Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Skrzydlata Pensjonariusz
|
Wysłany:
Śro 23:10, 29 Maj 2013 |
|
|
Dołączył: 27 Cze 2010
Posty: 152 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Przybyłam do Dean z jasnym zamiarem potrenowania z Poką. Stwierdziłam, że kobył musi pokazać na co go stać. W końcu.
Kobyłek stał czyściutki i ubrany na korytarzu, tak jak sobie zażyczyłam. Poklepałam ją lekko po lewym boku i zdjęłam kantar, dzięki któremu klaczka była przywiązana. Zabrałam palcacik i poszłyśmy energicznym krokiem na parkur. Tak. Postanowiłam dzisiaj pocisnąć z grubej rury i pchnąć Pokę przez mini parkur.
Na początek jednak wsiadłam, podciągnęłam popręg i ruszyłam stępem. Działając w miarę intensywnie łydkami zaczęłam bawić się wędzidłem, jednocześnie tyłeczkiem wypychając konia na nie. Poka zrozumiała o co mi chodzi i zaczęła schodzić głową, rozluźniając potylicę oraz podstawiając tylną część ciała zwaną potocznie zadkiem. W tym o to pięknym ustawieniu zaczęłyśmy wykonywać moje standardowe wolty, ósemki i serpentyny zacieśniając z czasem zakola. Kobyłka wykazywała się dobrą skrętnością, więc wymagałam od niej dużo.
Po porządnej rozgrzewce w stępie ruszyłyśmy kłusem. Uwielbiałam jej energiczne chody, nad którymi łatwo można było zapanować, jeśli wiedziało się jak. Ja to wiedziałam. W końcu sama ją tego nauczyłam.
Teraz z dużą dowolnością krążyłyśmy po placu zapoznając się dodatkowo z przeszkodami. Poka patrzyła na nie z czystym zainteresowaniem. Zawsze zadziwiała mnie jej odwaga.
W tempie pośredniego kłusa minęły nam kolejne minuty treningu, po czym przeszłyśmy na chwilę do stępa. Poka szła spokojnie, jednak ja pobudzałam ją cały czas łydeczkami.
Przez chwilę krążyłyśmy bez celu, po czym znowu zakłusowałam i zaczęłam ją zatrzymywać, przechodziłam do stępa, a po dłuższym czasie dodałam również zagalopowania. Poka reagowała na mnie dobrze, czasami zdarzał jej się mały bunt, jednak udawało mi się jakoś opanować zawsze sytuację. Klacz po lekkim bryku lub machnięciu łbem ruszała dalej wymaganym chodem.
Tak oto byłyśmy już w pełni rozgrzane. Poklepałam ją i dałam chwilę przerwy.
Miałyśmy ustawiony ten oto parkur:
Aby wyjaśnić: przeszkodą pierwszą była stacjonata 50cm, drugą okser 70cm, trzecią kolejna stacjonata około 60cm, czwartą 80-centymetrowy okser z kolorowymi płotkami, piątą double bare o wysokości 60cm, szóstą szereg z dwóch stacjonat i odległością od siebie dwóch foulee, siódmą okser 70cm i ostatnią stacjonata 80cm. Wszystko było kolorowe, czasami aż rażąco. Poki to jednak nie zniechęcało.
Zaczęłyśmy sobie od skoczenia pierwszej przeszkody kilka razy z jednego i drugiego najazdu. Gdy widziałam, jak klaczka się stara i jak wysoko podnosi nóżki, poklepałam ją i zaczęłam przejazd parkuru. Stwierdziłam, że raz jej wystarczy, chyba, że pojawią się jakieś rażące błędy.
Tak więc rozpoczęłyśmy od pierwszej stacjonaty, którą klacz pokonywała bez wahania. Dwójeczka była również z prawej nogi, więc jej nie zmieniałam. Poka, widząc kolorki i wysokość przeszkody zostawiła sobie spory zapasik, po czym udało mi się zmusić ją do zmiany nogi. Udało się i już na dobrą nogę galopowałyśmy na kolejną stacjonatę. Była ona zupełnie zwyczajna, więc Apokalipsa nie miała nic przeciwko skoczeniu przez nią. Dalej na lewo czwórka, kolorowa, upłotkowana, tym samym mniej atrakcyjna dla młodego konia. Jakże byłam zaskoczona, gdy Poka skoczyła ją tylko z lekkim zawahaniem, które wybiłam jej z głowy mocnym trzymaniem w pomocach. Po czwóreczce zmiana nogi na prawą i okrągły najazd na piątkę. Tutaj nie co mogła zaskoczyć Pokę sama przeszkoda, bo nie skakałyśmy jeszcze double bare. Mocniejsze przytrzymanie i lekki bacik na zachętę i klaczka przeszła. Bez zmiany nogi skierowałyśmy się na szereg. Poka zaczęła się rozpędzać, więc przytrzymałam ją zdecydowanie i odpuściłam dopiero jak zbliżyłyśmy się do pierwszej przeszkody na jedno foulee. Skoczyłyśmy, dwa foulee i drugi skok. Wyszło w miarę dobrze, trochę za blisko wylądowałyśmy po drugim foulee między przeszkodami. Udało się jednak bez zrzutki.
Ostatnie dwie przeszkody wyszły ładnie, wysoko, oczywiście z prawej nogi. Poklepałam Pokę porządnie i dałam jej luźną wodzę. Klacz bryknęła lekko i pogalopowała kilka kroków.
Przeszłyśmy do kłusa, na luzie kręciłyśmy wokół przeszkód, potem to samo w stępie.
Zaprowadziłam Pokę do boksu, gdzie rozsiodłałam ją i sprawdziłam stan kopyt. Wszystko było w porządku, więc zostawiłam ją w boksie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|