Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
10.07.2012r - Wyścig na 1600 z Zanzarą

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Wiśniowy Potok [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eviline
Pensjonariusz
PostWysłany: Wto 12:56, 10 Lip 2012 Powrót do góry


Dołączył: 11 Mar 2011

Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wpadłam dzisiaj z samego rana do stajni. Nie dość, że spadłam ze schodów to jeszcze wyglądałam jak upiór. Wstałam i otrzepałam się z siana, po czym podeszłam do mego czarnego bydlęcia.
- Cześć Mały. Wiesz, że nie mam pomysłu na trening? Całkowicie… - Mruknęłam niezadowolona wyprowadzając go i przyczepiając, uwiązami z dwóch stron. Poklepałam go i w zamyśleniu poszłam do siodlarni w ogóle nie zauważając tego, że Wiśniowy już się kręci, tupie gniewnie i rży. Przed drzwiami wpadłam [dosłownie] na Dejca. Też była taka nijaka dzisiaj.
- O sorry Dei. – Podałam jej rękę by wstała.
- Nie ma, za co. Dzisiaj cały dzień mam, zamułę. Nie mam pomysłu na trening Zan. – Rzuciła uśmiechając się.
-To może byśmy się dzisiaj ścignęły, co? Dam Młodej konkurencję w postaci braciszka. – Mój uśmiech przeszedł w złowieszczy a oczy mi błyszczały.
Umówiłyśmy się z Dejcem za 20 minut na torze. Wzięłyśmy sprzęty i rozeszłyśmy się. Potok, gdy tylko usłyszał kroki i zobaczył siodło wyścigowe aż zarżał radośnie do mnie. Widać, że kocha się ścigać. Przy czyszczeniu wytłumaczyłam Małemu, że będzie miał do pary wyścigowej swoją siostrę a ten spojrzał na mnie jak na debila. No trudno, nie? Kurzyło się z niego niesamowicie jednak z wielkim oporem, ale jednak daliśmy sobie z tym radę tylko jak zwykle miałam problemy z czyszczeniem grzbietu, bo to bydle było… Wielkie. No jakaś mieszanka genetyczna czy kij wie, co. Z kopytami poszło gładko i nie było większego problemu z ogonem, bo grzywy a raczej irokeza nie ma, co czesać. Szybko. Czaprak, gorzej z siodłem, bo się nadął i miałam problemy z popręgiem. Ogłowia w ogóle nie chciał uparciuch. Normalnie jakby to było czyste, okrutne zło. Uparłam się i jakoś tam założyliśmy. Ładnie mu w zielonym. Założyłam jeszcze owijki na dwie przednie jak zwykle i heja na zewnątrz. Zacmokałam tylko przekładając mu wodze przez głowę, bo i tak będzie szedł za mną, więc, po co mam je trzymać? Piechotą doszliśmy do toru gdzie Zan ani Dejca widać nie było. Trudno, poczekamy. Wskoczyłam na Wiśniowego i ruszyłam by się przestępować. Akurat dziesięć minut później było widać Dei na już złej Zanzarze. Zaśmiałam się na ten widok. Weszłyśmy na tor i zrobiłyśmy sobie kółko kłusem. Wiśnia jeszcze, jako tako szedł tylko często podrzucał łeb do góry i co chwilę zagalopowywał się, ale Zan go przebiła. Co kilka metrów przechodziła do stępa. Łeb rzucała do dołu żeby zabrać wodze i co chwilę odskakiwała od Wiśniowego w bok. Czasami próbowała go podgryźć a Wiśnia zgromił ją głośnym i donośnym rżeniem. Był tak basowy, że to pojecie przechodziło a uszy bolały. Chyba Zan trochę się tym przejęła, bo przez pewien czas szła normalnie a my z Dejcem nie mogliśmy wyjść z podziwu. Jednak po jakimś czasie wszystko powoli zaczynałoby się od nowa, więc weszłyśmy do bramek. Tutaj Dejek również miał problem, bo klacz niemiłosiernie się wierciła, kręciła i rżała. Wiśniowy tylko skulił uszy, napiął mięśnie i pod czasu do czasu tupnął głośno lub machnął złowrogo ogonem. Dlatego gdy bramki się otworzyły Wiśniowy wybiegł pierwszy od razu porywając się do przodu. Zaśmiałam się tylko. Zan, gdy zobaczyła, że Wiśnia jest przed nią starała się go dogonić. Słyszałam tylko oddech Wiśniowego i odgłos kopyt w galopie. Wiśniowy jak trenowaliśmy zwolnił na zakręcie gdzie ślizgająca się Zanzara go wyprzedziła i widać było, że Dei straciła nieco przez to rytm. Jednak nie na długo Mała była na czele. Wiśnia tuż po zakręcie się spiął i wyprzedził siwą, która przy wyprzedzaniu chciała go podgryźć, przez co w ogóle wypadła z rytmu i na metę Wiśniowy dojechał wyprzedzając Zanzarę o dwie długości. Chciałam zwolnić do kłusa jednak Wiśniowy od razu zaczął strzelać baranki a na końcu zatrzymał się szybko i dębował, przez co omal się nie wyrąbałam na ziemię. Zanzara kręciła się w kółko zła unosząc, co jakiś czas przednie nogi. Moje bydle już spokojne dało się doprowadzić do dziewczyn.
- Huh to było dobre. – Rzuciła Dei próbując uspokoić Zanz. Podzielałam to zdanie. Uśmiechnięte i wymęczone wróciłyśmy do stajni by zająć się innymi końmi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Wiśniowy Potok [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare