Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
10.04.11 - Zatrzymania w punkcie, dodania w galopie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Dygresja [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arrya
Właściciel Stajni
PostWysłany: Nie 11:51, 10 Kwi 2011 Powrót do góry


Dołączył: 04 Lut 2010

Posty: 201
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Pogoda była wyśmienita, chyba ponad 20 stopni, bezchmurne niebo, lekki wiaterek, śpiew ptaków. Konie zeszły już z pastwiska, podreptałam więc w kierunku boksu Dygresji ze szczotkami. Oczywiscie była uciaprana, ale w miarę szybko sobie z tym poradziłam. Kopyta dała bez problemu; no, może z prawym tylnym troche sie siłowała ale wybaczam. Po starannym osiodłaniu, założeniu owijek i kaloszków wyprowadziłam ją ze stajni, kierując się w stronę ujeżdzalni. Zobaczyłam z daleka jak Deja idzie z pastwiska razem z Sherem tuptającym u jej boku, zatrzymałam się więc.
-Hej, Deja! Masz ochotę pojeździc ze mną na ujeżdzalni? Dyga musi nauczyc się chodzic z innymi końmi, żeby sie nie ekscytowała zabardzo.
-O, Arryj! No pewnie, ja nie mam nic przeciwko. To zaraz do ciebie dołączę, tylko ogarnę tego białego wielkoluda!
Uśmiechnełam sie pod nosem i ruszyłyśmy dalej. Klacz chciała mnie wyprzedzac ale klaps w pierś przypomniał jej gdzie ma iśc. Otworzyłam bramę ujeżdżalni, weszłyśmy i na środku podciągnełam popręg, spuściłam strzemiona i wsiadłam. Już z marszu czułam, że Dyga jest lekko naładowana pierwszą jazdą na dworze od jakiegoś czasu, odrazu nabrałam więc kontakt. Kątem oka spostrzegłam bażanty, które chodziły sobie po krzakach obok ogrodzenia, przygotowałam więc klacz półparadą, jednocześnie pozostając spokojna. Dyga uniosła głowę, wgapiając się w ptaki ale szła dalej. Spłoszyła się kiedy bażanty z krzykiem uciekły w drugą stronę. Opanowałam jej galop i odetchnęłam z ulgą, że źródło napięcia się ulotniło.
Zaraz i tak pojawiło się następne, mianowicie zobaczyłyśmy maszerującego Shera z Dej na grzbiecie. Ogier uniósł głowę i tubalnie zarżał do Dygi, która nie pozostała mu dłużna. Zebrałam bardziej wodze i zatrzymałam się w środku, czekając aż Biały podjedzie. Klacz zaczęła tańcowac, wyciągając szyje do ogiera - Sher na szczęście był bardziej poważny. Nabuzowanie podemną osiągnęło wysoki poziom, co poznałam po podskokach w miejscu. Nie przedłużając powiedziałam Dei co my będziemy robic i odjechałam w drugą stronę, ustawiając Gniadą na pomoce. Pobawiłam się wedzidłem, skupiając ją na pracy. Kiedy mijaliśmy się z ogierem rozkojarzała się, ale zaraz po tym znów kombinowała jak urozmaicic naszą jazdę. Co jakiś czas spoglądałam w kierunku Białego, z ulgą rejestrując że starają się nie wjeżdżac nam w paradę ale trzymac się na widoku, żeby Dyga nauczyła się ich ignorowac. Po paru spokojniejszych okrążeniach i dużych kołach poprosiłam o kłus. Był mały bunt, rzucenie głową i podrzucenie zadem, ale kiedy wysłałam ją mocniej do przodu zakłusowała, chowajac się lekko za wędzidłem. Porozluźniałam ją na zewnątrz koła, to co już zna i akceptuje. Prawidłowo reagowała, zaokrągliła bardziej grzbiet, wyciągając pysk w dół. Pozwoliłam jej na to, prosząc o niskie ustawienie i zaczęłam anglezowac.
Wodzą pośrednią ustawiłam ją w prawo i zrobiłyśmy dosyc duże koło, pilnując zadu i wygięcia wokół mojej wewnętrznej łydki. Znów minęliśmy się z Deidre ale odwróciłam głowę klaczy w drugą stronę, co pomogło jej zignorowac towarzystwo. Sherlock też kłusował, podpatrzyłam jak zmniejszaja obwód koła poprzez spirale. Zrobiłam to samo, sukcesywnie zwiększając wygiecie i z koła przeszliśmy do średniej wolty. Poklepałam klacz po szyi i zmieniłyśmy kierunek po długiej przekątnej. Usiadłam w cwiczebnym i leko dodałam wykrok, utrzymując ten sam rytm. Trochę zabardzo oparła się na mojej ręce, ale wyciagnęła nogi bez przyspieszania, więc pogłaskałam ją.
W drugą stronę o dziwo też była luźna i przepuszczalna. Już się nie emocjonowała kiedy widziała Sherlocka na horyzoncie - powinna się od niego uczyc opanowania i ładnego ustawienia. Ogier chodził na kontakcie, energicznie wyrzucajac nogi. Znów pobawiłam się wędzidłem, robiąc koło w drugą stronę. Powyginałam jej potylicę na obie strony, uzyskujac miękkie połączenie z zadem i wyjechałyśmy na prostą. Znów poprosiłam o małe dodanie, zamykając łydki za popręgiem. Lekko przyspieszyła ale wydłużyła wykrok, więc pochwaliłam ją głosem. Po dwóch pełnych okrążeniach usiadłam w siodło i cofnęłam zewnętrzną łydkę, prosząc o galop. Z małym barankiem ruszyłyśmy do przodu, trochę za szybko. Wzięłam ją bardziej na siebie, zamykając i otwierając dłonie. Trochę bardziej się ogarnęła, zwalniając i podstawiając zad. Sherlock też juz galopował, mijając nas co chwile kiedy kręcili jakieś wygibasy w środku ujeżdżalni. Przeszłam do półsiadu, pozwalając jej mocniej zagarniac ziemię i pochylic lekko głowę. Oddałam lekko wodze, pozwalając na małe żucie z ręki i pogoniłam ją jeszcze łydkami. Chwilę tak przejechałyśmy, po czym uważajac na ogiera zmieniłyśmy kierunek przez półwoltę ze zwykłą zmianą nogi i galop w drugą stronę. Tutaj tez pozwoliłam jej poszalec, uzyskując dynamiczny ruch. Nie obyło sie bez kilku baranków ale dzielnie się otrzymałam, słysząc tylko śmiech Dei. Już ja jej pokaże jak to fajnie jak koń nie słucha. Po rozgrzewce zwolniłam do kłusa i pocwiczyliśmy zatrzymania w określonym punkcie. Za każdym razem musiałam mocno zamykac rękę żeby nie robiła kroków do przodu, ale jakoś wychodziło.
Jadąc kłusem cwiczebnym obierałam sobie miejsce w którym powinnam sie zatrzymac, jakby to były litery na czworoboku. Tuż przed punktem zatrzymywałam dosiad i rękę, na początku z przesadą, a w miarę wykonywania cwiczenia coraz lżej. Dyga szybko załapała że jesli usztywnię krzyż powinna natychmiast stanąc i czekac na dalsze instrukcje. Pochwaliłam ją głosem i zmieniłyśmy kierunek, mijajac się z Sherem który elegancko kręcił wolty w galopie. Zrobiłam dwa zatrzymania, a potem zagalopowanie ze stępa. Dyga chciała się wyrwac do przodu, ale małe przypomnienie o mojej obecności ją uspokoiło. Usiadłam mocniej w siodło, przyłożyłam łydki i starałam się jechac ja od tyłu do przodu. Słyszałam jak uderza kopytami o podłoże w tym samym rytmie, jednocześnie zagarniając więcej ziemi. Wspaniale, nie myślałam że w galopie tak szybko załapie dodania! Skrócic sie było trudniej, zajęło mi to całe kółko ale potem chód miała energiczny i ekspresyjny. Pozwoliłam jej znów wyciagnąc nogi , w drugą stronę też to zrobiłyśmy i dałam jej spokój, rozkłusowując ją na luźnej wodzy. Kiedy Dei też skończyła trening z Białym, udałyśmy się na rozstępowanie w teren, na tor crossowy i do stajni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Arrya dnia Pon 13:57, 11 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Dygresja [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare