Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
22.12.12 - Teren z The Last Songiem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Etna [*]
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kana
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 11:57, 23 Gru 2012 Powrót do góry


Dołączył: 13 Wrz 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Postanowiłam się wybrać z Etną w teren, bo ostatnio pracowałyśmy na placu i pomyślałam, że fajnie by było pojechać na teren i pogalopować trochę bez ograniczeń. Wysłałam dodatkowo Damiana, żeby przywiózł sobie jakiegoś konia z Centralki, coby było nam raźniej.
Już z samego rana pojechał po konia, a ja w tym czasie wyprowadziłam Etnę i zaczęłam ją czyścić i doglądać. Klacz trochę siłowała się ze mną przy prowadzeniu, ale w końcu to ja wygrałam i wyszłyśmy spokojnie na zewnątrz. Raz, dwa, zaczęłam ją czyścić i sprawdzać czy nie ma żadnych zadrapań. Nie śpieszyłam się bo miałam dużo czasu.

Kiedy Damian wjechał na podwórze, pomogłam mu z klapą i wyprowadził The Last Songa z przyczepy. Koń był poddenerwowany i rozglądał się na wszystkie strony nerwowo, jednak niedaleka obecność Etny wyraźnie go uspokajała. Damian chwilę z nim pochodził, a potem przywiązał go niedaleko Etny, bowiem gdy poczuł się pewniej, zaczął ogierować.

Dokończyłam czyszczenie Etny i szybko założyłam jej sprzęt. Klacz wierciła sie podekscytowana obecnością nowego konia, jednak udało mi się wszystko założyć i pozapinać. Poklepałam klacz i zostawiłam ją na chwilę by pomóc Damianowi. Ogier próbował go ugryźć parę razy i tupał nogą zdenerwowany.
Tyarszyk, który przechodził, zauważył nasze zmagania i zrobił szybki masaż ogierowi, który zaraz się rozluźnił. Potem powolutku ubraliśmy go, tak by go nie niepokoić. Ogólnie po parunastu minutach oba konie były już gotowe.
Dokonaliśmy ostatnich przygotowań, wzięliśmy małe plecaczki z najpotrzebniejszymi rzeczami i sprawdziliśmy popręgi. Poszliśmy na plac do jazdy, gdzie bez większych problemów wsiedliśmy na konie.
Ostatni raz sprawdziliśmy wszystko i wyjechaliśmy ze stajni dróżką. Na początku jechaliśmy stępem obok siebie. Song szedł ostrożnie rozglądając się, ale był całkiem rozluźniony. Jechaliśmy ścieżką pomiędzy pastwiskami pozostawiając luz koniom. Last i Etna delikatnie sobie dokuczali, więc Damian nas wyprzedził i jechaliśmy jedno za drugim. Kiedy dojechaliśmy do końca pastwisk ruszyliśmy przez polanę w stronę lasku.
Kiedy konie były już rozgrzane, zakłusowaliśmy i pojechaliśmy obok lasu. Song zaczął się szarpać kiedy przyśpieszyliśmy, ale Damian cierpliwie starał się go korygować i po pewnym czasie koń dał za wygraną i zaczął posłusznie jechać do przodu. Chłopak pochwalił go i zaczął głaskać. Etna trochę się spięła przez to, jednak nie robiła scen i szła energicznie do przodu.
Skręciliśmy do lasu i tam znów przejechaliśmy kawałek stępem, by konie przyzwyczaiły się, a potem do kłusa i zagalopowaliśmy. Nie obyło się bez bryków, ze strony Songa jak i Etny. Pod koniec terenu nie będzie im sie tak chciało.
Unormowaliśmy tempo, bo konie zaczęły się pocić i przejechaliśmy tak pół lasku. Droga była szeroka i ładnie ubita, więc nie było problemów i szybko posuwaliśmy się na przód.
Po paru minutach dojechaliśmy na koniec lasu i zwolniliśmy do kłusa. Wjechaliśmy w dosyć ciasną ścieżkę by wyjechać na pole. Gałęzie denerwowały Etne i jechała trochę spięta, ale uspokajałam ją głosem. Damian z Lastem miał więcej problemów, bo koń ciągle się płoszył na początku, ale kiedy wyjechaliśmy z tego ciasnego korytarza, zaraz się uspokoił.
Szybko odnalazłam dróżkę która prowadziła pomiędzy dwoma polami i przyśpieszyliśmy do kłusa. Zrobiliśmy okrążenie wokół całego pola, a potem ruszyliśmy dróżką obok lasku i znów zagalopowaliśmy. Droga trochę zarośnięta i zachwaszczona, ale konie bez problemu galopowały, a gdy wjechaliśmy znów w las i droga rozszerzyła się, zaczęliśmy się ścigać. Song na początku prowadził, ale Etna po chwili dogoniła go. Oba szły łeb w łeb z położonymi uszami, jednak w końcu Last zaczął się męczyć i Etna wyprzedziła go. Cała nasza czwórka była spocona, więc dojechaliśmy do końca lasku wolnym galopem i gdy wyjechaliśmy na kolejną polane zwolniliśmy do kłusa, a potem stępa.
Wjechaliśmy na mało uczęszczaną szosę i powolutku stępem jechaliśmy do przodu. Konie powoli regenerowały siły, oba stępowały rozluźnione.
Po jakiś piętnastu minutach, skręciliśmy znów w las i dosyć wąską ścieżką zaczęliśmy wspinać się na pagórek. Teraz pierwsza szła Etna, bowiem lepiej znała teren i miała więcej doświadczenia. Nie raz oba się ślizgały, bo były momenty gdzie było błocko, ale po kilkunastu minutach wjechaliśmy spokojnie na szczyt. W oddali było widać kawałek toru crossowego Dean. Potem zaczęliśmy znów schodzić. Na samym końcu był rów, który oddzielał dróżkę od lasu i ładnie go przeskoczyliśmy, chociaż The Last Songa Damian musiał chwilę namawiać.
Ruszyliśmy znów kłusem po leśnej ścieżce, by po chwili znów zagalopować.
W tej części znaleźliśmy powalone kłody i sterty gałęzi które można było przeskoczyć. Naprowadziłam Etne, która wyprzedziła szybko Lasta i z dużym zapasem przeskoczyłyśmy przeszkodę. Damian wybrał coś mniejszego i też ładnie przeskoczyli.
Po drodze przeskoczyliśmy jeszcze parę razy, a potem wyjechaliśmy z lasu i pogalopowaliśmy wzdłuż jego krańca. Znów małe wyścigi, ale teraz szybko się skończyły, bowiem konie zaraz opadły z sił.
Wyjechaliśmy stępem na dosyć szeroką ścieżkę gdzie spotkaliśmy parę spacerowiczów i jednego rowerzystę, który był tak miły i przejechał w dużej odległości obok nas. Konie miały czas by przyjrzeć się dziwnemu poruszającemu się pojazdowi. Gdy nikogo nie było, zakłusowaliśmy, a po jakiś piętnastu minutach dojechaliśmy znów do szosy.
Tam zwolniliśmy do stępa i ruszyliśmy wzdłuż pobocza, w stronę Deandrei. Konie szły zrelaksowane poboczem i nic sobie nie robiły z samochodów które od czasu do czasu przejeżdżały.
Po nie całych dwudziestu minutach dojechaliśmy do stajni i ruszyliśmy w stronę Maverowego skrzydła. Po drodze witaliśmy się ze wszystkimi spotkanymi dziewczynami, a gdy dojechaliśmy na podwórze zeszliśmy z koni.

Raz dwa ściągnęliśmy z nich cały sprzęt, wyszczotkowaliśmy i wytarliśmy z kurzu i potu. Damian dał jabłko ogierowi, a potem zaprowadził go do wolnego boksu. Ja zostałam jeszcze trochę by rozczesać porządnie ogon klaczy, a potem dałam marchewkę i też do boksu. Z Damianem naszykowaliśmy im porządny obiadek, a potem sami poszliśmy coś zjeść. Nazajutrz odwieźliśmy The Last Songa z powrotem do Centralki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Etna [*] Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare