Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Skrzydlata Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 16:32, 23 Wrz 2013 |
|
|
Dołączył: 27 Cze 2010
Posty: 152 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wpadłam dzisiaj do Dean, aby potrenować z Poką. Klaczka niespokojnie stąpała z nogi na nogę uwiąza w pełnym osprzęcie. Była wybitnie szczęśliwa, że biorę ją na trening i już nie mogła się doczekać. Odpięłam ją więc szybciutko, podziękowałam Dejkowi za siodłanie i wyleciałam przed stajnię.
Na dzień dzisiejszy zaplanowałam sobie wytrzymałościowy trening w terenie. Na początek jednak wdrapałam się na siodło i doprowadziłam się do stanu używalności podpinając popręg oraz dopasowując strzemiona.
Ruszyłśmy żwawym stępem, którego nie musiałam bardzo mocno wymagać. Klacz była tak naładowana energią, że sama chętnie szła do przodu, niemalże kłusując. Delikatnie ją ściągałam i prosiłam o rozluźnienie. Poka powolutku szła z głową niżej, rozluźniała się. Poklepałam ją.
Po dłuższym spacerze na rozciągnięcie zakłusowałyśmy szybko. Poka pędziła przed siebie z uniesionym ogonem, szczęśliwa, że nie dość, że trening, to jeszcze teren. Szła pewnie, nie czuła strachu przed nieznanymi drzewami, kamieniami, czy budynkami, które co jakiś czas mijałyśmy. A ja męczyłam ją długim kłusem.
Aby dac sobie i jej troszeczkę odpocząć przeszłyśmy do spokojnego, jednak energicznego stępa. Poka zniżyła łeb, nie opierała się o wędzidło, zadek delikatnie podstawiła.
Obie odetchnęłyśmy przez dłuższą chwilę i znowu ruszyłyśmy energicznym kłusem. Teraz jednak nie zbyt długi odcinek pokonałyśmy i ruszyłyśmy galopem. Poka bryknęła sobie trzy razy, mocno wyrzucając tylne nogi za siebie. Nie było to jednak złośliwe, była to czysta radość, za którą jej nie karałam.
W praktycznie pełnym galopie pozwoliłam jej biec tak długo, jak miała ochotę, a gdy poczułam, że traci rozpęd, dodawałam lekkiej łydki. W końcu to miał być trening wytrzymałościowy. Poka szła jak rakieta, cieszyła się tak, jak ja na jej grzbiecie. Nie zniechęciło jej nawet stadko saren, które kawałek przed nami przebiegły przez drogę. Ba, chciała nawet skręcić za nimi i pobiec z koleżankami, dzielić z kimś tę radość.
W pewnym momencie usłyszałam jakieś tupoty za sobą, brzmiało jak galop, ale na sto procent nie byłyśmy to my. Odwróciłam głowę, żeby spojrzeć za siebie i prawie zleciałam z konia, tak mnie zaskoczył ten widok. Jak pozbierałam szczękę, to zaczęłam zwalniać porządnie. Okazało się, że za nami, jakgdyby nigdy nic galopuje sobie... Matti! Moja mała zeberka leciała z kantarem na ryjku i rżała radośnie za nami. Ręce mi opadły, bo przy kantarze były szczątki uwiązu. Jak zwykle, ktoś nie dopilnował klaczki i znalazłą się ona poza stajnią. Małe to to, ale zapiernicza jak nienormalna, zwłaszcza jak poczuje mnie...
Musiałam się zatrzymać. Nie wiem dlaczego, ale kazałam założyć Poce siodło rajdowe, przy którym zawsze mam uwiąz i kantar. Matti i Poka się nie znały, ale szybko się zaakceptowały i bez problemu mogłam z siodła przypiąć uwiąz do kantaru zebry. Uwiąz przeczepiłam do siodła, żeby móc spokojnie sterować i po tak długim galopie zaczęłyśmy kłusować, jednak teraz na spokojnie, dla rozprężenia. Obie klaczki spuszczały głowy w geście zupełnego rozluźnienia.
Niedaleko stajni przeszłyśmy do stępa i rozprężyłyśmy się zupełnie, po czym zeszłam z konia i rozsiodłałam. Podszedł do nas Dejczyk.
A ta mała małpka to skąd tutaj? - zapytała, szczerze zaskoczona, widząc zebrę, wręcz uśmiechniętą, przywiązaną do ogrodzenia.
Zadaje sobie dokłądnie to samo pytanie. - przewróciłam znacząco oczami. - Najgorsze, że Wiedźmin został u mnie sam. - posmutniałam.
Wiesz co, chyba nie... - Dejczu nie dokończyła zdania i wpadła w śmiech. Po chwili zorientowałam się, że przy uwiązie, koło stajni stoi mój koń w zepsutym kantarze. Oddając swój tragizm wykonałam artystycznego face palma i prawie się przewróciłam.
Spokojnie, możesz tutaj z nimi zostać... - zaproponowała dziewczyna.
W sumie... Skoro mam tu reszte koni... Dwa chyba nie zrobią Ci różnicy? - zapytałam z nadzieją w głosie.
Nie, możecie zostać. - uśmiechnęła się i pomogła mi ogarnąć moje rumaki, pokazała mi boksy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Skrzydlata dnia Pon 16:34, 23 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|