Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
25.07.2012 - urodziny Kany! : D

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Z życia stajni / Dzienniki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tiara
Pensjonariusz
PostWysłany: Śro 18:07, 25 Lip 2012 Powrót do góry


Dołączył: 13 Cze 2011

Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

Obudziłam się o piątej rano i ściągnęłam z siebie Adasiową rękę. Spojrzałam na niego oburzona, bo on nadal spał! Jak można jeszcze spać o tej godzinie w taki dzień? x.x Tak, dwudziesty piąty lipca – urodziny Kany.
- Wstawaj, leniu! – powiedziałam i szturchnęłam chłopa w bok.
- Ompfphpfp… daj spać, kobietooo – wymruczał i naciągnął kołdrę na głowę, całkowicie odcinając się od świata.
- Okej, w takim razie dzisiaj śpisz na ziemi – odburknęłam i poszłam ogarnąć się do łazienki.
Gdy wróciłam do pokoju, Adam był już ubrany i gotowy do pracy. Podlazłam do niego niby od niechcenia, cmoknęłam go w polika i poklepałam po głowie.
- Grzeczny chłopczyk – powiedziałam i uśmiechnęłam się, a potem odwróciłam i skierowałam do wyjścia.
- Niegrzeczna dziewczynka… - odparł ze śmiechem, gdy wychodziłam na korytarz.
Poczłapałam powoli do pokoju Dejca. Zapukałam cicho i otworzyłam drzwi. Of course dzieci leżały jeszcze w łóżku. A raczej jedno dziecko.
- Maks…? Gdzie jest Dejc? – zapytałam, szukając dziewczyny wzrokiem.
- Tuuu jestem – wyjęczała Deidre, a ja zorientowałam się, że leży… pod blondynem.
- Khm, cóż. – skomentowałam krótko i weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi. – Jak wiecie, dzisiaj jest środa – dodałam po chwili i spojrzałam na nich z nadzieją, że nie muszę więcej wyjaśniać.
- Tommorow is Thursday, Thursday – zanucił Maks, podnosząc głowę i patrząc na mnie.
- DOBRA, ZROZUMIAŁAM ALUZJĘ, NIE ŚPIEWAJ! – krzyknęłam i zakryłam uszy dłońmi. – Więc, ehm… dzisiaj jest dwudziesty piąty liiipcaa? – powiedziałam z nadzieją, gdy Maks przestał się śmiać.
- No weźże powiedz o co cho, bo nie ogarniamy – wybełkotał Dei.
- Okej, dzisiaj są urodziny Kany – westchnęłam ciężko i zrobiłam facepalma.
- OCH – mruknęła Dejsza.
- To miał być okrzyk radości z powodu tychże urodzin, czy może okrzyk radości z powodu… Maksa? – zachichotałam, a gdy Dejec zmierzył mnie mega zuym wzrokiem, uciekłam z ich pokoju, nadal się śmiejąc.
Następnie wbiłam do pokoju Sayacza. A raczej miałam taki zamiar. Zapukałam kulturalnie i uchyliłam drzwi, a gdy oberwałam poduszką w łeb, od razu się wycofałam.
- Dobra, powiem Wam później – mruknęłam do drzwi.
- CO IM POWIESZ?! – zaszczebiotała Kana, która NAGLE znalazła się za moimi plecami.
- Eeeehm… - zaczęłam inteligentnie. - A tak w ogóle to co Ty tutaj robisz? – zmieniłam temat.
- Och, no wiesz, tak sobie… zaglądnęłam – odpowiedziała, nie komentując tego, że nie odpowiedziałam na jej pytanie.
- No. To… fajnie, pa! – powiedziałam szybko i zniknęłam za drzwiami swojego pokoju, zamykając je od środka na klucz.
Adam spojrzał na mnie ze zdziwieniem i oczekiwał wyjaśnień.
- MOGŁAM ZGINĄĆ – powiedziałam tylko i położyłam się na łóżku.
Generalnie nasza Deanowa grupa była zazwyczaj… niezorganizowana, a wynikało to z naszego wszechobecnego lenistwa. NO CÓŻ. XD
Po jakichś dwóch godzinach pisania planu na dzień dzisiejszy, zwlekłam się z wyra i poszłam na dół, bo był czas najwyższy na śniadanie. No niestety tak wygląda życie przy stajni, trza być na nogach o szóstej, żreć o siódmej i wio do koni.
Przy stole pożywiali się już Deik z Maksem i Saik z Robertem. Wbiłam do kuchni i stanęłam na środku, mierząc ich wzrokiem. Wymownym spojrzeniem, które posłałam później Adamowi, kazałam mu również zająć miejsce przy stole.
- EKHM. – odchrząknęłam teatralnie i uniosłam swój zajebisty plan, by móc z niego czytać. – Tak więc… Chciałam uroczyście Was powiadomić o tym, że dzisiaj nasz kochany Kanuch ma urodziny! Z tej okazji musimy urządzić dla niej jakąś zaje imprezę niespodziankę, a przez cały dzień udajemy, że nie pamiętamy o jej urodzinach – powiedziałam i zaśmiałam się złowieszczo. >O
- RAAWRRR, ale z Ciebie niegrzeczna dziewczynka! – wymruczał Adaś. Wszyscy zaczęli cisnąć bekę, a ja tylko zrobiłam facewalla (ta, w sensie jebnęłam głową w ścianę c_c).
- Z kim ja muszę pracować, pfe – westchnęłam zrezygnowana i usiadłam sobie przy stole, patrząc na każdego po kolei.
- Dobra, Tiarruuu, nie załamuj się! – powiedziała radośnie Deidre i grzmotnęła pięścią w stół. Wszyscy umilkli i spojrzeli na nią wystraszeni. – Okeej, przyznaaaję się, piłam browca zamiast herbatkii – wybełkotała chwilę później i oparła głowę na rękach, patrząc na mnie z rozmarzeniem.
- Aha – powiedziałam tylko i popatrzyłam na resztę z nadzieją, że zechcą mnie wysłuchać.
- No mów, Tiarcu, mów – powiedział Sayacz spokojnie. Wyszczerzyłam się do niej w podzięce za to, że zwróciła na mnie uwagę.
- No to generalnie… nie mamy dla niej żadnego prezentu, nie…? – zaczęłam niepewnie, a gdy zobaczyłam, że wszyscy kręcą głowami, zerknęłam na plan. – No to tak, zaraz musimy jechać do sklepu i kupić prezenty i żarcie.
- I alkohol! – krzyknęła wesoło Dejsza.
- Taaa… i alkohol. No dobra, powiedzmy, że ja z Dejem i Sajem pójdziemy po prezenty, a Wy kupicie resztę zaopatrzenia, oke? – spojrzałam na chłopaków. Skinęli głowami, więc przeniosłam wzrok na dziewczyny. Say również przytaknęła, a Dei z wyszczerzem machała głową w górę i w dół. – Przyznaj się, nie tylko piłaś piwo…? – zapytałam Dejca.
- No doooobraaa… jeszcze coś tam… byłoo… - jęknęła i z powrotem położyła głowę na stole.
- Z takim sponiewieranym Dejem wybierzemy lepszy prezent! – powiedział Sayacz radośnie.
- Może i tak, khem. No dobra, jak już wrócimy, musimy wtajemniczyć Damiana i rozkazać mu zabrać Kanę do kina czy coś. A jak oni pojadą, to my tutaj wsio urządzimy. Taki mój pomysł był, że zrobimy imprę tematyczną, a mianowicie baby przebiorą się za chłopów, a chłopy za baby, hehehe. XD
- O! I to jest proszpaństwa ZAJEBISTY pomysł! – wykrzyknęła Deidre, a ja załamałam się po raz kolejny w dniu dzisiejszym.
- Noo nie wiem… - zaczął Adam.
- DZISIAJ ŚPISZ NA ZIEMI! – spiorunowałam go wzrokiem.
- Okej, wiecie co, ja Tiarca popieram! To jest bardzo dobry pomysł – odparł beztrosko, jak gdyby nigdy nic, na co ja tylko się wyszczerzyłam. Oj, coś czuję, że w nocy będzie niezły szantaż dotyczący tego, że tak biednego Adasia wykorzystuję. c_c JUŻ SIĘ BOJĘ.
- Dooobra no, przeżyliśmy świńskie halołin ze zwierzęcymi stringami, przeżyjemy i to, co nie, panowie? – Maksiu chciał podnieść pozostałą dwójkę na duchu. – Poza tym, one też się przebiorą, więc będziemy kwita.
- Ale Justin Bieber się nie liczy, bo to baba! – powiedział Robert, mierząc wzrokiem Saya, mnie i Deja.
Wszyscy się roześmialiśmy (oprócz Deja, bo Dej się śmiał przez cały czas), po czym dokończyliśmy śniadanie i raźnym krokiem wymaszerowaliśmy na zewnątrz. Była godzina ósma, więc wydawało nam się, że zdążymy wszystko ogarnąć do godziny powiedzmy… siedemnastej.
Poleźliśmy na parking, a tam spotkaliśmy Kanę.
- HEJ! Gdzie jedziecieee? – zagaiła słodkim głosikiem.
- Dejowi skończył się alko, a że jest wypita, nie może prowadzić, więc muszę jechać z nią… - powiedziała szybko Sayuri, a ja zwiesiłam ręce, bo nie miałam pomysłu na żadną wymówkę.
- A Ty, Tiaruuuu? – spytała, patrząc mi w oczy.
- Jaa… ja… wiesz, ja muszę… znaczyniewiemczymuszę… znaczybowsumie… - bełkotałam pod nosem. – Noo wiesz no… mama ma imieniny i ten…
- Czy Twoja mama ma na imię Jakubina, Krzysztofa, Olimpia, Rudolfa, Rudolfina, Walentyna albo Żaklina? Nie wydaje mi się, Tiarcu… - skwitowała, cały czas bacznie mnie obserwując.
- Oj no Kanu, Tiar pił z Dejem, widzisz w jakim jest stanie… wybacz jej ten totalny brak elokwencji. Tiarzec po prostu musi pojechać do mamy, bo mama Tiarca poprosiła Tiarca o pomoc przy nowym źrebaku Hekty, wiesz, siostra Hida i ten, Tiarzec koniecznie chce tam pojechać, nie zważając na swój obecny stan, ale mamy nadzieję, że w drodze wydobrzeje – Say uratował mi dupę tym swoim przeraźliwie długim zdaniem.
- Tsaa… to no bo wiesz… no muszę tam być… - dalej grałam swoją rolę upitego Tiarca.
- Heheheh, ale Tiarcu nic nie pił! – wykrzyknęła Dejsza, która nie ogarniała, że udajemy.
- Zamknij się, Deju, bo Cię trzepnę i wytrzeźwiejesz w ciągu sekundy! – warknął Sayacz i wepchnął Dejsza do swojej Subarki.
- Upiła się tak, że chyba dzisiaj będzie spać na ziemi… - dodał po chwili Adaś i zaśmiał się, spoglądając na mnie ukradkiem.
- No to my jedziemy, bo czas nas goni. Do zobaczyska, Kanu! – powiedziała Sayuri i capnęła mnie za nadgarstek, po czym powędrowała ze mną do samochodu.
Odjechałyśmy z rykiem silnika, modląc się, by faceci niczego nie zrąbali. Po jakimś czasie jednak zobaczyłyśmy na ulicy Adamowego Jeep’a, w którym siedziała cała trójka i miała z czegoś niesamowity ubaw. Odetchnęłyśmy z ulgą i zajechałyśmy do jakiegoś wielkiego sklepiszcza.
Tam spotkaliśmy się z chłopami, a później się rozdzieliliśmy, gdyż oni poszli na salę kupować spożywkę, a my powędrowałyśmy wgłąb sklepu, obczajając wszystkie sklepy po kolei.
Po jakichś trzech godzinach męczarni, Dei wytrzeźwiał na tyle, by myśleć logicznie.
- Jezu, nigdy więcej chodzenia z Wami po sklepach. x.x Z potem wypłynęły ze mnie wszystkie procenty! – jęknęła niepocieszona.
- Cicho siedź! Myślisz, że my lubimy łazić po sklepach? Broń Cię panie boże. x_x To była siła wyższa, musiałyśmy coś kupić… - wysapałam zmęczona.
- Ale to mogłyśmy jechać wcześniej, a nie dzisiaj gdy fundnęłam sobie takie zajebiste wrażenia i teraz to ze mnie wypłynęło! – mruknęła Dejszonia.
- Łaziłaś z tym syfem w sobie jakieś trzy godziny w sklepie i jeszcze ze dwie w domu, więc nie skucz. u_u – odparła Saysza. – Poza tym, skoro już wszystko z Ciebie uleciało, to będziesz mogła więcej wypić na imprze.
- Omnonmnonmom! – ucieszyła się Deidre i do końca naszej powrotnej podróży siedziała cicho.
Na miejscu byłyśmy po jedenastej, więc powiedziałam o wszystkim Damianowi, a on powędrował do Kany z zamiarem zabrania jej do kina.
- Hej, Kanulku, co powiesz na wspólny wypad do kina?
- Ojejej, a z jakiej to okazjiiii?! – zapiała wesoło Kana.
- Noo… nasza pierwsza rocznica…? – spytał niepewnie chłopak, a gdy Kana zmrużyła oczy ze złością, dodał – Druga rocznica? – zaryzykował, jednak nadal nie spotkał się z aprobatą dziewczyny. – O matko, to już trzy lata ze sobą jesteśmy?! – zawołał wesoło.
- Dobra, nieważne, idziemy x.x – powiedziała Kana niepocieszona.
I w ten sposób pozbyliśmy się tykającej bomby, jaką była Kana żyjąca ze świadomością, że nie pamiętamy o jej urodzinach.
- OŁKEJ LUDZISKA, TRZA SIĘ ZABRAĆ ZA PRZYGOTOWANIAAAA! – zawołałam na całe Dean, gdy byłam już w stu procentach pewna, że auto z Kaną i Damianem pojechało hen w szeroki świat. – Ja idę ogarnąć halę, żeby tam gówien nie było i wgle, a chłopy niech przyniosą stoły! Potem przynieście muzę itepe, a ja z dziewuchami zajmę się żarciem. Jeszcze muszę zadzwonić do Gniada, żeby potem się umówić tak speszjal, żeby Gniad zafonił do nas na skajpaja i zaśpiewał z nami sto lat – zakomenderowałam i polazłam na halę.
Tam wrzuciłam kupska na taczki i wyrównałam grabiami piasek. Faceci w tym czasie przynieśli kilka stołów i, kłócąc się co chwilę o to gdzie który ma stać, ustawili je w sposób bardzo… artystyczny. Później, tak jak prosiłam, przytachali sprzęt grający i nawet wytrzasnęli skądś karaoke. o_o
Poszłam więc do kuchni, w której Dei i Saik robiły koreczki, omnonmnonmnom. Od razu wpieprzyłam jednego, bo je uwielbiam. xD Zrobiły takie mniamniuśne z oliwką, serem żółtym, papryką i ogórkiem. No i jeszcze porcję dla mięsożernych – z kabanosem. Gdy szamałam jednego z nich, dziewczyny spiorunowały mnie wzrokiem.
- No dobra, dobra, oddam Wam – powiedziałam ze smutkiem i udałam, że idę do łazienki zwrócić to co zjadłam. XD Dziołchy powstrzymały mnie zatem i kazały nadziewać żarcie na wykałaczki razem z nimi. >3 Później zrobiłyśmy jakieś małe kanapeczki z serkiem białym, łososiem i szczypiorkiem, lol, skąd Say zna takie przystawki, to ja nie wiem. Ja z Dejem byłyśmy niepocieszone, bo pewnie kanapka z samym serkiem i szczypiorkiem nie smakowała tak dobrze, jak z łososiem, no ale trudno się mówi. c.c Zrobiłyśmy też kupę owocowej sałatki, na której widok momentalnie stawałyśmy się głodne. *-* Wspólnymi siłami ogarnęliśmy wszystko w około trzy godziny, a więc po piętnastej wsio było gotowe do imprezy.
Zamknęliśmy szczelnie halę, uprzątnęliśmy kuchnię i poszliśmy do koni, które nie widziały nas od samego rana. Wyczyściliśmy Kanową Etnę i Runa, zapletliśmy im piękne warkocze związane niebieskimi wstążkami i takie tam, mrah. *-* Ubraliśmy konie w derki, żeby się nie upaprały w boksach i wróciliśmy do domu. Chwilę później wrócili Kana z Damianem, najwidoczniej po kinie jeszcze gdzieś poszli, hemhem…
Ja natomiast chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Gniadka.
- Haloooooooo? – usłyszałam w słuchawce zmęczony głos dziewczyny.
- O matko, co Ty tam w tej Hameryce robisz? – zapytałam ze śmiechem.
- Ach, to i owo… - jęknęła.
- No cóż, Gniadu, dzwonię, żeby Ci powiedzieć, że dzisiaj są urodziny Kany. Zrobiliśmy dla niej przyjęcie niespodziankę, takie tematyczne, że wiesz, że dziewczyny się przebierają za facetów i odwrotnie. No i generalnie zamysł był taki, że przyniesiemy Cię na halę, bo tam robimy imprezę… - zaczęłam opowiadać, jednak Gniad mi przerwała.
- Przyniesiecie mnie na halę…? – zapytała zdezorientowana. – Że co, że w ofierze, czy coś?
- Och. Och, nie! XD – zaczęłam brechtać. – No, że przyniesiemy laptopa. A Ty zafonisz do nas na skajpaja i zrobimy widełokonferencję i razem z nami zaśpiewasz sto lat dla Kany! – wytłumaczyłam jej.
- Awawawawwwww, okej! To o któreeeeej? – pisnęła rysualka.
- Ohmom… no nie wiem dokładnie, bądź na skajpie, ja się z Tobą po prostu połączę. Zaczniemy koło siedemnastej pewnie, więc tak jakoś koło tejże godziny bądź. – powiedziałam. - No iii… jakbyś się przebrała za faceta… to by było słit w ogóle – dodałam po chwili ze śmiechem.
- Spoko loko, nie ma sprawsona. BÓJCIE SIĘ WIĘC! – zapowiedziała tajemniczym głosem.
- No tak, to raczej wskazane, jeśli w grę wchodzisz Ty. XD Okej, bajo Gniado, do zobaczyska! – powiedziałam i rozłączyłam się.
Zlazłam do kuchni i powiedziałam towarzystwu, że czas się przebierać, bo już szesnasta czydzieści. Rozeszliśmy się więc do swoich pokoi, a ja wykonałam jeszcze jeden telefon – do Damiana. Jego również musiałam poinformować o tym, że czas najwyższy wskakiwać w przebrania. On dodatkowo musiał jeszcze przekonać Kanę, by przebrała się za chłopa…
- Dobra, Adamo, wskakuj w szpilki! – zaświergotałam radośnie i usiadłam na łóżku, patrząc na swego boja.
- Problem w tym, że nie mam skąd wziąć szpilek. Ba, nawet nie mam skąd wziąć balerinek, bo Ty chodzisz tylko i wyłącznie w trampkach… - powiedział i spojrzał na mnie. I wtedy uświadomiłam sobie, że ma rację i, że nie mamy dla niego przebrania.
- JAKI MASZ NUMER BUTA? – zapytałam szybko.
- Czterdzieści pięć, bo co? – odparł.
- Bo gówno, trza Ci coś załatwić.
- Ej no eeeej, ja nie ubiorę szpilek! – jęknął.
- Spoko, wątpię, że ktokolwiek w naszym towarzystwie ma jakieś szpilki, soł… - odpowiedziałam i wybiegłam, wrzeszcząc na całą chałupę, że potrzebne mi są damskie buty w rozmiarze czterdzieści pięć. Moje wołania i prośby niestety nic nie pomogły, gdyż nikt nie miał takiego rozmiaru. c.c Znaczy żadna baba.
- Dobra, ubierasz tramposze i tą oto kieckę, którą dla Ciebie dzisiaj wypożyczyłam! <3333 – wyciągnęłam z szafy pikną różową sukieneckę z jakimiś kurde marszczeniami, wtf. Adam spojrzał na mnie jak na idiotę, pojęczał przez chwilę, jednak wdział na siebie to, co zostało wymyślone chyba przez jakiegoś pojeba, a wybrane przez jeszcze większego – czyli mnie. XD
- AWWWWWWWW, ALE PIĘKNIE WYGLĄDASZ, MÓJ TY SŁODZIAKU! – pisnęłam i podleciałam do chłopaka ze szczotką i lakierem do włosów. Ułożyłam mu seksi fryzurkę z wywiniętą grzyweczką i wgle mrarara. *O* A potem go pomalowałam, hehehehhehee, a raczej starałam się go pomalować, bo sama nie umiem malować siebie. XD Nałożyłam mu różu na policzki i cienie na powieki i błyszczyk. >3333 Czarnowłosy stał na środku pokoju i wyglądał jak siedem nieszczęść.
- Ten niebieski cień tak zajebiście podkreśla Twoje błękitne tęczówki! – podnieciłam się i poszłam do szafy, żeby wybrać coś dla siebie z Adasiowych ciuchów. W sumie podobało mi się wszystko, ale Adam uparł się, że skoro ja ubierałam jego, to teraz on ubierze mnie.
I w ten oto sposób skończyłam w jakichś dżinsach z łańcuchami, czarną marynarką od garnituru, kolorową chusta owiniętą wokół szyi, namalowaną brodą, hipsterskimi okularami i czarnym kapelusikiem na łbie, pod którym ukryte były moje związane w koka włosy.
- Jesteś Jacykowem, jak słit! – powiedział chłopak słodkim głosem i przytulił mnie. – To dlatego mam takiego zajebistego stajla! Moim stylistą jest Jacyków, ajajajajajaj!
Dobra, wyglądałam idiotyczniej od niego, więc również stałam jak sierota, tak jak uprzednio czarnowłosy. Aeżeśmysiedobrali.
Było trochę po siedemnastej gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Zajęte – odburknęłam z fochem, jednak Adam otworzył drzwi, a gdy zobaczyliśmy w nich wystylizowaną na Kurta Cobain’a Dejszę oraz Maksia ubranego na Dodę, wybuchnęliśmy panicznym śmiechem. Oni również, pacząc na nas, brechtali jak opętani.
- O mamoooo, ale masz śliczną grzywkę! U jakiego fryzjera byłaaaś?! – zapytał Adasia Maks, udając głos Dodzi. Chłopię generalnie wyglądało przesłodko w jakimś lateksowym różowym wdzianku. Dodatkowo miał stanik Dejca wypchany skarpetkami, więc... miał czym oddychać. Na nogach również miał trampki, bo chyba żadna z nas nie miała innych butów, ani żaden z nich nie ubrałby typowo babskiego obuwia. XD
Co do Deja – miała ubraną koszulę w kratę i dżinsy, a na nogach tramposze. W sumie wyglądała jak… Dei. XDD Jedyną różnicą było to, że w łapach trzymała gitarę i zagrała nam nawet początek Smells Like Teen Spirit. No i włosy, a raczej peruka. Miała właśnie taką Kurtową, blond perukę i wyglądała słodko.
- O bożeee, lecę na Ciebie! – podbiegłam do niej w moim komicznym przebraniu. Całe szczęście, że Jacyków jest bi – mogłam macać Deja przez całą imprę. >DDD
Poszliśmy w czwórkę do pokoju Saysza i Roberta. Wbiliśmy do środka całą gromadą i zobaczyliśmy, że Robert siedzi niepocieszony na łóżku i jęczy, że on się tak nie pokaże ludziom. Nie wiedzieliśmy jeszcze za co był przebrany, natomiast wiedzieliśmy, że Say, która go pocieszała, była zajebiście seksownym asasynem. *_________*
Miała na sobie czarne oficerki, szerokie spodnie i wypożyczony asasyński płaszczyk z asasyńskim zaje kapturkiem. >333 Oprócz tego miała na łapach prowizoryczne ukryte ostrza, za pasem jakąś katanę, która niby nie pasowała do asasyńskiego stroju, ale Saik stwierdził, że wykorzysta to co po prostu ma w zapasach.
- JESTEM BI, MOGĘ CIĘ MACAĆ! – wrzasnęłam wesoło, a Sayszowi prawie oczy wypadły z oczodołów, gdy mnie zobaczyła. Potem przeniosła wzrok na Deja i ślepka jej się zaświeciły. Jeden jej zerk na Maksia i Adasia wystarczył, żeby dziewczyna cisnęła bekę z obojga. Chłopaki spaliły buraka, jednak po chwili również zaczęli się śmiać, no bo mimo wszystko… wyglądaliśmy śmiesznie. Co prawda Dej i Say były zajebiście przystojne w swoich zajebistych przebraniach, a ja byłam… Jacykowem, no aaaale…
- Rob, no spójrz na nich! – powiedział Sayu, żeby pocieszyć swego chłopa. - Razem nie będziecie wyglądać tak idiotycznie… - dodała po chwili i roześmiała się głośno.
Robert wstał więc i wtedy zobaczyliśmy, że on z kolei jest… kurtyzaną. XDDD Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, a on zakrył sobie twarz wachlarzem. XD Zaczęliśmy brechtać jeszcze bardziej, więc i on w końcu zaczął się śmiać. Jego piękna, bordowa, satynowa kiecka sięgała aż do kostek, na łbie miał perukę upiętą w jakąś wymyślną fryzurę, której nie byłam w stanie nazwać. No i of course Sayowy stanik, więc również miał czym oddychać. xD
Zeszliśmy więc w szóstkę na dół, po czym wylaliśmy się przez drzwi na zewnątrz. Niosąc w łapach paczki z prezentami, wbiliśmy tłumnie na halę. Ustawiliśmy prezenty pod stołem, ja włączyłam skajpaja i zafoniłam do Gniadej. Dziewczyna odebrała, więc pogadaliśmy z nią chwilę, a później rozkazaliśmy włączyć kamerę i pokazać nam swoje przebranie.
Rysualka posłusznie zrobiła to o co ją poprosiliśmy i naszym oczom ukazał się… [link widoczny dla zalogowanych]. XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Beka jak rzeka po prostu. XD Gniadź miała spięte włosy w ten sposób, że tylko trochę z nich wystawało spod wielkiej, szlacheckiej czapy z piórami. XD Dziewucha miała na sobie płaszczyk z wielkim kołnierzem i wyglądała mega pociesznie. XDDDDD Tak więc wszyscy brechtaliśmy, a później każdy po kolei pokazał się jej w kamerze. xD Gniada widząc nasze przebrania kwiczała jak nigdy, zwłaszcza gdy przed kamerą stawały nasze piękne panie, czyli Dodzia, kurtyzana i… jakaś celebrytka wystylizowana przez Jacykowa. 8D
Później się ogarnęliśmy i uspokoiliśmy, przycupnęliśmy na ziemi, a ja puściłam Damianowi sygnała. Kilka minut później, drzwi hali otwarły się, a my radośnie wstaliśmy z ziemi i zawołaliśmy głośno „SUPRAAAAAAAAAAAAAAAAAJZ!”.
Kana otwarła szeroko oczy ze zdziwienia i gdy zobaczyła, że nie tylko ona musiała przebrać się za chłopa, zaczęła dusić się ze śmiechu. Ona natomiast miała na głowie jakiś dziwny fryz, okulary, sztucznego kolczyka w nosie (nie mam pojęcia jak go zrobiła, ale ok XD), kolorową, oczojebną koszulkę i spodnie z niskim krokiem.
- JESTEM MICHAŁ PIRÓG, HELOŁ! – wrzasnęła do nas i roześmiała się ponownie. Później przedstawiła nam Dżoanę Krupę, czyli Damiana ubranego w kremową kieckę, z Kanowym stanikiem (boże XDDDDDD) i blond peruką, zaczesaną na lewą stronę.
Kupa śmiechu była i w ogóle, ale postanowiliśmy się ogarnąć i odśpiewać radosne sto lat. Gniadzia również śpiewała z nami, więc Kan był mega wzruszony, że tak to wszystko zorganizowaliśmy. :3 No a później przyszła pora na prezeeeeenty!
Od Saja i Roberta dostała zajebiste nowe bryczesy i sztyblety. Dej i Maks kupili jej coś w ich stylu… czyli [link widoczny dla zalogowanych]. XDDDDD Na pierwszej była pozycja, na drugiej miejsce… XDDDDDDDDD A oprócz tego wszystkie serie Pamiętników Wampirów na płytach. : D Ja kupiłam Kanczykowi [link widoczny dla zalogowanych] dla Etny i różowy wibrator, bo Kan bardzo mnie o niego męczył. XDDDDDD Damian natomiast obiecał, że prezent da jej później, więc nie wnikaliśmy… >DD
Obróciliśmy się do stołów, by rozpocząć świętowanie i wtedy zobaczyliśmy w laptopie Gniadą w miłosnym uścisku z jakimś blond chłopem.
- O jaaaaa, Gniad sobie nawet Artura wytrzasnęła! – zaśmiała się Kana, myśląc, że to ktoś przebrany za Artka z serialu.
- Gniadź…? – spytałam cicho, patrząc na tą scenę.
Gniad skapnęła się, że ich obserwujemy, więc spaliła buraka.
- O cholera, ale burza idzie, aaajajaj… Muszę kończyć, jeeezu, przerywa mi strasznie, nie słyszę Was zupełnie! Ojej, no, naprawdę, przepraszam, sto lat Kanu, jeszcze raz! – powiedziała szybko i momentalnie zakończyła rozmowę, po czym wyłączyła skajpa.
Patrzyliśmy w milczeniu na ekran i wróciliśmy do świata żywych dopiero wtedy, gdy laptop się rozładował i wyłączył.
- GNIAD MA CHŁOPAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! – wrzasnęła dziko Deidre i zaczęła skakać w swoim Kurtowym przebraniu. Wszyscy się ucieszyliśmy i wysłaliśmy Gniadej sms’a z krótkim „GRATULACJE OD DEJA, SAYA, TIARCA, KANY, MAKSIA, ROBSONA, ADASIA I DAMIANA! <3”.
No a potem… potem to zaczęliśmy się bawić. Podpięliśmy lapka do prądu, bo inaczej nie mielibyśmy muzy. A gdy już to było gotowe, muzyka wyła w głośnikach, a my tańczyliśmy radośnie, żarliśmy, chlaliśmy i w ogóle była grupowa orgia. XDDDD A potem Gniad zadzwonił do nas na skajpaja, a ktoś odebrał i nawet nie skapnął się, że to skajpaj dzwoni – w końcu większość z nas była już ścięta. No i nawet ten ktoś włączył kamerę i Gniad zobaczyła nasze… półnagie pogo. XDDDD
- Och, jakie to typowe – westchnęła cicho, jednak jej głos rozniósł się po hali, w końcu lapek był podpięty do wzmacniaczy i wgle. XD Spojrzeliśmy zdziwieni na laptopa, a gdy Gniad usłyszała samą siebie, popatrzyła na nas z miną „wtf”.
Zaczęliśmy jęczeć, że szkoda, że nie ma jej z nami i że musi szybko wracać, żeby przedstawić nam swojego chłopa. Ale najpierw musi go uprzedzić przed zboczoną naturą Deandrei. Gniadź kazała nam przestać pić, a my powiedzieliśmy tylko, że okej, po czym piliśmy dalej.
A później śpiewaliśmy karaoke po pijaku. Muszę to komentować…? XD
No i tak bawiliśmy się chyba do drugiej w nocy, co dało nam… dziewięć godzin zabawy. Zostawiwszy peruki, buty i zbędne ubrania na hali, poszliśmy do swoich pokoi. Wszyscy od razu zasnęli. Albo może raczej… kto spał ten spał.
- No, kochanie, jako, że dzisiaj robiłem wszystko o co mnie prosiłaś, teraz Ty musisz wykonywać moje rozkazy! – powiedział głośno Adam. – Te kostki by nam się przydały, nie sądzisz…? – wymruczał po chwili.
- EJ, MORDA TAM, BO TUTAJ LUDZIE NIE MOGĄ SIĘ SKUPIĆ! – usłyszeliśmy krzyk Maksa z sąsiedniego pokoju. Wymieniliśmy więc rozbawione spojrzenia i roześmialiśmy się w jednym momencie.
- Dobra, paniusiu, jutro będę robić to co zechcesz, bo dzisiaj nie mam na nic siły – sapnęłam i ukryłam głowę w poduszce.
- Mówiąc jutro masz na myśli dwudziesty szósty czy dwudziesty siódmy lipca…? – zapytał ot tak Adam.
- No jutro. Dzisiaj jest środa, nie? Więc w czwartek – odparłam.
- Nope, dzisiaj to dzisiaj. Dzisiaj jest czwartek, a środa była wczoraj. Chciałem Ci przypomnieć, że mamy już dość sporo po północy… - odpowiedział i zaśmiał się tajemniczo.
- NOSZ W DUPĘ, NIEEE – jęknęłam, zdając sobie sprawę z tego, że jestem głupia. c_c
- Spoko, w dupę może być – roześmiał się ponownie Adam, a ja zrobiłam facepalma i schowałam się pod kołdrą.
- Z kim ja pracuję… - sapnęłam tylko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tiara dnia Czw 9:52, 26 Lip 2012, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Z życia stajni / Dzienniki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare