Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
28.07.2012 - Gniadowe urodziny! XD

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Z życia stajni / Dzienniki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tiara
Pensjonariusz
PostWysłany: Pią 21:55, 27 Lip 2012 Powrót do góry


Dołączył: 13 Cze 2011

Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

Po ostatnich bibach z okazji urodzin Kany i powrotu Gniada, wszyscy byliśmy wyczerpani. Chociaż nie. Wyczerpani to mało powiedziane w… naszym przypadku. Byliśmy tak totalnie skacowani, zmaltretowani i sponiewierani, że się to w pale nie mieści. A dzisiaj obudziliśmy się z perspektywą spędzenia kolejnego dnia na przygotowaniach i balowaniu. Dlaczego? Ano dlatego, że Gniad ma urodziny. c_c I właściwie moglibyśmy urządzić coś kameralnego, spokojnego, bo jednogłośnie stwierdziliśmy, że nie pijemy przez najbliższy tydzień, no ale urodziny Gniada zobowiązują do zorganizowania czegoś tak przezajebistego, że nikt z nas nie zapomni tego do końca życia. A nawet i dłużej w sumie.

- WSTAWAJ, LENIU! – wrzasnął mi Adam do ucha z samego rana. Zignorowałam to i po prostu wstałam, bo gdybym miała teraz coś mu odpowiadać, z pewnością byłoby to zdanie nafaszerowane łaciną podwórkową w wydaniu rozszerzonym.
Kulturalnie zeszliśmy do kuchni, nie robiąc po drodze hałasu, albowiem byliśmy bardzo cywilizowanymi ludźmi. Zrobiliśmy sobie bardzo odżywcze i zdrowe śniadanie, po czym w ciszy usiedliśmy przy stole i przystąpiliśmy do powolnej konsumpcji.
- JAPIERRRRRRRRRRRRR… PAPIER! – usłyszeliśmy nagle głośny huk, a później wrzask. Chyba Deja, aczkolwiek po dwóch dniach spędzonych przy wzmacniaczach, z których wydobywały się naładowane basem łupanki imprezowe, mój słuch był jakby nieco… uszkodzony.
Moje przewidywania potwierdziły się, bo chwilę później ze schodów z łomotem stoczył się Dejec. Dobra, nie stoczył, ale zbiegł tak głośno, że brzmiało to jak tornado. x.x
- Co się stało się? – zapytał inteligentnie Adam, unosząc głowę znad swojej kanapki.
- ŻE CO SIĘ? – krzyknęła Deidre, patrząc na nas przymulonym wzrokiem. – JEZU SORRY, NIC NIE SŁYSZĘ! – wrzasnęła po chwili i chwyciła się za głowę.
Zmrużyłam tylko oczy i uniosłam brew. Siedziałam tak i patrzyłam na Deja, zastanawiając się o co kaman. Po krótkiej analizie wstałam od stołu, podeszłam spokojnie do dziewczyny i wyciągnęłam jej z uszu zatyczki.
- Lepiej…? – zapytałam cicho, jednak nie na tyle cicho, żeby mnie nikt nie usłyszał.
- Oeeesuu, ale ze mnie idjot… - sapnęła Dejsza i machnęła ręką. – Nie dość, żem przygłucha, to jeszcze wsadziłam sobie to do uszu. Wyobrażacie sobie jak dziwnie się czułam ze świadomością, że już całkowicie straciłam słuch?! – mówiła normalnym głosem, jednak końcówkę ostatniego zdania wykrzyczała, jakby jej słuch okresowo pojawiał się i znikał…
- Taa, chyba nie tylko Ty przez to przechodzisz… Ewidentnie musimy się ograniczyć z tym imprezowaniem – westchnęłam.
- ŻARTUJESZ?! – wykrzyknęła Dejszonia i spojrzała na mnie jak na debila. Znowu ogłuchła? c_c – Przeto dzisiaj są urodziny Gniadka! – dodała po chwili.
- Nooo, ale to… nie mieliśmy przypadkiem zrobić kolacji przy świecach z mnóstwem prezentów i w ogóle tak jak stare dziadki…? – wyjęczałam i spojrzałam na Dejca z nadzieją.
- Heeee? – wyskuczała i wwierciła się w moją duszę swoim… wwiercającymsięwduszę wzrokiem. – No to chyba Ty żeś to wymyśliła po pijaku, bo ja o niczym podobnym nie słyszałam… - powiedziała i osunęła się na stołek.
- Och, no może racja… - odparłam po długim namyśle, po czym wzruszyłam ramionami. – No to ja NIE WIEM co możemy urządzić. Ja już nie mam siły, pomysłów i w ogóle… nic nie mam no. c_c
- Fajny baton… - powiedział cicho Adam, patrząc gdzieś w dal beznamiętnym wzrokiem.
- ŁUT DA FAAAK? – pisnęłam i trzepnęłam chłopa w łeb.
- O boże, miałem sen… - powiedział dziwnym głosem. W ogóle zachowywał się dziwnie. o.o
- Widzę duuuszeee… - wyszeptała później Dei, na co ja podskoczyłam w miejscu i uciekłam z kuchni z piskiem.

Jakąś godzinę później, gdy wszyscy już zjedli śniadanie, przyszedł mi do tego pustego łba pewien pomysł. Chwyciłam w łapę komórkę i zafoniłam do Skrzyda.
- Jezu, co tak z ranaaa…? – usłyszałam po drugiej stronie zaspany głos dziewczyny.
- No sorry, u nas żyjemy jak w wariatkowie, wiesz o tym chyba – zaśmiałam się. – No w każdym razie, Skrzydło, mam do Ciebie sprawę. Dzisiaj są uro Gniadka i wpadłam na pomysła, żeby jej urządzić taki jakby… turniej rycerski – wytłumaczyłam szybko. – No i dlatego dzwonię do Ciebie, bo Ty się na takich rzeczach znasz i byś nam mogła pomóc to zorganizować, znaleźć stroje, zbroje itepe, kminisz, nie? – dodałam.
- Łoa, sama chciałabym brać w tym udział! – wykrzyknęła radośnie. - No i oczywiście Wam pomogę. :3
- Awaww, dziękuję Ciii! – pisnęłam. – Co do Twojego udziału… wszystko zależy od ilości chłopów. :c Bo nie mogłoby to trwać w nieskończoność, tylko taka wiesz, krótka inscenizacja, wygrałby chłop Gniada i Gniad by ze swym chłopem żył wiecznie, heheheh. Ale jeśli nam braknie kogoś, tooo jesteś mile widziana w roli rycerza xD – powiedziałam po krótkim namyśle.
- Ołkej, too… spotkamy się u mnie? – zapytała, a ja się of course zgodziłam. No i skończyłyśmy rozmowę, a ja poszłam… pojechać XD do Skrzydła.
Dojechałam na miejsce i wszystko ze Skrzydem załatwiłam (nie będę się rozpisywać wybaczcie, bo nie mam weny, poza tym to nie o to chodzi w tym dzienniku XD). Mamy mieć sześciu rycerzy (Maks, Robert, Adam, Damian, Dawid no i Artek of course >DD) i siedem dziewuch, które trza obsadzić w jakichś rolach (Dei, Say, ja, Kan, Arr, Gniad, Skrzyd). Chłopy będą ze sobą walczyć, a Artek oczywiście wygra. xD Gniad będzie księżniczką, Skrzyd królem, Say królową, Kan i Arr smokiem >DDD, ja będę giermkiem HEHEHEH, a Dei… a to zobaczycie… >D

Wróciłam zadowolona do domu ze wszystkimi zbrojami, ciuchami i takimi tam duperelami. Oczywiście wszystko zostawiłam w samochodzie (w Jeepie of course, bo w Madzi by mi się nie zmieściło XD) i powędrowałam do domu… niczym Jasiu Wędrowniczek. :””””D
W salonie siedziała cała Deandrejowska wiara. Na szczęście nie było tam Gniadka. >O
- Dobra, ferajna, macie pomysła?! - zawołałam wesoło.
- Eem… nie… Booo właściwie myśleliśmy, że… Ty coś wymyślisz… - powiedział Arraj.
- OCH, JAKIE ZAUFANIE. To miłe z Waszej strony. No ale… co by było jakbym nic nie wymyśliła? XD – zapytałam ze śmiechem i spotkałam się z milczeniem.
- Zawsze coś wymyślasz i teraz nie pieprz mi tu, tylko gadaj na co wpadłaś… u.u – powiedział Sayc.
- No dooobra, no… Więęęc, robimy turniej rycerski! – powiedziałam i zaczęłam brechtać. Wszyscy najpierw się zdziwili, jednak potem również zaczęli się śmiać i stwierdzili, że to dobry pomysł.
Szybko wyjaśniłam całą ajdiję, przydzieliłam role i tak dalej, a później poszliśmy do samochodu po ciuchy, żeby wszyscy wzięli swój przydział do pokoi i tam na spokojnie zastanowili się nad swoimi rolami, bo generalnie miała to być totalna improwizacja, więc… powinno wyjść śmiesznie. xD Tak betwu to Deja wzięłam na osobności i dopiero wtedy powiedziałam kim ona będzie. Dejc się mega ucieszył i już wiem, że wypadnie przekonująco. A Wy… dalej czekajcie, dowiecie się później. XDD
Wysłałam też delegację do sklepu po żarcie, bo ja nie miałam dzisiaj głowy do łażenia po sklepach... Zamiast tego zajęłam się z facetami za robienie prowizorycznej sceny, widowni i areny. Uwinęliśmy się z robotą w jakieś pięć godzin, a więc trochę przed piętnastą. I wtedy na wybieg, na którym wszystko stało, przyszła Gniadoszka.
- Oaaaaa, a co to jeeeeest? *____* - spytała i zaczęła oglądać konstrukcje ze wszystkich stron.
- Sosna – powiedział Maks głosem w stylu „zaufaj mi, jestem fachowcem”.
- Ach – skomentowała krótko Gniada i spojrzała na nas nieufnie. Staliśmy tak koło siebie, ja, Adaś, Maksiu, Rob, Dawid, Damian i patrzyliśmy przymulonym wzrokiem na dziewczynę. Nieeee, w ogóle nie wyglądaliśmy podejrzanie. Gniad z przymrużonymi oczami i rękami splecionymi na plecach, obeszła nas dookoła i bacznie przyglądała się każdemu z osobna. Jak w wojsku jakimś, czy coś. c_c W każdym razie szybko spławiliśmy dziewczynę, która niepocieszona tym, że niczego się nie dowiedziała, poczłapała z wolna do domu. My odetchnęliśmy z ulgą i poszliśmy do stajni, w której powiedziałam chłopom, na których koniach będą występować i pozwoliłam iść do domu, ja natomiast zostałam z kopytnymi i przystąpiłam do ich czyszczenia. Adam pojedzie na Hidzie, Maks na Zence, Rob na Hurcie, Dawid na Sunie, Damian na Runie. Specjalnie nie przydzielałam nikomu żadnego siwego konia, bo siwek należy się jedynemu, niepowtarzalnemu „księciu z bajki na białym rumaku” – Artkowi. >DDD KTÓREGO SWOJĄ DROGĄ JESZCZE NIE WIDZIAŁAM. O____O W każdym razie wyczyściłam te pięć koni + siwka Demonic’a, a potem poszłam do domu, żeby się przygotować.

Żarcie i stoły i w ogóle wszystko zostało ustawione przez dziewczyny, a więc ja już nie musiałam się o nic martwić. Dałam jedynie znać Skrzydlakowi, żeby już do nas przyjeżdżała, bo niedługo będziemy zaczynać. Zwyczajowo, o siedemnastej, wszyscy zebraliśmy się przed domem. Wyglądaliśmy tak zajebiście w średniowiecznych zbrojach i kolorowych sukniach. *-* No dobra, ja nie wyglądałam zajebiście, byłam… giermkiem, ale to tam kij. No i Arr z Kanem jako smok! : DDDDDDDDDDDDDDD EPIC, POWIEM WAM.
Wszyscy poszli na swoje miejsca na wybiegu, chłopy po konie i tak dalej. Ja polazłam natomiast w swoim stroju giermka do Gniadka i kazałam jej szybko ubrać suknię, którą jej przyniosłam.
- Co to jest, do uja? – wykrzyknęła zdziwiona.
- Cicho siedź i ubieraj x.x – powiedziałam i wcisnęłam jej sukienkę w łapy. Czekałam na nią na korytarzu z arafatką w łapach. Zeszłyśmy na dół, zawiązałam jej chustę na oczach i poprowadziłam przez teren Dean, aż na pastwisko, na którym wszystko miało się odbyć.

Gdy Gniadź usłyszał radosny okrzyk i wiwat tłumu, rozwiązałam arafatkę i zaczęłam śpiewać wesołe sto lat razem ze wszystkimi zgromadzonymi osobami. <3333 Gniadź się mega ucieszył i wzruszył i teatralnie otarł łezkę z polika, a potem było przytulanie i takie tam. XD Prezenty będą później, hahahaha. XD
Ustawiliśmy się na swoich miejscach, czyli Skrzyd jako król, obok Say jako królowa, no i Gniad jako księżniczka pomiędzy nimi. >3 Kan i Arraj stanęły z boku, żeby móc obserwować turniej, ale później miały nas zaatakować jako smok. xD Wierzyłam w nie jednak, więc się nie wtrącałam, bo na pewno dadzą radę. xD Dej cały czas stał tajemniczo obok i nikt nie odgadł kimże ona jest. >DDD
No iiii turniej się zaczął. Ja cały czas byłam zdenerwowana, bo nadal nigdzie nie było Artura. o.o Adaś mnie uspokoił, że wszystko jest okej, że nad wszystkim panuje i w ogóle, ale jemu z kolei nie ufałam. c______________c W każdym razie odprężyłam się nieco, gdy faceci wjechali na arenę na koniach i z prowizorycznymi kopiami w rękach, biegli do ataku.
Najpierw walczyli Maks z Adamem. XD Gnali przed siebie w PORAŻAJĄCO SZYBKIM tempie… kłusa. XD Adam niechętnie udał, że został ugodzony kopią i spadł na ziemię z Hida, który zarżał donośnie, jakby również on oberwał. Ach, moje mądre konisko. *____* Zenyatta natomiast również piknie zaimprowizowała, bo zarzuciła głową w geście zwycięstwa i przeszła do galopu. Pobiegłam tam, że niby Adam nie może wstać i go podniosłam, chwyciłam wodze konia i zeszliśmy z placu boju.
- WYGRYWA RYCERZ… MAKSYMILIAN Z RODU DEJÓW! – wykrzyknęła Skrzyd jako król. XDD
Przywiązałam Hida i siedziałam z Adaśkiem, jako, że on miał ponoć nad wszystkim panować. c_c No, whatever.
Później walczył Damian z Dawidem. Dawid pierwszy raz siedział na Sunie, jednak wierzyłam w jego umiejętności jeździeckie. XD Właściwie to nie wiem jak się umówili, w sensie który ma wygrać, ale… no cóż, improwizacja! XDDDD Jak się okazało, pierwszy z gry odpadł Damian, a Run nieco spłoszony, odbiegł kawałek dalej. Wybiegłam więc na arenę i szybko złapałam konia, a Damian szedł obok o własnych siłach. Najwidoczniej nie oberwał od Dawida na tyle mocno, by stracić władzę w nogach czy coś. :””””””””””””D
- W TYM POJEDYNKU WYGRAŁ RYCERZ DAWID Z RODU ARRAJÓW! – krzyknęła uroczystym tonem Skrzydlata. Naprawdę dobrze spisywała się w roli króla. XDD – TERAZ CZAS NA OSTATNI POJEDYNEK! – dodała po chwili, wymachując mieczem w powietrzu. xD Spojrzałam na Gniadą, która rozglądała się nerwowo dookoła. Najwyraźniej szukała Artka, którego nikt jeszcze nie widział, a miał się dzisiaj zjawić. c_c Poszłam więc wkurzona do Adama, w sumie i tak bym tam musiała iść, bo tam przywiązałam również Run’a, a Damian usiadł obok.
- No i gdzie on jest? x_x – spytałam poirytowana. Adam nic nie odpowiedział, wskazał mi tylko głową jakieś miejsce. Powędrowałam wzrokiem za tą wskazówką i ujrzałam blondyna siedzącego na Demonie.
- Łomatkobosko… - wyszeptałam i osunęłam się na ziemię. No widok ten odebrał mi mowę, nie powiem. xD Artek wyglądał nieziemsko w tej zbroi, jakby był urodzonym rycerzem. *O*
- Te, panno rozmarzona, nie patrz tak na niego – powiedział Adam z zazdrością, na co pokazałam mu język.
- Chyba przerzucę się na blondynów… - zaczęłam się z nim droczyć, a chłopak przewrócił oczami i założył na łeb hełm, ukrywając swoje czarne włosy. XDD
No i wtedyyyy… na arenę wjechał Robert na Doncie. Publiczność (złożona z… trzech osób + dziwna postać + smok) zaczęła piszczeć, wiwatować i tak dalej, żeby wywołać na środek ostatniego zawodnika. Adam dał Artkowi znak, żeby już wjeżdżał, na co ten skinął głową, założył hełm i pokłusował do wjazdu na arenę. Poderwał Demona do pionu, a ogier podniósł się z ziemi i zaczął wymachiwać przednimi nogami w powietrzu. Wszyscy patrzyli jak zahipnotyzowani, a na twarzy Gniadka zagościł szeroki uśmiech. Gdy siwek opadł na ziemię, Artek popędził go do… kłusa XDDDDDD i pognaaaał w stronę swojego przeciwnika. Szybko powalił Roberta na ziemię, a ja, kontynuując swoją robotę, poszłam na środek, łapiąc oszalałego Hurta i podnosząc z ziemi chłopaka. Wszyscy bili brawo i brechtali, a my oddaliliśmy się „za kurtynę”.
Przywiązałam koniszcza, a Rob przycupnął obok. Czekaliśmy teraz na wesoły okrzyk Skrzydła.
- TEN POJEDYNEK WYGRYWA RYCERZ… - zawahała się przez chwilę, a gdy Gniad jej podpowiedziała, dokończyła – ARTUR Z RODU GNIADOSZKOWYCH! – zawołała, nadal machając mieczem. XD – TERAZ CZAS NA FINAŁY I WALKĘ O PIERWSZE, DRUGIE I TRZECIE MIEJSCE! TAK WIĘC NAJPIERW MAKSYMILIAN Z RODU DEJÓW WALCZYĆ BĘDZIE Z ARTUREM Z RODU GNIADOSZKOWYCH. – zapowiedziała, albo może raczej powinnam mówić „zapowiedział”…? Dobra, nie czas na rozmyślania. XD
Artek wrócił do nas, zeskoczył z konia i wyszczerzył się do nas, po czym zaczęliśmy się witać i przedstawiać. xD Oficjalnie teraz jest przerwa, więęęęc… mamy czaaaas! XD
- Czyli co, walczę z Tobą…? – Artek zapytał ze śmiechem Maksa.
- Na to wygląda. Ciekaaawe kto wygra… - odpowiedział Maks i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. OCH JAK TO ŁATWO JEST ROZBAWIĆ NASZĄ PRYMITYWNĄ GROMADĘ.
Po kilkunastu minutach stwierdziliśmy, że czas zaczynać, więc Maks i Artek wyjechali na arenę i zaczęli walczyć. xd Wygrał Artur, powalając Maksa na ziemię. Giermek posłusznie poszedł pomóc przegranemu i odeskortować jego konia.
- I ZNOWU WSPANIAŁE ZWYCIĘSTWO RYCERZA ARTURA! TERAZ ZAPRASZAMY RYCERZA DAWIDA I PONOWNIE RYCERZA MAKSYMILIANA! – usłyszeliśmy głos Skrzyda.
Maksiu z Dawidem walczyli zacięcie, jednak tym razem Maks nie dał się strącić z konia i przegrał Dawid.
- BRAWA DLA RYCERZA MAKSYMILIANA. NO I NASZ OSTATNI POJEDYNEK! RYCERZ ARTUR WALCZYĆ BĘDZIE Z RYCERZEM DAWIDEM! – krzyknęła Skrzydlata.
No i znooowu pojechali na arenę i wygrał Artek. : DDD Później wszyscy dosiedli swych rumaków i wjechali na arenę. Ja poszłam na widownię i razem z tłumem skandowałam imię zwycięzcy.
- A więc oficjalnie… rycerz Artur wygrał! Drugie miejsce zajmuje rycerz Maksymilian, a trzecie rycerz Dawid! Gratulacje dla zwycięzców! – mówiła Skrzydlata. – Jestem zdumiona Waszą odwagą i… i w ogóle! Jesteście wszyscy niesamowici! Em… szkoda, że ja taki nie byłem, gdy byłem w Waszym wieku! – mówił Skrzydlak.
- Nie byłeś?! – krzyknęła zdumiona Sayuri. – TO ZA KOGO JA WYSZŁAM, BOOOOŻE… - złapała się za głowę i zaczęła chodzić w kółko.
- Mamo… maaaamoooo… - mówiła cicho Gniad. – MAMO DO CHOLERY! x_x – wrzasnęła w końcu.
- CO?
- Nie złość się na tatęęęęę… on po prostu… ma tremę, nooo… przecież on musiał być takim zajebistym rycerzem, skoro jest królem… - wytłumaczyła.
- Zajebistym? JAK TY SIĘ WYRAŻASZ?! – krzyknął Say.
- OOOOJ TAM NO, CICHO. – Gniad machnęła ręką. – Prawda tato, że byłeś zajebisty?! Powiedz to! POWIEDZ TOOOO! – jęczała Gniadoszka.
- Tak, córeczko… Tak, byłem zajebisty… - powiedział Skrzydlak i otarł łzę. XDD
- Doooobra tam, dosyć gadania! – powiedział głośno Artek. – Zabieram Waszą córkę, albowiem to jest moja Gniadoszka! Wygrałem ją, czyż nie? – zapytał publiczności, a Wszyscy odkrzyknęli radosne „TAK”.
Gniad się wzruszyła, jednak poszła z Arturem, a on posadził ją na Demon’a, po czym sam na niego wsiadł. Ruszył wolnym galopem i, prowadząc pozostałych rycerzy, okrążyli pastwisko. : D Później wrócili do nas, okrążyli arenę, aż w końcu ponownie zatrzymali się na środku.
- POCAŁUJ JĄĄĄĄĄĄĄ! – usłyszeliśmy wrzask Dejca.
Arturrr spojrzał na nas, potem przeniósł wzrok na Gniada iii… iiii…. złożył megasuperhiperromantyczny pocałunek na jej ustach! *__________________*
- OOOOOOCH! – westchnął cały tłum, a później zaczął bić brawo.
- O MATKO, SMOOOOOOOOOOOOOOOK! – wrzasnął Sayur, a wszyscy w popłochu spojrzeli na zielonego potwora, który człapał w naszą stronę. Rycerze dobyli mieczy, dziewice zaczęły piszczeć… nie, zaraz… nikt nie piszczał. o.o A, no tak, zapomniałam, wśród nas nie ma dziewic… XD
- JESTEM SMOCZYM DZIECIĘCIEM! – wykrzyknęła Deidre i nałożyła na głowę swój dovahkiin’owy hełm z rogami. >333333333
- O TAK! KTOŚ NAS URATUJE! URATUJ NAS, DOVAHKIINIE! – powiedział Skrzyd.
Dejec pobiegł w stronę smoka, który zaczął krzyczeć. XD Deik był uzbrojony, miał miecze i w ogóle sztylety i łuk i wsio. I zaczął dźgać tego smoka. I smok dźgał Dejca. I ubywało im hp. XD
- 97 hp! – krzyknął Dejec i dźgnął smoka małym mieczem.
- 90 hp! – krzyknął smok i zaatakował Deja, ale Dei się obronił. XDDD I potem smok znieruchomiał, a Dejc zmienił broń na wielki miecz. XDDDDDD Dźgnął nim smoka.
- 70 hp! – wrzasnął smok i znowu zaatakował Dovahkiin’a.
- 90 hp! – krzyknęła Dejsza. XDDDD
I tak się lały, aż wreszcie, gdy smokowi zostało 30 hp, a Dejowi jeszcze z 60, Dejc odłożył wszystkie bronie, zaparł się nogami i pochylił do przodu.
- ŁOT DE FAK? – wykrzyknął zdziwiony smok i stanął jak wryty.
- FUS… RO DAAAAAAH! – wrzasnął Dejec, a smok odleciał ze dwadzieścia metrów do tyłu. : DD
- 0 hp c_c – powiedział smok i ściągnął swoje przebranie, że niby się rozpływa. XD
- PRZEJĘŁAM KOLEJNĄ SMOCZĄ DUSZĘ! – wrzasnął dziko Dejec i zaczął skakać dookoła smoka.
Całą gromadą podbiegliśmy do miejsca akcji, a chłopy sobie jechały na koniach, pfe. :I Zaczęliśmy wiwatować na cześć naszego miejscowego Dovahkiin’a i w ogóle było zaje. : D
- Dziękuję Ci, zacny Dovahkiinie, że ocaliłeś naszą wioskę! Dzisiaj jest dla mnie wielki dzień i… - zaczął Gniad.
- O WSZYSTKIM WIEM! – wykrzyknęła Dejsza radośnie.
- Och, skąd? – zapytała Gniad.
- BO WASZE HAŁASY ZBUDZIŁY SMOKA, WY SZUBRAWCE! >OOOOOOOOOO – odpowiedziała ze złością i zaczęła w nas fus-ro-dah’ować i wszyscy zginęliśmy. XDD

Później zrzuciliśmy nasze przebrania i ubraliśmy się w normalne ciuchy, odprowadziliśmy konie do stajni i szybko je rozsiodłaliśmy, po czym wbiliśmy tłumnie na halę i zaczęliśmy imprezę! : D Skrzyd była didżejem i nam puszczała zajebistą klubową muzykę i dubstep i dancehall i takie tam, a potem stwierdziliśmy, że znudziło nam się skakanie w rytmie tej muzy, więc zapuściła klasyczną Metalliczką, AC/DC, Black Sabbath’em, a oprócz tego Green Day’em, The Offspringiem i w ogóle było tak mega zaje, że omatko. *-*
I nawet dużo nie wypiliśmy! XD Tym razem zakupy robił Sayec i kupił nam mały zapas alko. c.c Najpierw byliśmy źli, ale później stwierdziliśmy, że Say nas uratował i, że był to zajebisty pomysł. XDD
No i potem były też wooolne piosenki i sobie tańczyliśmy w parach i zawsze jedna dziewczyna mogła odpoczywać i być didżejem. A faceci nie odpoczywali, bo było ich mniej, hshshshsh. >DDDD

No i w tenże właśnie sposób miło spędziliśmy popołudnie, wieczór i… no niestety, noc też. A potem po pijaku zaprzęgliśmy konie do wozu. Przyczepiliśmy puste puszki i wsadziliśmy do środka Gniada z Artkiem. To znaczy… oni weszli pierwsi, jako honorowi goście, ale na wóz wpakowaliśmy się wszyscy. XDDDDDD I pojechaliśmy w dziką podróż o czwartej w nocy. Nad ranem. Nie wiem kiedy. I BÓG WIEDZIAŁ, ŻE TO BYŁO DOBRE! : DDDDDDDDDDD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Z życia stajni / Dzienniki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare