Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
04.06.13r. - Przeprowadzka, zmiana właścicielki, zapoznanie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks IV / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Wto 20:43, 04 Cze 2013 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Kiedy tylko do Deja przyszło nieco więcej chillu bez wahania skierował on swoje kroki ku stajni. Nareszcie nadszedł czas, by działać ^^ Wszystkie kopytne były spragnione kontaktu i wymagały pracy. Nie spodziewałam się jednak, iż wkrótce okaże się że pracy będzie o wiele więcej, niż przewidywałam. Kilka dni temu zadzwoniła do mnie Karuchna, z pytaniem i prośbą - czy nie zechciałabym przyjąć pod swoje skrzydła Baronetki. Rysualka niestety musiała wyjechać na dłużej i nie była w stanie określić, kiedy znów będzie miała czas dla klaczki, a nie chciała by jej potencjał się zmarnował. Biorąc pod uwagę, jak utalentowanym, zadbanym i obiecującym koniem była Baro oraz sympatię jaką darzyłam Karu zgodziłam się niemal bez wahania przyjąć na siebie odpowiedzialność za tę młodą kobyłkę oraz jej przyszłość. Dogadałyśmy się pokrótce na dzień przeprowadzki i ustaliłyśmy, że kiedy się zobaczymy domówimy wszelkie szczegóły.
Kiedy więc nadszedł dzień wyjazdu do Bałtyckiej Zatoki, wstałam z samego rana. Była chyba 4 czy 5 rano. Niestety cała akcja wymagała dość dużego spięcia, gdyż odległość do przejechania między stajniami była całkiem pokaźna, a nie chciałam się z młodą telepać po nocy. Nieprzytomna załadowałam sobie kawkę w termos i trochę prowiantu, a Maksiu pomógł mi doczepić wysprzątany na błysk dnia poprzedniego koniowóz do haka samochodu. Mój men zostawał w stajni, żeby wszystko ogarniać, w końcu przy 24 koniach jest trochę roboty. Pożegnaliśmy się więc i ruszyłam w drogę, zagrzewając się do boju głośno włączonym radiem i popijając rozgrzewającą kawę. Około godziny 12, po jednym postoju na stacji coby nasycić lodową chcicę, w końcu dotarłam na miejsce. Piękne górzyste tereny i same Podkowy w tle robiły na mnie wielkie wrażenie, zresztą jak za każdym razem gdy tu przyjeżdżałam. Na dziedzińcu nie zastałam nikogo, na szczęście jednak wiedziałam gdzie się udać. W tle, na pastwistkach dojrzałam kilka mglistych końskich konturów. Swoje kroki skierowałam jednak ku stajni.
W jasnym, przestronnym wnętrzu większość boksów była pusta, jako że mieszkańcy hasali radośnie po zielonej trawce. Z jednego z nich jednak dobiegały swojskie odgłosy poparskiwania i zapinanych rzepów.
-Hej Karru -uśmiechnęłam się znad boksu, patrząc jak dziewczyna pieczołowicie i dokładnie zabezpiecza nogi swojej podopiecznej ochraniaczami transportowymi. -Hej Baro -dodałam po chwili, uśmiechając się na widok bystrej kasztanki. Kobyła zastrzygła uszami patrząc w moją stronę ciekawsko.
-Dejcu! no prawie zdążyłam.. W zasadzie to dobrze że jesteś, przytrzymasz mi tą wiercipięte bo w boksie ciągle słoma mi włazi w ochraniacze -poskarżyła się Karr. Kiedy wyszła z boksu przywitałyśmy się serdecznie XD następnie dziewczyna wyprowadziła Baronetkę na korytarz, gdzie przekazała mi uwiąz. Mloda patrzyła na mnie ciekawsko, raz nawet próbowała skubnąć mnie w dłoń ale została odgoniona. Karuchna szybko uwinęła się z zapinaniem ochraniaczy i wyprostowała się zadowolona.
-No, to ona w zasadzie ready. Zgotowała mi niezłą panierkę do szorowania, ale co to dla mnie Very Happy-wyszczerzyła się Karr. Poklepała młodą klaczkę po szyi czułym gestem. Następnie zaprowadziłyśmy małopolankę na zewnątrz gdzie została tymczasowo ulokowana przy pewnym zgrabnym ogrodzeniu. Karuchna kazała mi jej pilnować i mimo moich sprzeciwów sama przytachała cały sprzęt klaczy z siodlarni. Następnie wypełniłyśmy jakieś tam papierzyska, dostałam też rodowód, książeczkę zdrowia i inne dokumenty Baronetki. Pomogłam dziewczynie wszystko upchnąć w samochodzie, po czym nadszedł czas na pakowanie kasztanki. Dzięki pracy jaką włożyła w nią rysualka klaczka grzecznie weszla do koniowozu i wydawała się nawet podekscytowana całą sytuacją. Podwiesiłam jej wcześniej pełną siatkę siana i zabawkę, dlatego miałam nadzieję, że nie zanudzi się na śmierć.
Karuchna postanowiła pojechać z nami, pieczę nad stajnią pozostawiając Palomie. Ruszyłyśmy więc w trasę, radośnie gawędząc.
Po 3 godzinach zrobiłyśmy mały postój przy mało ruchliwej drodze, wyprowadziłyśmy Baro na moment i dałyśmy jej rozprostować kości. Zaspokoiłyśmy również jej pragnienie po czym po 15 minutach wprowadziłyśmy ją z powrotem do przyczepki. Reszta trasy przebiegła bezproblemowo, chociaż zaczęło się już nieco ściemniać. W końcu, koło godziny 20.40 wjechałyśmy na Deanowy parking.
Oczywiście czekał już na nas zniecierpliwiony Maks, odganiający się od uporczywych komarów. Wyręczył kobitki z otwieraniem ciężkiej klapy i odbezpieczaniem konia. Następnie Karu weszła do przyczepki i wyprowadziła klaczkę. Ja dałam krótkie instrukcje Maksowi, gdzie ma umieścić sprzęt. Jego wzrok wskazywał, że za takie wyręczanie się nim później słono zapłacę. I to zdecydowanie w naturze xD
Baronetka rozglądała się ciekawsko po okolicy, stawiając uszy bystro i rozszerzając drobne chrapy kiedy wyczuła w powietrzu zapach nieznanych jej koni. Nie kazałam kobitom dłużej czekać i energicznym, acz nieco sztywnym od zasiedzenia krokiem ruszyłam wraz z resztą w stronę głównego budynku stajni. Żeby troszkę rozruszać klaczkę poszłyśmy wpierw na round pen, gdzie zdjełyśmy ochraniacze, podczepiłyśmy jej lonżę do kantara i przegoniłyśmy w obie strony. To znaczy, w zasadzie Karru przeganiała, a ja wspięta na ogrodzenie obserwowałam uważnym wzrokiem nad wyraz harmonijne ruchy klaczy. Muszę przyznać, że mnie zauroczyła. Kątem oka dostrzegłam Maksa który również obserwował Baronetkę. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, blondyn uśmiechnął się do mnie i uniósł kciuk w górę, robiąc minę typu "jest naprawdę ok" po czym ruszył dalej rozpakowywać sprzęt.
Po 15 minutach Karr stwierdziła że tyle młodej wystarczy. Kasztanka miała rozszerzone chrapy, z których buchały kłęby gorącego, skraplającego sie w parę powietrza. Jej boki jednak unosiły się rytmicznie i wyglądała na dość zrelaksowaną. Zaprowadziłyśmy ją więc wspólnie do stajni, gdzie czekał już na nią przytulny boks na własność oraz 23 pary ciekawskich uszu. Część koni wystawiła łby, rozszerzając chrapy. Po stajni przetoczyło się krótkie, gardłowe powitalne "iiihhhhhaaa" xD Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu Baro odpowiedziała koniskom. Wprowadziłyśmy ją do nowego boksu i nareszcie puściłyśmy luzem. Zakręciła się kilka razy w koło, po czym wystawiła łeb ciekawsko na korytarz. Poczęstowałam ją jakimś zalegającym w kieszeni smaczkiem, tarmosząc grzywkę kiedy chrupała ze smakiem.
Postanowiłyśmy dać jej czas na zaaklimatyzowanie się i udałyśmy się do salonu, by tam cóż, odpocząć po podróży. Zaproponowałam Karuchnie nocleg, sztoby nie musiała wracać po ciemnicy do domu. No i żeby mogła sprawdzić, jak jej wychowance minęła nocka w nowym domu.
Kiedy rano wstałyśmy, Baronetka wydawała się całkiem zadowolona. Apo, jej sąsiadka wydawała się dość przyjaźnie nastawiona do koleżanki obok. Karuchna była wyraźnie zadowolona że klaczka czuje się dobrze, posmutniała jednak nagle. Nadszedł bowiem czas pożegnania..
Przykro mi było tak patrzeć jak muszą się rozstać, dlatego dałam im chwilę intymności. W końcu Karu uznała, że może wracać. Dała mi ostatnie wskazówki co do obchodzenia się z klaczą, powiedziała że jak coś to mam dzwonić. No i oczywiście, że będzie nas odwiedzać tak często jak tylko będzie mogła. Ja z kolei zapewniłam ją, że dam z siebie wszystko, żeby nie żałowała swojej decyzji. No i podziękowałam jej z całego serca. Następnie pożegnałyśmy się, gdyż Arrajec uznał że przejedzie się do Bałtyckiej wraz z Karuchną. W końcu to wielkie kumpele, jak więc moglam im odmówić xD Kiedy dziewczyny wyjechały, ja udałam się do boksu klaczki z kuferkiem na szczotki.
Przywitałam się z nią, znów nie dałam podskubnąć i z uśmiechem wygoniłam jej ciekawski nos z kuferka na szczotki. Następnie zaczęłam ją czyścić, okrężnymi ruchami, masując mięśnie plastikowym zgrzebłem. Potem zrobiłam jej krótki masaż TTouch na uszach, chrapach i głowie, czując jak klaczka powoli się rozluźnia. Zadowolona posprzątałam szczotki, podpięłam uwiąz do kantaru kasztanki po czym wypuściłam wraz z Eight Belles na padok. Obie były młode więc ufałam, że na pierwszy raz będą dobrym doborem. Baro wydawała się zadowolona z towarzystwa, wpierw nieco nieśmiało, potem coraz żwawiej podbrykując zwiedziła cały padok na szerokość, po czym jak gdyby nigdy nic rozpoczęła sielankowy popas. Uśmiechnęłam się, zastanawiając, ile możliwości stoi teraz przed klaczką i którą z nich wybrać.
Po 15 minutach wlepiania w bajkowy pejzaż westchnęłam krótko i skierowałam kroki do stajni. W końcu czekały tam jeszcze conajmniej 4 komplety kopyt do dopieszczenia..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks IV / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare