Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
30.01.10r. - Skoki L ; przygotowanie do HPR

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sherlock [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Pią 3:20, 31 Gru 2010 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dziś po południu weszłam do stajni zadowolona, machając lekko uwiązem i gwiżdżąc pod nosem. Szłam na kolejny z treningów przygotowujących Sherlocka do Halowego Pucharu Rysuala. Byłam rozradowana, bo nie dość, że super nam szło, to jeszcze kontakt z ogierem sprawiał mi gigantyczną przyjemność.
Tak jak się spodziewałam, kiedy tylko postawiłam nogę w korytarzu, na zewnątrz od razu znalazło się kilka łbów, w tym mojego urwisa.
Po drodze przystanęłam przy Zenyaccie, lekko gładząc kobitkę po szyi z uśmiechem, po czym ruszyłam dalej korytarzem. Sher stał prawie na samym końcu i miałam kawałek do przejścia. Czekał jednak cierpliwie, rozszerzając chrapy i stawiając uszy na sztorc. Uśmiechnęłam się szeroko i na złość stanęłam trzy kroki przy boksie, patrząc na niego z cwanym wyszczerzem i chowając rękę za plecami. Ogier wysilał się i irytował, próbując dosięgnąć mnie chrapami. W końcu parsknął, patrząc na mnie obruszony. Zaśmiałam się i momentalnie zbliżyłam, wyciągając zza pleców cukierka i dając mojemu zgredkowi.
-No już, nie gniewaj się. -Pogładziłam go po szyi i oparłam głowę o jego czółko. Niuniek szamał cukierka, i tyknął mnie chrapami w szyję. Dreszcz przebiegł mi po plecach, skłaniając do działania. Otworzyłam boks i weszłam do środka, wyciągając rękę w stronę kantara Shera.
Ten nawet nie zwrócił uwagi na moje poczynania, tylko uchem sygnalizował, że ciągle namierza moje położenie. Przypięłam uwiąz i wyprowadziłam albinosa na korytarz. Tam przypięłam na dwa uwiązy, po czym z westchnieniem minęłam wielką plamę na zadzie i poszłam po szczotki i sprzęt. Wielkopolak stał podekscytowany, że zaraz zacznie się jego ulubione czyszczonko <3
Nie czekałam więc długo i rozpoczęłam żmudne czyszczenie albinotycznej sierści. On chyba specjalnie się brudził, żeby potem dłużej go czyścić. W ogóle to jestem nienormalna, posiadając trzy jasne konie. Pfhh.
No więc szuru buru wszystko po kolei. Całe czyszczenie zajęło mi jakieś 20 minut, a Sherlock zdążył się mega rozluźnić. Psiknęłam mu jeszcze alusprayem jakieś małe zadrapanie na klatce piersiowej po czym zaczęłam siodłanie. Raz dwa, i ogier stał gotowy w ogłowiu z meksykanem, siodłem z misiem i czerwonym czaprakiem, do tego ochraniacze na girki i napierśnik z wytokiem żeby siodło zostało tam gdzie trzeba. No i ruszamy.
Wyszłam przed stajnie, po drodze jeszcze rekrutując do ustawiania przeszkód Maksa, po czym wsiadłam bez zastanawiania na ukochany grzbiecik i skierowałam kroki albinosa w stronę hali.
Widziałam, że ktoś tam jak zawsze krząta się koło toru, ktoś wychodzi z lonżownika. Pomachałam do dziewczyn radośnie, po czym wjechałam na halę. Co dziwniejsze o tej porze - była pusta.
Maks zaraz przybył i zamknął nam drzwi, żeby było łatwiej się skupić.
-No to co, eleczka wg. Maksa, hm? ;> -spojrzał na mnie zaczepnie.
-Si. Tylko nie przesadź, nie chcemy się zabić xp -Razem z Sherem spojrzeliśmy na niego z przestrogą. Chłopak parsknął tylko, wzruszając ramionami i zabrał się za targanie drągów.
Wjechaliśmy na ścianę, tam chwila luźnego stępa, po czym tradycyjnie wchodzimy na intensywniejszy kontakt i zbieramy dupkę. Rozstępowaliśmy się na dwie strony, następnie kłus na rozgrzewkę. Po dłuższym poruszaniu, rozciąganko. Wolty, zmiany przez pół wolty, ciasne serpentyny, ósemki. Pilnowałam podstawienia ogierka. Łeb sam trzymał perfekcyjnie zebrany. Grzbiet przyjemnie się zaokrąglał, no cud miód. Pogładziłam go po łopatce i zagalopowanie. Równo, bez szarpania, taaak. Trochę przyśpieszał co jakiś czas, jednak bez rewelacji. Rozgrzaliśmy się z woltami w dwie strony. Maks w tym czasie pichcił parkur. Oh, jaką miał zadowoloną minę. To nie wróżyło nic łatwego. Maks pokazał mi start i dał wskazówki co do kolejności. Ooook..

Przygotowałam ogiera półparadą i ze stój ruszyliśmy ładnym, poskładanym galopem. Od razu pierwszy skok, mocno zaakcentowany. Stacjonatka czyściutko. Rozochocony ogier popędził susami do Doublebarre'a. Starałam się go skrócić, żeby się wyrobił. Mocny, okrągły skok. Trochę mało ekonomiczny. Teraz trudny moment. Wyhamowałam ogiera na tyle ile mogłam i ostry zakręt, po czym bardzo ciasno i od razu dubelek. Skok niemalże z miejsca, trochę energii nam zabrakło, no ale to nie ta klasa dla Sherlocka żeby mogło się źle skończyć Wink
Usiadłam w siodło i mocno dojechałam ogierka do kolejnej przeszkody, jaką był szereg złożony z stacjonaty i oksera. Starałam się skrócić jego ramę, aby potem łatwiej wyrobić się między przeszkodami. Stacjonatka, hop, jedna fula, wyskok! Uf, ledwo się zmieściliśmy, ale okser poszedł gładko. Kolejny zakręt i dwie dość blisko ustawione przeszkody. Okserek i doublebarre. Mocny odskok, podkulone uszy. Po okserze zachciało mu się na barana, i już się bałam, że nie zdążymy dojechać dubla. Gładko jednak przeszliśmy od bryka do okrągłej fuli i wybicia z dobrym baskilem.
Teraz znowu ciężko. jak tu się rozpędzić do rowu, jak on tuż za zakrętem?
Dodaliśmy ile wlezie, skok płaski, ale jednak kopytem zahaczyliśmy. Skrzywiłam się lekko i skupiłam na kolejnej przeszkodzie. Stacjonatka 105. Ładnie, spokojnie dojechana. Tuż przed Sherlock przyśpieszył i zadarł nieco łeb, szykując się do odskoku. Potężne wybicie z zadu, piękny baskil, ładnie złożone szkitki. Miał klasę. Czułam, jak poparskuje, trochę się już zmęczył. Jeszcze tylko dwie, kochany!
Najpierw stacjonata - czysto. No i okserek, zahaczony zadem ale nie zrzucony. Zwolniłam ogierka, i poklepałam go obficie po szyi.
-Kochany Lokuś <3 -przytuliłam się do szyi ogiera, wytracając prędkość jedną ręką. Po chwili już stępowaliśmy.
-No ładnie, ładnie. Kilka dni temu dwie zrzutki, wczoraj jedna, a dzisiaj tylko ten rów. Rozwijacie się. -pochwalił nas Maks. Uśmiechnęłam się do niego, gładząc szyję Sherlocka dłonią. Ogierek był zadowolony, postawił uszy i wyciągnął szyję na luźnej wodzy. Parskał co jakiś czas, strzygąc uchem. Dałam mu odsapnąć, potem rozkłusowałam i rozstępowałam. Wyszliśmy w trójkę z hali. W stajni Maks pomógł mi rozsiodłać ogiera i oporządzić powierzchownie. Młodego wychwaliłam i dałam mu cukierka, po czym do żłobu wsypałam kilka pokrojonych owoców. Wytarmosiłam mu grzywkę, obejrzałam jeszcze czy nigdzie tej swojej różowej skórki nie poobcierał, po czym dałam mu cmoka w chrapy i odstawiłam do boksu.
Moje kochane konisko <3 Po dluższej chwili integrowania z albinosem, poszłam na górę się przebrać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sherlock [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare