Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lama Pensjonariusz
|
Wysłany:
Sob 17:54, 29 Mar 2014 |
|
|
Dołączył: 03 Maj 2013
Posty: 196 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Prace nad zajeżdżaniem Kenshina idą pełną parą. Jednak czasem należy się też i jemu troszeczkę luźniejsza praca. Dlatego też dzisiaj nie będzie żadnego wyczerpującego treningu. Popracujemy troszeczkę w stronę pokazów. Po ostatnim treningu ogier radził sobie naprawdę coraz lepiej, jednakże miewa on jeszcze zawahania podczas zmian chodów i nad tym właśnie trzeba by popracować. Jak zwykle z samego rana udałam się do Dean. Przygotowałam sobie sporą liczbę przysmaków dla rudego. Podeszłam do jego boksu. Pomiziałam go trochę, dałam parę marchewek i poszłam do siodlarni. Zabrałam stamtąd jego prezenterkę oraz zestaw do pielęgnacji. Gdy wróciłam, dałam mu jeszcze trochę marchewek. Następnie podpięłam mu uwiąz i wyprowadziłam z boksu. Przywiązałam ogiera i zabrałam się za pielęgnację. Najpierw za pomocą zgrzebła usunęłam wszelkie sklejki z jego sierści. Następnie dokładnie go wyszczotkowałam. Grzywie i ogonowi poświęciłam o wiele więcej czasu niż zazwyczaj. Czesałam i układałam je przez jakiś czas. Zrobiłam nawet kilka warkoczyków mojemu rudzielcowi. Na koniec dokładnie wyczyściłam mu kopyta. Kiedy był już gotowy, zmieniłam kantar na prezenterkę i ruszyliśmy w stronę maneżu. Już teraz starałam się go jak najbardziej elegancko prowadzić.
Na miejsce dotarliśmy szybko. Od razu przeszliśmy do treningu. Prowadziłam ogiera po placu aktywnym stępem. Starałam się zachęcać go do pracy zadem i wysokiej akcji nóg. Kenshin po części rozumiał o co mi chodzi. Szedł do przodu dumnie z zadartym pyszczkiem, energicznie machając ogonkiem. Utrzymywaliśmy to tempo przez jakiś czas. W pewnym momencie wydałam komendę "stój". Rudy automatycznie się zatrzymał i przyjął pozę, którą jednak znowu musiałam nieco podrasować. Za każdym razem nieco inaczej ustawiał tylne nóżki. Przeszliśmy znów do aktywnego stępa, jednak po chwili z powrotem wydałam komendę. Poprawiłam szybko Kenshina i znów ruszyliśmy do przodu, aby kawałek dalej wykonał stójkę. Ponawialiśmy tą procedurę przez jakiś czas, aż w końcu ustawiał się sam bezbłędnie. Wtedy też wydałam mu komendę do zakłusowania. Na początku ogier szedł chodem niezbyt szybkim, aczkolwiek zaczął się troszkę zbierać. Ładnie pracował zadem i ponosił nóżki. Pochwaliłam go. Utrzymywaliśmy takie tempo przez chwilę, a następnie zachęciłam go do aktywniejszego kłusa. Rudy grzecznie wykonywał moje polecenia i dawał z siebie wszystko. Wydałam komendę do stój. Natychmiast się zatrzymał i ustawił. Poklepałam go po szyi i dałam mu minutkę przerwy. Stał i wpatrywał się we mnie swoimi pięknymi oczętami. Następnie oparł główkę na moim ramieniu. Przytuliłam się do niego. Do głowy wpadł mi pewien pomysł. A może by tak nauczyć go jakiejś sztuczki? Kiedyś widziałam jak się uczy ukłonu. Tak, to jest to! Odsunęłam się od wielkopolaka. Pogłaskałam go, mocniej chwyciłam uwiąz i ruszyliśmy znowu aktywnym stępem. Najpierw jeszcze trochę poćwiczymy i wtedy przejdziemy do ukłonu. Po kilku minutach przeszliśmy do żywego kłusa. Pewnie prowadziłam ogiera, starając się wyciągnąć z niego jak najwięcej. Gestami oraz głosem zachęcałam do coraz lepszej pracy zadem. Ogier od czasu ostatniego treningu nabrał pewności siebie i prezentował się o wiele lepiej. Wyrobił już sobie wysoką akcję nóg, a co jakiś czas miewał także momenty naprawdę genialnej pracy zadem, ale nad tym jeszcze popracujemy. Ćwiczyliśmy kłus w różne strony, a także żwawe przejścia stęp-stójka-stęp-stójka-kłus-stójka-stęp-kłus-stójka. Gdy ogier wdrożył się już w nie i wykonywał wszystkie bez zawahania, dałam mu chwilę odpoczynku. Następnie postanowiłam poćwiczyć z nim galop. Udawało mi się utrzymać z nim spokojne, równe tempo. Galop w jego wykonaniu to naprawdę coś. Poćwiczyliśmy go tylko przez chwilę, gdyż Kenshin potrafił już perfekcyjnie poruszać się tym chodem. Biegaliśmy po całym maneżu. Następnie ponownie przećwiczyliśmy przejścia stęp-stójka-stęp-stójka-kłus-stójka-stęp-kłus-stójka. Zaraz po nich przyszedł czas na sztuczkę. Jak zwykle miałam w kieszeni kilka marchewek. Czas zrobić z nich użytek. Zatrzymałam ogiera, poklepałam po szyi i ustawiłam się z boku, przy jego przednich nogach. Wyciągnęłam marchewkę, podstawiłam mu pod pysk, a następnie zaczęłam obniżać rękę. Ogier "gonił " smakołyk. Już po chwili był pochylony z głową między przednimi nogami. Podałam komendę ukłon i dałam mu marchewkę. Ponawialiśmy to kilka razy. Ogier oprócz pochylenia głowy zaczął także wyciągać przednie nogi do przodu. Po kilku powtórzeniach całej procedury, Kenshin składał się do ukłonu tylko i wyłącznie po usłyszeniu komendy. Jednakże miał strasznie słaby zapłon, także ćwiczyliśmy dalej. Coraz szybciej rozumiał o co mi chodzi i wykonywał polecenie. Kiedy udało mu się wszystko wykonać w miarę szybko i poprawnie, chwyciłam mocniej uwiąz i ruszyliśmy aktywnym stępem. Spacerowaliśmy tak przez moment, a następnie przyspieszyliśmy do żwawego kłusa. Ogier już całkowicie załapał o co tutaj chodzi. Z każdym kolejną próbą kłusa polepszała się praca jego zadu. W pewnym momencie wydałam mu polecenie do stójki, a kiedy wykonał ją poprawnie, nakazałam mu zrobić ukłon. Na początku nie za bardzo wiedział co ma zrobić, ale udało się. Teraz wykonywaliśmy przejścia stęp-kłus-stęp-stójka-ukłon-stęp-kłus-stójka-ukłon. Było trudniej, ale rudy naprawdę się starał. Po kilkunastu ponowieniach załapał o co chodzi. Wykonywanie ukłonu na zawołanie nie sprawiało mu już większego kłopotu. Zwolniliśmy do stępa. Poklepałam go po szyi, dałam mu marchewkę. Spacerowaliśmy tak aż ogier wysechł od potu i ochłonął. Następnie ruszyliśmy w stronę stajni.
Na początek wytarłam go całego do sucha. Szybko zmieniłam mu prezenterkę na kantar. Od razu wzięłam się za czyszczenie. Dokładnie usunęłam wszystkie sklejki z jego sierści. Następnie wyszczotkowałam go. Doprowadziłam też do porządku grzywę oraz ogon, które podczas treningu nieźle się poplątały. Na koniec dokładnie wyczyściłam kopyta ogiera. Poklepałam go po szyi. Pomiziałam troszkę i odstawiłam kasztanka do boksu. Weszłam tam z nim i masowałam go przez trzydzieści minut. Następnie wtuliłam się w jego gęstą, mięciutką i puszystą grzywę. Kenshin zarżał. Głaskałam dłonią jego mięciutkie chrapki i całą głowę. Przytuliłam go i wyszłam z boksu. Odniosłam rzeczy do siodlarni. Kiedy wróciłam, dałam mu jeszcze jedną marchewkę, pocałowałam go i wróciłam do domu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
 |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|