Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
09.06.11 - 2 dniowy teren w Podkowach (z Karr i Jarno)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Exspresso [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arrya
Właściciel Stajni
PostWysłany: Czw 10:13, 09 Cze 2011 Powrót do góry


Dołączył: 04 Lut 2010

Posty: 201
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

[link widoczny dla zalogowanych]

Pogoda była średnia, niebo zasnuwały szare chmury, słońce lekko przebijało. Umówiłam się z Karuchną na 10:30 przy Bałtyckiej, żeby wyjechac na dwudniowy 'Szlak Podkowiasty' w górach Podkowach. Zjadłam jakieś sniadanie i popędziłam do stajni, podskakując lekko. Moja konina była w stajni, też już zjadła sniadanie i skubała słomę pod kopytami. Kiedy otworzyłam drzwi, Exo podniósł głowę i cicho parsknął. Pogłaskałam go po szyi na powitanie po czym poszłam po sprzęt. Przytargałam wszystko naraz pod boks ogiera, tj. szczotki, gruby czaprak rajdowy, siodło, ogłowie, kantar, uwiąz, ochraniacze i kalosze. Wyciągnęłam przybory do czyszczenia i uporałam się z zaklejkami na grzbiecie kasztana. Wyszczotkowałam ogon i grzywę, rozczyściłam kopyta, przetarłam chrapy i oczy. Osiodłałam go sprawnie jak zwykle, nie protestował. Do sakiew przy czapraku wepchałam kantar z uwiązem, cztery kanapki i wodę. Przyodziałam swój sprzęt, wyprowadziłam Exa przed stajnię, zatrzymując się koło wyjścia. Sięgnęłam do półeczki i wyciągnęłam spray przeciw owadom. spryskałam całego konia, obficie pod brzuchem i na łopatkach, po czym stwierdziłam ze spray moze sie przydac. Wepchałam go jeszcze do sakwy, wsiadłam ze stopnia i podciągnełam popręg.
Ruszyliśmy żwawym stępem na luźnej wodzy w kierunku wyjazdu z Dean. Musiałam go przytrzymac przy padokach bo zaczął ogierowac do Zenki, ale po drugiej stronie bramy się uspokoił. Pozwoliłam mu wybrac tempo, pilnując tylko żeby nie było za wolne. Nie mogłam się przecież spóźnic, a zaplanowałam większośc trasy do Bałtyckiej stępem. Czeka nas przeciez dłuuga trasa do pokonania, nie martwiłam się jednak o werwę Exa. Gorzej chyba będzie z Jarnem Wink
Przejechaliśmy przez pola, w lesie troszkę podkłusowałam, dalej na luźnej wodzy. Przy rzece musiałam odbic w lewo, nie tak jak zwykle w prawo na łąki. Wybrałam komfortowe miejsce na przekroczenie potoku, zdając sie na kasztana. Koń mnie nie zawiódł, bezpiecznie hopsając przez wodę. Poklepałam go i posłałam dalej. Musiałam sie rozglądac bo dawno nie byłam w tej części lasu ale szybko wypatrzyłam wydeptaną dróżkę na wschód. Pojechaliśmy tam, widąc było w oddali koniec lasu i znów pola z zielonym zbożem. Znów zakłusowałam, dosyc szybko pokonując tą odległośc. Na otwartej przestrzeni arab chciał galopowac, ale powstrzymałam go głosem i półparadami. Potem pojechaliśmy na północny wschód, ku wzniesieniom. Na horyzoncie majaczyły wielkie góry Podkowy. Przed pagórkami zwolniłam do stępa i znów dałam mu luźne wodze. Kiedy zjechaliśmy na dół widziałam już Bałtycką Zatokę i Karuchnę, która stępowała na Jarku po dziedzińcu. Kasztan jak tylko zobaczył innego ogiera odrazu wyrwał łeb do góry i zarżał przeraźliwie, w nadziei że ciemny koń go usłyszy i zaraz tu przybiegnie. Po cześci spełniły się jego zamiary, bo Karuchna pomachała do mnie i zaczęła stępowac w moim kierunku.
Skróciłam wodze i pobawiłam sie wędzidłem, aby skupic na sobie Expressa. Dwa ogiery to nie przelewki, Karr też wzięła Jarna na siebie i ostrożnie się do siebie zbliżyłyśmy. Konie ciekawsko do siebie zarżały i wyciągały szyje. Dałyśmy sie im lekko dotknąc chrapami i szybko znów ustawiłyśmy się na miejsca, żeby obyło się bez kwików i awantur.
-To co, ruszamy? - Spytałam, patrząc ponad stajnią na szczyty górskie.
-Jasne, najpierw pojedziemy tam - Karuchna wskazała palcem na lewo - a potem taam, koło rzeki, zobaczymy wodospad, tam jest schronisko... - pokazywała po kolei. Wszystko wyglądało bardzo przyjemnie.
Ruszyłyśmy więc w stronę rzeki. Ogiery zachowywały się przyzwoicie, co jakiś czas zerkając na siebie. Trawa była jeszcze mokra ale słonce zaczeło prześwitywac przez chmury, więc była nadzieja na ładną pogodę.
Bałtyckie konie patrzyły na nas z pastwiska, co trochę deprymowało Expressa. Kilka półparad sprowadziło go na ziemie, a juz zupełnei zapomniał o towarzyszach kiedy okazało sie że musimy przejśc przez most. Jarno jako doświadczony turysta pewnie pokonał przeszkodę. Kasztan troche się wachał, ale za koniem prowadzącym szybko przebiegł po moście, prawie wpadając mu na zad. Poklepałam go i ruszyłyśmy stępem dalej, halą pod Szrankami. Było tu trochę kwiatów, trawa uginała się pod kopytami koni. Idealne, spreżyste podłoże na treningi rajdowe oraz zwykłe wędrówki.
W połowie hal zakłusowałyśmy, biorąc konie na kontakt i bawiąc się z nimi. Jarno dzielnie dotrzymywał nam kroku, a tempo mieliśmy dosyc szybkie (wkońcu otwarta przestrzeń). Przed nami zamajaczył Turkusowy Staw. Zatrzymałysmy sie tam na chwilę, żeby nakłonic ogiery do zamoczenia nóg. Znowu Jarno dzielnie wszedł do wody po stawy skokowe, natomiast Expresso psioczył. Popchnełam go do przodu i wskoczył na płyciznę, kopiąc w nią nogami. Śmiałyśmy się z niego kiedy schylał głowe i fuczał w taflę wody. chwilę postępowałyśmy w wodzie po czym ruszyłysmy w prawo, w stronę wsi Morawy. Dokłusowałyśmy tam, ale w środku musiałyśmy przejśc do stępa. Jakieś dzieciaki sie nam przyglądały i uciekały z piskiem kiedy zbytnio sie zbliżałysmy. Po wyjeździe z Moraw znowu zakłusowałysmy, przemierzając otwarte łąki. Minełyśmy schronisko Rębowe, przekroczyłysmy Morawiecki Potok i ruszyłyśmy dalej po szlaku. Postanowiłyśmy na chwilę się zatrzymac, gdyż dochodziła 14 i wypadałoby coś zjeśc i dac odpocząc koniom. Zsiadłyśmy z rumaków, sciagnełysmy siodła i ogłowia, załozyłyśmy kantary, wyciagnęłysmy kanapki i przez 45 minut siedziałyśmy na łące pasąc konie, rozmawiając i wcinając kanapki. Po obu stronach miałysmy wzniesienia i góry, szczególnie po lewej; wielkie i majestatyczne zasłaniały pół nieba.
kiedy ruszyłyśmy dalej, zrobiło sie zimniej, chmury znowu przykryły niebo. Rozruszałysmy konie spowrotem i pojechałyśmy dalej, w kierunku wodospadu.Droga wznosiła się do góry, postanowiłyśmy zagalopowac.
-Tylko bez scigania! - ostrzegła mnie Karuchna i odgalopowała do przodu.
Exo się zagotował i wystrzelił, goniąc Jarna. Wielkopolak miał dłuższe nogi, ale arabek nadrabiał wielkim sercem no i kondycją. Kiedy skarogniady zwolnił, to był czas dla Exa. Wypruł do przodu, prawie wytrącając mnie z półsiadu. Usłyszałam wołanie Karuchny żeby zwolnic, usiadłam wiec w siodło, mocno ściągając wodze. Kasztan niechętnie ale posłuchał, zwalniając galop. Karuchna dojechała do nas i spokojnie skierowałyśmy się na wschód. Przy wodospadzie zatrzymałyśmy się na chwilę, aby oswoic konie z szumem wody. Karr opowiedziała mi jego historię, popluskałyśmy kopytka i stępem podjechałysmy do mostu na tęczowym potoku i do schroniska Orawiec. Tam zsiadłyśmy z koni i zaprowadziłyśmy do wskazanej przez właściciela stodoły. Była na tyle duza i bezpieczna że mogłysmy je puścic w samych kantarach, bez koneicznosci uwiązywania (jesli przebywałyśmy razem z nimi). Dałyśmy im wode i jedzenie i w czasie kiedy szamali, same poszłysmy do działu restauracyjnego coś zjeśc. Zamówiłyśmy obiad (właściwie obiadokolację) i poszłysmy spowrotem do koni. Zadeklarowałyśmy włascicielowi że nie musi szykowac nam pokoi, bo bedziemy spac z końmi na sianie, co skwitował krótkim 'ah te koniary!'.
Weszłyśmy do koni, odwiązałyśmy je ze stanowisk i chwilę pobawiłysmy sie z nimi z ziemi. Jakieś ustępowania, ustalanie hierarchii, cofania. Obiektywnie oceniłyśmy budowę koni, wygłaskałysmy je i znów przywiązałysmy. Z racji że były to dwa ogiery lepiej ich nie puszczac luzem, szczególnie w nocy. Położyłyśmy sie na sianie i długo gadałyśmy, czasem smiejąc się tak głośno że aż konie podnosiły głowy przyglądając sie nam z głupimi minami. Zasnęłyśmy koło północy, z myślą że jutro trzeba wcześnie wstac.
Tak tez zrobiłysmy. O 8:30 byłyśmy już po sniadaniu, z wypoczętymi, osiodłanymi i najedzonymi końmi. Zapłaciłyśmy właścicielowi należną kwotę i ruszyłyśmy w drogę powrotną do Bałtyckiej Zatoki. Popluskałyśmy kopytka w Błękitnym Stawie, po czym kłusem wjechałyśmy na hale pod Siodłem. Góry robiły niesamowite wrazenie, Siodło było ogromne. Dzisiaj pogoda była lepsza, słońce wygladało zza chmur i było zdecydowanie cieplej. Trawa była wilgotna, nie mogłysmy wiec kłusowac za szybko w dół zbocza. Jarno odzyskał energię i raźno utrzymywał tempo razem z Expressem. Tutaj też rosły kwiaty i zioła, w drodze Karuchna powiedziała mi ze stąd bierze rośliny na mieszanki lecznicze. W połowie hal zagalopowałysmy, bez ścigania. Na spokojnie przemierzyłyśmy dalszą częśc hal, żeby potem, na wysokości Małego Szpica, skręcic w prawo. Musiałyśmy przejśc do kłusa, bo stok prowadził mocno w dół. Miałyśmy dobre tempo, dałam Exowi długie wodze zeby mógł balansowac szyją przy wyciaganiu szkitów. Jarno coś tam odstawiał, troche sie buntował ale luźne wodze pomogły. W szybkim tempie zjechałyśmy na dół i zatrzymałyśmy się, zeby zjeśc kanapke. Dałysmy koniom troche luzu żeby sie popasły i po pół godzinei ruszyłyśmy w kierunku wsi Borówka.
Nie spotkałyśmy dzieci, ale na naszej drodze pojawił się wóz jednokonny. I to była klacz. Exo zarzał głośno, i kiedy usłyszał jej odpowiedź wspiął się na tylne nogi. Jarno też podskakiwał w miejsu, ale kiedy klacz przejechała i znikneła za zakrętem burza ucichła. Opanowałyśmy ogiery i ruszyłyśmy dalej, do nastepnej wsi, Poręby. te wszystkie wioski były malutkie, przyjemnie mieszkac w takiej odłączonej od rzeczywistości miejscowości. Porębę przejechałyśmy szybkim stępem, bez większych komplikacji. Około 14 byłyśmy pod Bałtycką, gdzie rozsiodłałyśmy konie i puściłysmy je na padoki. W międzyczasie poszłam z Karuchną do mieszkania na obiad i herbatę.
O 18 wzięłam Expressa z padoku, osiodłałam i spokojnie stępem wróciliśmy do Deandrei, gdzie dostał duużo marchewek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Arrya dnia Czw 11:05, 09 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Exspresso [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare