusa. Enzo przeciął ogonem powietrze, strzelił radośnie z zadu, aż wreszcie ruszył żwawym kłusem. Wyrzucał nogi daleko przed siebie, zarzucając głową co trzeci takt. Gdy w końcu mu się to znudziło, wyrównał chód i przestał się wygłupiać. W drugim narożniku zmieniłam kierunek, a gdy ogier nie zaczął wariować, pochwaliłam go i odpuściłam nieco wodze. Enzo wyciągnął szyję i wydłużył krok, jednak nadal utrzymywał równe, spokojne tempo, z czego byłam bardzo zadowolona.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tiara dnia Sob 20:32, 17 Sty 2015, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Koń 1 / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare