Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
06.11.2011r - Trening pokazowy z Chocky

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Little Bit [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chocky
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 19:33, 06 Lis 2011 Powrót do góry


Dołączył: 13 Lut 2010

Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Ziewnęłam, przykładając do ust dłoń. Jesienne późne popołudnia działały na mnie w melancholijny, niesamowicie nudzący sposób, a mocna kawa nie była w stanie pobudzić mnie do normalnego funcjonowania. Najchętniej zaszyłabym się w swoim pokoju i okryła puchową kołdrą pod sam nos. Niestety, muszę opuścić marzenia o własnym łóżku i zabrać się do roboty. Uporządkowałam sprzęt na myjce, wieszając siodło na koziołku. Otwarłam kuferek ze szczotkami, będąc przygotowana psychicznie i fizyczne na szybkie czyszczenie ogiera. Ruszyłam z uwiązem i kantarem w stronę rzędu boksów, dopatrywałam tabliczki z napisem "Back to Bit". Zacmokałam kilkakrotnie, na co arab stulił uszyska i zarzucił dziko łbem. Przewróciłam oczami i weszłam do wnętrza, dając mu miętowy przysmak. Schrupał ze smakiem, a jak w tym czasie podpięłam do metalowego kółka uwiąz i wyprowadziłam z boksu. Szedł dumnie, caplując i niosąc ogon niczym flagę na wietrze. Zafurgotał chrapami i pociągnął mnie do przodu, na co zaparłam się i najnormalniej na świecie rzuciłam wiązanką przekleństw. Ogiery, tyle z nimi zachodu! Przywiązałam go na dwa uwiązy i zaczęłam w tempie błyskawicznym oporządzanie. Rozczyściłam jego boki z zaklejek, przerażając się derką zlepków. Jego największą pasją było chyba upanierowanie się i to zawsze wtedy, kiedy miałam z nim popracować. Życie. Udało mi się jednak szybko go wyczyścić, a ten nawet nie narobił poważnych szkód. Raz tylko, idąc w bok całkiem przypadkowo, podkreślam, przypadkowo stanął mi na stopę, a gdy czyściłam mu przednie kopyta próbował ugryźć mnie w tyłek, jednak mój refleks mnie nie zawiódł i musiał obejść się ze smakiem. Założyłam mu prezenterkę i dopięłam skórzany uwiąz. Dzisiaj potrenujemy troszkę pod względem wystawowym, głównie w chodzie. Wyszliśmy w kierunku hali, a po drodze miałam śmierć przed oczyma kilkakrotnie. Podskakiwał widząc swój cień, a poruszona trawa wydawała się niemalże tak straszna, jak tegoroczne horrory. Doszliśmy jednak do miejsca treningu obaj żywi i rozejrzaliśmy się po hali. Niestety, ale było tam kilka koni. W tym klacze. No super. Ale tak czy siak, musiał nauczyć się chodzić pośród dziewcząt i nie szaleć. Trzymałam go więc mocno, karcąc przytrzymaniem za każdy taniec. Zarzucał głową, unosząc ogon i próbował rwać się do tyłu. Zawsze, gdy tego próbował spotykał się z moją mocną ręką i przytrzymaniem. Po chwili odpuścił więc, idąc przy moim boku naładowany testosteronem. Poprosiłam o to, by szedł nieco szybciej. Wyciągał nogi, bujając ogonem na boki, który zawieszony był niczym flaga na wietrze. Napiął mięśnie, rozszerzając chrapy do ukrwionych siateczek. Prezentował się naprawdę nieźle. Kilka zatrzymań do stój i ponownie aktywny stęp. Ładnie wkraczał, opuszczając niżej głowę i zaokrąglając szyję. Byliśmy gotowi do zakłusowania. Przy chodzie w góre zaokrąglił sylwetkę, podrzucając głowę, sprawiając że długa grzywa opadła mu w nieładzie na czoło. Szedł niczym prawdziwa bomba atomowa, krocząc wolno lecz obszernie. Pochwaliłam go głosem, zmiana kierunku i znów przejścia do stępa. Gdy przechodziliśmy koło klaczy wyskoczył dziko do przodu, rżąc gardłowo i omal nie doprowadzając mnie do zawału. Przy każym takim wybryku zatrzymanie do stój i przytrzymanie, do póki nie odpuścił i się nie ospokoił. Po kilku próbach zrozumiał chyba, że te zachowania są niewarte zachodu i ponownie kłusował przy mnie. Zaprezentowałam go jak najlepiej w kłusie, więc teraz pora na zagalopowanie. Zacmokałam, zwiększając prędkość swojego biegu. O dziwo, nie poleciał do przodu niczym oparzony, a galopował spokojnie przy moim boku. Wyciągał nogi do przodu z wyraźną fazą zawieszenia, jego foula pokrywała duży obszar terenu. Opuścił głowę, co raz zwężając i rozszerzając chrapy. Dwa kółka i przejście do stępa. Pochwaliłam go, wjechaliśmy na linie środkową i do "stój". Wyciągnęłam smakołyka i pokazałam przed jego pyszczkiem, zachęcając by wyciągnął szyję i przerzucił ciężar na przód. Wiedział, o co chodzi. Uniósł ogon, prezentując się niesamowicie. Chwila nieruchomości i koniec na dzisiaj. Pochwaliłam go i wróciliśmy do stajni, podczas powrotu był nieco grzeczniejszy. Zdjęłam z niego prezenterkę, a w jej miejscu pojawił się kantar sznurkowy. Na myjce zastała nas Deidre.
- I jak się mistrzu spisał? - Zapytała, głaszcząc go po chrapach, przez co zwęził nozdrza jak przecinki. Uśmiechnęłam się, odwiązując go i prowadząc do boksu.
- Fajne z niego konisko, jutro poskaczemy może... - Mruknęłam, na co dziewczyna się uśmiechnęła szeroko. Powiedziała, że bardzo chciałaby to zobaczyć. Odstawiłam go do boksu, nagrodziłam kilkoma witaminowymi cukierkami i ruszyłam do biura, rozmawiając z rysualką.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Little Bit [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare