Przechadzałam się po stajni i nie wiedziałam w co ręce włożyć. Wiśniowy zgubił podkowę, weterynarz jedzie a Andrzej siedzi przy Karoszu. Źrebięcia nie ma a mnie jeszcze tak długo nie było. Pies pałętał mi się pod nogami, pogłaskałam go po łbie przelotnie. Leciałam zobaczyć co tam z Shikim. Wyczyszczony już z rana błyszczał i był niesamowicie gładki. Jednak widać było po nim oznaki starości. Ma już w końcu 16 lat. Kończymy z jego karierą. Koniec szalenia. Wiśniowy też się już starzeje. Ciężko... Przypięłam uwiąz do kantara Shikiego i go wyprowadziłam. Ruszyliśmy spokojnie w stronę pastwisk. Staruszek wlókł się za mnie spoglądając na to wszystko ze stoickim spokojem. Uśmiechnęłam się. Szpaner biegał przed nami radośnie szczekając. Weszliśmy na pastwisko. Ogier machnął łbem a jego piękna, długa grzywa zaczęła falować.
- Rudzielec - Zaśmiałam się głaszcząc jego grzbiet. - Mała przejażdżka? - Zaśmiałam się i wsiadłam na ogiera. Ruszyliśmy żwawym kłusem. Spostrzegłam jak Andrzej wpuszcza już pełno podkutego Wiśniowego który już rzuca się pełnym galopem w naszą stronę. My zaś natychmiastowo rzuciliśmy się do "ucieczki" Oczywistością było że Wiśniowy nas dogoni. W końcu był dużo młodszy no i był zawodowym wyścigowcem. Zdrowo galopowaliśmy. Nikt nikogo nie poganiał. Wiśniowy był coraz bliżej a my skróciliśmy zakręt i pognaliśmy a konie stojące na pastwisku rzuciły się galopem za nami. Nie chciałam długo zmuszać kasztanka do galopu dlatego też chwilę później go zatrzymałam a Wiśniowy do nas doszedł. Pogłaskałam karosza i kasztanka po czym zsiadłam z Shikiego, odpięłam jego uwiąz i usiadłam pod drzewem obserwując jak Wiśniowy ściga się z małolatami a Shiki wcina trawę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach