Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
09.03.12 - Cross w Dean - by Astrid

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Run [*]
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kana
Pensjonariusz
PostWysłany: Pią 15:26, 09 Mar 2012 Powrót do góry


Dołączył: 13 Wrz 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Droga od mojego domu, a do WSR Deandrei zajęła mi około cztery godziny. Nie narzekałam, gdyż wiedziałam, że za chwile dosiądę konia. Lubiłam jazdę i za to lubiłam ludzi, że pozwalali mi trenować z ich końmi. Dzisiaj miałam pracować z ogierem o imieniu Run, którego właścicielką była Kana. Chciała przyjechać i mi pomóc, ale odmówiłam. Nielubię jak ludzi patrzą jak trenuje.
Zatrzymałam się tak by nie przeszkadzać, przechodzącym ludziom i koniom, a następnie wysiadłam z grata. Zgarnęłam swoje czarne włosy z czoła i ruszyłam w stronę stajni. Kiedy weszłam do środka weszłam do siodlarni. Wzięłam sprzęt do czyszczenia ogiera oraz uwiąz, który znalazłam w szafce Kany. Ruszyłam przez korytarz stajni. Mijałam boksy i wiele pięknych rumaków. Aż w końcu dotarłam do boksu z tabliczkom, gdzie było napisane imię poszumnego przeze mnie ogiera.
Sprzęt położyłam obok wejścia do boksu, a sama wsunęłam się do środka nawołując konia. Ten spojrzał na mnie i uniósł zdziwiony łeb. Zaczęłam cicho do niego przemawiać i podeszłam, a następnie zapięłam uwiąz o kantar Runa. Uwiązałam go w boksie, a następnie zabrałam się za czyszczenie. Stał grzecznie lekko, od czasu wiercąc się, ale ogółem był grzeczny. Po chwili wzięłam się za kopyta. Podawał je niechętnie i na początku próbował wyrwać, ale jak mu nie dałam to przestał.
W końcu odwiązałam go i wyszłam zamykając boks. Ruszyłam do siodlarni, gdzie zostawiłam uwiąz i sprzęt do czyszczenia, a zamiast tego wzięłam ogłowie, siodło skokowe, czaprak i futerko, ochraniacze na przód i tył. Kiedy wróciłam do boksu położyłam wszystko tak by się nie zepsuło obok wejścia i w dłoniach zostały mi tylko ochraniacze. Weszłam do boksu i mówiąc imię konia pogłaskałam go po szyi. Może nie był zadowolony z dotyku, ale jak po chwili dałam mu kawałek marchewki, od razu się zaczął ‘uśmiechać’. Pochyliłam się i szybko zajęłam się lewa stroną, a potem prawą. Wróciłam na korytarz i wzięłam ogłowie. Podeszłam do konia i zarzuciłam mu wodze na szyję. Uniósł mimo to wysoko łeb, a ja mimo że nie jestem niska nie mogłam nic dalej zrobić. Wyjęłam więc marchewkę i pomachałam mu przed nosem. Powoli i niepewnie opuścił łeb po warzywo, a ja wykorzystałam jego moment nieuwagi – zdjęłam szybko kantar, a potem wepchnęłam wędzidło w pysk. Kiedy zapinałam na chrapnik, a następnie skośnik i podgardle, ogier zjadał się marchewką. Wróciłam znów na korytarz tym razem po czaprak i futerko, oraz siodło. Po chwili ogier był ubrany, a ja zapięłam mu popręg. Zdjęłam wodze i otworzyłam szerzej drzwi boksu. Wyszłam prowadząc u boku ogiera na korytarza, a następnie ruszyłam na dwór.
Na chwile podeszliśmy do mojego malucha. Ogier z zaciekawieniem patrzył na ‘bestię’, a ja w tym czasie wyjęłam toczek i kamizelkę. Zdjęłam kurtkę i założyłam ochronę na ciało, a potem znów cieplejsza warstwa ubrania wróciła na mnie. Jeszcze tylko kaski i już po chwili dosiadałam Runa.
-Dobra mały idziemy podbijać cross! – uśmiechnęłam się i ruszając, zaczęłam zbierać wodze.
Po drodze w kierunku cross’a ruszyliśmy kłusem, bo on już nie wytrzymywał. Anglezowałam, gdyż trudno było go wysiedzieć. Ale za razem samo wstawanie z siodła było trudne, gdyż skróciłam sobie już strzemiona – czułam się jak wyścigowiec! ^.^
Kiedy dotarliśmy na miejsce zrobiliśmy voltę i zagalopowaliśmy. Ogier rozgrzeszył chrapy i uniósł łeb zafascynowany przeszkodami. Zrobiłam kolejną voltę i zaczęliśmy omijać pierwsze przeszkody. Ogier burzył w sobie emocje mijając to nowe i trudniejsze przeszkody. W końcu z trudem przeszłam z nim do kłusa i ruszyliśmy w kierunku pierwszej – najłatwiejszej przeszkody czyli przejazdu przez wodę. Przeszłam przed tym do stępa i powoli weszłam w nią z ogierem. Ten unosił wysoko nogi. Cierpliwie czekałam, aż się przyzwyczai i wróciłam na stały ląd. Znów kłusik i do wody. Anglezowałam znów szalenie, a potem powrót na ziemie i galop. Tutaj, to koń Mie zadziwił. Kilka dalekich skoków i już po dróg ej stronie. Zaśmiałam się w duchu, ale tak czy siak poklepałam wody – w końcu jesteśmy po drugiej stronie. Ruszyłam na kolejną przeszkodę, która okazała się mewa w wodzie. Ogier uniósł wysoko głowę zaciekawiony obiektem na wodze i po chwili skoczył niemrawo obok mewy i po drugiej stronie. Znów kilka razy skoczyliśmy przez nią i teraz pozwoliłam mu się rozpędzić, a potem do kłusa volta i galop. Skoczyłam dwa domki naraz, skręt i kolejny domek. Przeszłam do kłusa, a potem do stępa. Poklepałam ogiera i dałam mu chwilkę odpocząć. Znów powtórzyliśmy wszytko co przedtem, od wody, po mewę, aż po domki. Tym razem bez zatrzymania ruszyliśmy na czwartą.
Skok wyskok nie poszła już najlepiej. Ogier wskoczył w wodę i w bok przestraszony. Pochyliłam się do przodu, gdy stanął dęba i ruszył galopem przed siebie. Powoli udało mi się go skręci i uspokoić. Znów ta przeszkoda i tym razem lepiej. Poklepałam go i step na długiej wodzy. Wyciągnął szyje przed siebie, a ja z siodła powoli zaczęłam mu masować szyję. Gdy trochę od prężył, znów ruszyliśmy galopem, a ja przy okazji zebrałam wodze. Ruszyliśmy na dwie bramki .skoczył je ładnie podnosząc wysoko nogi. A następnie na przeszkodę jedenasta z woda. Również ładnie mu poszła – przejechaliśmy ją ze wszystkich stron. Pod Konic ruszyliśmy na trzy pierwsze przeszkody, które przedtem przechodziliśmy/skakaliśmy, a potem kłusem w stronę stajni.
Pod koniec drogi dałam mu luźną wodze i przeszłam do stepu. Przed stajnią zatrzymaliśmy się, a ja wyjęłam nogi ze strzemion i zeskoczyłam na ziemię. Poklepałam go po szyi i ruszyłam w stronę jego boksu, prowadząc go u boku. Rozsiodłałam w boksie i założyłam kantar. Zamknęłam go w boksie, a następnie ruszyłam do siodlarni odnosząc sprzęt. Wzięłam derkę i wróciłam do ogiera. Nim założyłam materiał na grzbiet konia pomasowałam go powoli. Potem założyłam owa derkę. Dałam mu kolejną marchewkę i zaczęłam sprawdzać nogi. Żadna nie była gorąca, ani nic w tych rzeczy. Poklepałam go więc i zamknęłam bok za sobą. Wróciłam do domu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Run [*] Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare