Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
10.11.11 - Skoki LL

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Shiki di Britannia [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eviline
Pensjonariusz
PostWysłany: Czw 23:50, 10 Lis 2011 Powrót do góry


Dołączył: 11 Mar 2011

Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wpadłam do stajni zziajana targając nowy sprzęt do skoków dla Shikiego. Kasztan wystawił ciekawsko łeb patrząc na mnie mądrymi oczyma oczekując jakiegoś smakołyka.
- Czekaj Shiki. Może byś mi pomógł, co? – Zaśmiałam się patrząc na ogiera a ten zarżał jakby mówił „Chyba zgłupiałaś ja mam lepsze rzeczy do roboty.”. Westchnęłam z uśmiechem i odstawiłam sprzęt. Wyciągnęłam Młodego z boksu i zaczęłam go czyścić. Starannie, szybko i okrężnymi ruchami wyczyściłam wszystkie zaklejki z jego sierści i byłam z siebie nieskromnie dumna że mi się to udało. Wyczyściłam na szybko kopyta choć nie powiem dokładnie i starannie. Przeczesałam długą grzywę i ogon i zabrałam się za siodłanie. Szybko założyłam czaprak z logiem Deandrei na to podkładkę wyciętą i czerwone siodło skokowe. Podciągnęłam popręg ale ogier się nadymał i wiedziałam ze będę musiała później poprawić. Założyłam ogłowie i spokojnie przyjął wędzidło z miedzianą zabawką która mnie nieco śmieszyła ale ok. ważne ze jest. Pozakładałam jeszcze ochraniacze na przody i tyły oraz kaloszki. Ładnie się prezentował nie powiem że nie. Czerwony ładnie się zgrywał z jego rudym kolorem. Poklepałam go i wyprowadziłam ze stajni. Przy okazji zobaczyłam jak Wiśniowy szaleje na padoku. Poprowadziłam Rudego na halę przy okazji witając się z Deicem i Zenką. Weszliśmy na halę. Ciepłoooo w środku. Ooo jak dobrze oO” Piździawa na dworze to chociaż tutaj się da żyć. Poprawiłam popręg. Już było lepiej cho przed skokami znów go poprawię. Wsiadłam na Shikiego i ruszyliśmy stępem dookoła. Ja się rozgrzewałam na górze a Shiki wyciągał mocno nogi. Ładnie. Przewiało mnie w karku. Cudownie. Okryłam się dokładniej dłuuugim szalikiem i ruszyliśmy kłusem. Ja zgrywałam się z jego rytmem a on szedł nad wyraz żwawo. Zrobiliśmy półwolte i przeszłam do bardziej wygodnej pozycji bez wybijania. Po prostu siedziałam i odchyliłam się nieco do tyłu by się zgrać. Rozluźniłam mięśnie i pokręciłam nogą bo nie czułam palców. Wyjęłam nogi ze strzemion i jedziemy dalej. W końcu po drugiej wolcie postanowiłam ruszyć galopem. Nogi w strzemiona, dobra pozycja, sygnał, cmoknięcie i galop. Wyrwał do przodu jak Wiśniowy. Uśmiechnęłam się na to jednak go zwolniłam. Chociaż… Stanęłam w strzemionach, wyprostowałam kręgosłup i zgięłam się w biodrach. Dobrze nam szło. Ale nie w tym wieku na wyścigi. Może na rajdy… Hm… Wróciliśmy do stępa. Kilka niskich przeszkód było już ustawionych. Poprawiłam popręg i strzemiona by mi było wygodniej. Ruszyłam kłusem a później spokojnym galopem i najechaliśmy na stacjonatę 50 cm. Wybił się delikatnie. Zbyt delikatnie. Przeskoczyliśmy z puknięciem. No to druga tym razem 60. Mocne i dalekie wybicie. Ładnie przeskoczone a jeszcze jak zaczął pracować i reagować na moje pomoce. Ucieszyłam się niezmiernie. Kolejna przeszkoda. Znów 60 cm tym razem pijany okser. Zrzutka. Nie wyszło zbyt dobrze a ogier przestraszył się spadających belek i stanął dęba.
- Ciii… Spokojnie. Woooow kolego… - Uspokajałam go. Starałam się przynajmniej. Ogier już chwilę później po prostu stał.
- To tylko spadło. Nic się nie stało. – Poklepałam go i ruszyliśmy zdeterminowani dalej na kolejny pijany okser znów 60. Przeskoczył zawzięcie, mocno acz stabilnie i po prostu… Pięknie. Wariat ale skakać umie. Ooo stacjonata 70 cm. Spróbować czy nie? Da radę? A może lepiej nie? Da radę. Przecież jest silny i dzielny. Stabilny najazd i skok. Mocne wybicie, puknięcie przeszkody. Spadła? Nie. Uf… Udało nam się. Stacjonata 80 przeskoczona ale zrzucona niestety. Trudno próbujemy dalej. Kolejna taka sama. Wiara nas podbudowała. Najechaliśmy w skupieniu. Kilka metrów przed przeszkodą. Czuję pracujące mięśnie i skupione myśli Kasztana. Tuż przed przeszkodą. Wybicie i… Jest. Przeskoczona. Piękny i daleki skok z mocnym podkuleniem kończyn. Chyba już wie jak będzie skakał. Lecimy dalej. Pijany okser 80 cm. Najazd, skok, mocne podkulenie nóg, zero zrzutki ani nawet małego puknięcia. Jesteśmy czyści. Dumnie przeskoczyliśmy ostatnią stacjonatę 70 cm i przeszliśmy do kłusa a po chwili małej do stępa i zaczęliśmy się rozluźniać. Przytuliłam się do jego szyi i dałam mu kawałek marchewki. Schrupał głośno. Zrobiliśmy półwoltę i zsiadłam. Odprowadziłam go do stajni. Rozsiodłałam ogiera, przetarłam słomą i zostawiłam kilka marchewek w żłobie. Na koniec pocałowałam go w nos i poszłam na kawę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Shiki di Britannia [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare