Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
12.01.13 - cross, zapoznanie z torem by Dirnu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks IV / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dirnu
Pensjonariusz
PostWysłany: Sob 16:56, 11 Sty 2014 Powrót do góry


Dołączył: 12 Cze 2013

Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Czas mijał, w Dean (i nie tylko) coraz to więcej koni... Nowych całkiem, a James jeszcze nie poznał wszystkich starych mieszkańców tej stajni. Te z którymi pracował na samym początku swojej kariery albo dochodziły już do końca żywota albo gorzej... Ale śmierć podobno jest niczym przy cudzie narodzin. Było w tym sporo racji! Szczególnie jakby patrzeć na źrebaki, młode konie z potencjałem.
I dziś takiego właśnie nowego konia mężczyzna odwiedzał. Ogier dopiero pracę właściwą zaczynał, a James umówił się, że zapozna go dziś z torem crossowym.
-Elo! - rzekł do ogiera.
Kremówek przerwał grzebanie przy drzwiczkach boksu, by mu się przyjrzeć. Przez chwilę patrzał z pewnym zdystansowaniem i niepewnością... James podał mu smakołyk na płaskiej dłoni... I to ogier uznał za dobre przełamanie impasu i oczywiście dowód na to, że on nie może mieć złych zamiarów. A przynajmniej tak się Jamesowi wydawało... Przez chwilę ogier dmuchał mu w twarz, jeździł po niej chrapami.
-Jestem zajęty. - mruknął w jego kierunku, nie mógł zdradzać swoich koni z tym całuśnikiem!
I to gejuszkiem, o! Odsunął więc łeb Savoira, odział go w kantar, uwiąz dopiął i pospieszyli ku myjce.... I tam ogier został uwiązany, James zniknął na chwilę, by wziąć sobie jego sprzęcior, skrzyneczkę ze szczotkami. James, oczywiście nucąc, wziął się za wyczesywanie jego futra. Jako, że pora ostatnio była dość deszczowa, to błota na tych ciapach było trochę. A przynajmniej pozostałych po nim sklejek, a także brudu ogólnie. Ktoś musiał go trochę przemyć po pobycie na pastwisku, tak czy tak... Trochę mu więc na czyszczeniu zeszło. Jak na złość - nikt się teraz po stajni nie pałętał. Grzali się pewnie przy kaloryferach czy wędrowali po świecie. No i Vivr trochę się kręcił, popychał go i co chwilę coś podbierał, by mieć co w pysku mielić. Wyczyszczonego ogiera (porządnie przynajmniej pod miejscem na siodło i popręg) osiodłał pospiesznie, by więcej już czasu nie tracić i poprowadził ku torowi crossowemu. Ogier po drodze rozglądał się trochę po okolicy, na samym torze kręcił się trochę, ciekaw co go w tym miejscu czeka...
A czekała go rozgrzewka. James wskoczył w siodło, dopasował sobie strzemiona, z siodła dopiął popręg... I wiszta! No, może nie aż tak. Wypchnął go z krzyża z łydką, te pierwsze pomoce dając dość lekkie, a tak na sprawdzenie na jakie ogier reaguje. No, i potrzebował jednak trochę mocniejszych... Więc mężczyzna je powtórzył, tym razem trochę mocniej i ogier ruszył z miejsca aktywnym stępem. Na wolnym polu między przeszkodami porozciągali się trochę - wolty, koła, kilka figur z pilnowaniem zadu i łopatki, żeby się ogier rozciągał... No i stopniowo wyostrzane łuki. James już w trakcie ćwiczeń na figurach zaczął go sobie zbierać na kontakt. Potem mamy zabawę dość dobrze konie rozciągającą - stop, stęp. Stęp, stop. I tak na luźnym polu, bez wprowadzania tego na jakieś figury... Bioderko, łydka do kłusa i powtórzone figury w tym chodzie. Tu dało się zauważyć, że ogier reaguje już na lżejsze pomoce, 'wchodzi' w pracę. Zaczął się jednak trochę kręcić, próbował prowadzić się samemu... Była nawet próba zagalopowania, stłumiona przez dość stanowczego Jamesa. Mężczyzna rozciągnął sobie ogiera we wszystkich trzech chodach w kolejnej odsłonie tego ćwiczenia - stęp-kłus, kłus-stęp, potem z przejściami z kłusa w galop i z powrotem. Prowadził go po woltach, ósemkach, kołach i różnorakich serpentynach, pilnując, by przypadkiem nie wypadł zadem czy łopatką, a pracował na łukach z należytym skupieniem. Pod sam koniec rozgrzewki poprowadził go na krzyżak 60cm z kłusa. Potem stacjonata 75cm już z galopu. A takie niewielkie na razie wysokości, bo nie wiedział na ile sobie może z ogierem pozwolić... A na rozgrzewkę zawsze preferował raczej takie mniej męczące przeszkody. Po tym wprowadził go już na tor crossowy.
Było tu dość sporo ciekawych przeszkód czy też zwyczajnych rzeczy, które z przejazdem się raczej nie wiązały - krzaki o kształcie potworów i takie różne... Jamesu przeszedł na luźną wodzę, prowadzał go w stępie wśród tych wszystkich nowych, interesujących rzeczy, pozwalając mu spokojnie się z nowym otoczeniem zapoznawać. Zagłębiali się bardziej jeszcze w przestrzenie toru crossowego Deandrei i wyłaniały się przed nimi coraz to kolejne przeszkody. Można powiedzieć, że przy wszystkich przeszkodach odśnieżone było... A i śniegu jakoś specjalnie dużo nie napadało, więc takie skakanie zimą zaszkodzić nikomu nie powinno. James poprawił ułożenie rękawiczek, zaczął naprowadzać sobie ogiera łydką na kontakt, stopniowo podbierając mu wodze. W końcu czuł jego pysk na drugim końcu wodzy, więc mogli się zabrać za zwykłą robotę. Rzeczkę sobie tylko obejrzeli, nie przejeżdżali przez nią, ani przez lód skuwający ją na niektórych odcinkach. Kąpiel w tak chłodnej wodzie nie była kusząca... Mężczyzna zacmokał, łydka, bioderko do kłusa. Anglezował, wypatrując piramidy. O! Tam jest skubana! Poprowadził kremówkę w tamtym kierunku, przed samą piramidą znów zwolnił do stępa, objechał z nim ją, pozwolił obejrzeć, obwąchać. Ale interesująca to ona raczej nie była... Wycofali się więc porządny kawał drogi, tu już zagalopowanie, najazd na pierwszy jej stopień, tam gdzie był najszerszy... Ogier został przytrzymany w mocnych pomocach, żeby przypadkiem nie zdarzyło im się wyłamanie... Ale okazało się to zupełnie zbędne, bo ogier sam skupił się na przeszkodzie i oznak strachu nie było. Wybił się mocno z zadu na znak od Jamesa, bez trudu wskakując na pierwszy stopień piramidy. Zaraz jednak pojawił się kolejny sygnał - znów łydka, dłoń wędrująca lekko ku górze. Savoir praktycznie zaraz po lądowaniu wystrzelił za jego prośbą na drugi stopień piramidy... Tu James przeniósł nieco ciężar ciała na lewą stronę, obciążył trochę mocniej lewe strzemię i ponowił pomoce, skierowując go w ten sposób z powrotem na pierwszy stopień, a potem na ziemię. Spora seria skoków i wyskoków, trochę wysiłku... Poklepał szyję ogra.
-Dobry koń.
Usiadł trochę głębiej w siodło, ściągnął wodze. W kłusie czaił się już na kolejną przeszkodę. I tak namierzył hyrdy! Ruszyli zaraz w tamtym kierunku. Na miejscu oczywiście zapoznanie z tymi uroczymi krzaczkami, zatrzymana próba pożarcia ich i znów wycofanie, żeby na nie najechać. Na razie najazd na pojedynczą... Ogier wybił się tu ze sporą mocą, jakby obawiając się, że delikatne gałązki musną jego brzuch. Tego jednak James również nie wziął za oznakę strachu - raczej niechęci albo ambicji. Chyba po prostu nadinterpretował zachowania Vivra. Bardzo energetyczny ogier zaraz za skokiem zaczął trochę pomachiwać łbem, wyrywać do przodu, spragniony ruchu, a nie kłusowania sobie od przeszkody do przeszkody i dopiero potem skakania! James przez chwilę doprowadzał go do porządku, by w końcu dojść do niejakiego kompromisu - w galopie doczłapali się do kłody, którą ogier przeskoczył bez wahania, chwili zastanowienia. Widział ją już wcześniej, jak zmierzali w kierunku piramidy... James postanowił, że zapozna go dziś raczej z tymi przeszkodami, które są mniej podobne do zwykłych parkurowych stacjonat, więc wyminęli okser, zmierzali prosto do dołu...
-Tylko nie spadnij, młody.
Wjechali na kładkę, na razie odpuszczając sobie skok. Stąd ogier mógł zobaczyć co czai się w dole i że najprawdopodobniej nie gryzie... Za przeszkodą kilka fouli, łuk żeby zawrócić i tym razem najazd na skok-wyskok w dole. Ogier problemu i tu nie miał. James nie powinien się dziwić, po takich rodzicach... Miał nawet przyjemność trenować z ojcem, możliwe, że z matką też. Teraz chwila kłusa, żeby oszczędzać na razie energię ogiera. Skierował go ku schodom, kilkanaście metrów przed nimi wypychając go z krzyża do galopu. Kierunek akurat taki, by wskakiwać podwójnie w górę... James skrócił ogiera kilka fouli przed przeszkodą, żeby bardziej zaangażował zad... I kilka sekund i już byli na górze! Oczywiście po serii mocnych skoków wykonanych przez Savra. James zauważył, że ogier powolutku się męczy i chyba wiedział jaki jest powód - skakał zawsze ze sporym zapasem. Może kiedyś jakiś trening żeby spróbować nauczyć go skakać bardziej ekonomicznie? To tylko zaowocuje na parkurze! Na torach crossowych zresztą też. W każdym razie - mężczyzna znów zwolnił go z galopu do kłusa, przeszedł w anglezowany i już szukał kolejnej przeszkody. Oczywiście czegoś blisko schodków w miarę. Skierował ogra ostatecznie ku ławeczce. Oczywiście po sporym łuku, zawróceniu, żeby ogier miał przeszkodę na prostej. Trochę James ryzykował, bo jednak mógł skoku odmówić... Nic dziwnego, w końcu to dość stresująca przeszkoda. Wykazał się dziś jednak sporą odwagą i trzeba przyznać, że był facetem. A co to za facet bez ambicji? Jeszcze mu tu tylko Jamesu psychicznie dopomoże...
-Co? Ty nie przeskoczysz? Takiej ławeczki? Phi!
Savoir za Chiny pewnie nie rozumiał... Ale who cares, jeździec se pogadać może! James dał mu bioderko do galopu, znów skrócenie, przejście w półsiad. Vivr stulił na chwilę uszy, ale przeszkodzie nie ustąpił - przeskoczył oczywiście, choć mężczyzna musiał go nieco w pomocach przytrzymać i dowartościować. To i tak dobrze, że skacze ją za pierwszym razem z tak niewielkim strachem! Szacun, bro! Za ławeczką znów kłusik i kolejny cel już namierzony - bramki. Znów ładny, zaokrąglony zakręcik i szereg z bramek! To już dla ogiera była swego rodzaju pestka - prawie jak zwykłe stacjonaty! Przeskoczył je więc bez zbytniego problemu.

James usiadł głębiej w siodło, ściągnął wodze, zwolnienie najpierw do kłusa, potem do stępa i trochę rozchodzenia się na rozprężalni. Mężczyzna uniósł tyłek z siodła, stojąc na napiętych nogach, bez większego problemu łapiąc równowagę. Gdy oddech ogiera wrócił do normy, odprowadził go do stajni - tam rozsiodłał, schłodził nóżki, polał nieco pychol, bo się ogier kręcił i za wszelką cenę chciał się dostać mordą do wody. Na koniec jeszcze przeczyszczenie, poczęstunek i czas na drzemkę! Dla obu panów...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Pon 16:24, 22 Wrz 2014, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks IV / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare