Przyszłam do Hidalga i jak zwykle poklepałam go na powitanie. Potem go wyczyściłam i wyprowadziłam na wybieg. Przypięłam lonżę i popędziłam go.
Ruszył powolnym stępem i machał leniwie ogonem. Coś mi się nie podobało w jego zachowaniu. Kilka minut stępa, a potem kłus. Ogier zarżał i wyskoczył nagle do przodu. Z trudem utrzymałam lonżę. Srokacz machał łbem i prychał niespokojnie. Podeszłam do niego. Koń odskoczył i stanął dęba. Wystraszyłam się lekko i skróciłam lonżę. Opuścił kopyta na ziemię, a potem jeszcze raz wierzgnął. Później chwyciłam go za kantar i już nie mógł się unieść. Zarżał tylko przeszywająco i zaczął się wiercić. Zaczęłam chodzić z nim w kółko, by go uspokoić. Chwilę później zachowywał się spokojniej. Pogłaskałam go i zastosowałam masaż T-Touch, żeby się rozluźnił.
Po dziesięciu minutach znów pogoniłam konia. Znów chodził ładnie, ale nie tak jak ostatnio. A przecież ostatnio tyle nam się udało uzyskać. Trudno, to młody koń. Popędziłam go do kłusa, a potem odpięłam lonżę i kazałam zagalopować. Biegał wokół ujeżdżalni beztrosko, ale trochę utykał. Tak mi się wydawało.
Później go rozstępowałam i odprowadziłam do boksu. Schłodziłam też nogę na wszelki wypadek.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach